rozdział 151

187 22 0
                                    

Lavena kreśliła wzorki na nagiej klatce piersiowej Lando, który obejmował ją ramieniem, przyciągając do siebie na tyle blisko, na ile się tylko dało. W pomieszczeniu wciąż słychać było ich przyspieszone oddechy, ale żadne z nich nie zwracało na to większej uwagi. Lando spojrzał w swoje prawo, po czym z uśmiechem pocałował dziewczynę we włosy.

- Nie boisz się, że możesz... - zaczął nagle, trochę się tego wszystkiego wtedy obawiając. Chciał też wiedzieć, jak ona to widziała.

- Pytasz o to za każdym razem. Nie, nie boję się. Biorę tabletki, no i się zabezpieczamy. A nawet jeśli to... - powiedziała, wzruszając ramionami. Nie dokończyła jednak, bo on niemalże od razu jej przerwał, domyślając się, co chciała powiedzieć.

- Chciałabyś mieć ze mną dzieci?

Lena wyswobodziła się z jego uścisku i oparła na łokciu, dotykając drugą dłonią jego policzka. Spojrzała mu w oczy, cmoknęła go szybko w usta i uśmiechnęła się szeroko. Nieświadomie też kciukiem dotknęła jego dolnej wargi, czego właściwie nigdy nie robiła, ale zadziałało to na niego w elektryzujący sposób... Lando, ku swojego zaskoczeniu, złapał jej twarz w swoje dłonie i zaczął całować, podczas gdy ona oddawała każdy jego pocałunek, starając się za nim nadążyć. Już po chwili jej plecy znów zderzyły się z materacem, a on zawisł nad nią, nie przerywając pocałunku.

- Kocham cię. - wyszeptał, skanując jej twarz, by zobaczyć ją reakcję. Lavena tylko się uśmiechnęła, a jej oczy zaświeciły.

- Za co?

- Za wszystko. - powiedział od razu, a jej serce zabiło mocniej na tamto wyznanie. - I naprawdę bym nie wychodził z tobą z łóżka, ale głodny już jestem.

- To świetnie się składa, bo mam dla ciebie mały prezent, solenizancie.

Lando spojrzał w szoku na Lavenę, która zaczęła się podnosić. Obserwował ją jak w transie, kiedy zakładała na siebie jego bluzę, która leżała na ziemi, a także swoje majki, które zdążyła wyciągnąć z walizki. Patrzył, gdy skierowała się do łazienki, a kiedy zniknęła za drzwiami, on sam postanowił w końcu wstać. Przetarł swoją twarz rękoma, po czym zaczął szykować dla siebie ubrania.

Lavena zawsze uwijała się ze wszystkim w ekspresowym tempie i tak też było wtedy. Lando nie zdążył się nawet zorientować, gdy dziewczyna - po raz pierwszy od naprawdę dawna - wskoczyła mu na plecy. W porę zdążył ją złapać i podniósł się na równe nogi, podsadzając ją, by nie spadła.

- Wszystkiego najlepszego, kierowco rajdowco.

- Pamiętałaś? - spytał, choć wcale nie potrzebował odpowiedzi. Ona zawsze wiedziała, zawsze pamiętała. - Dziękuję. - wyszeptał, niezwykle za nią wdzięczny.

Lena zeskoczyła z jego pleców, po czym zarzuciła dłonie na jego kark, przyglądając się mu z delikatnym uśmiechem. Uwielbiała jego roześmiane, zielone tęczówki, kochała tamten uśmiech, jego głos, jego ciepłe, duże dłonie... Jego styl ubierania, charakter, osobowość i talent. Kochała go całego i nie wyobrażała sobie życia bez niego. Była świadoma tego, jak wiele razem przeżyli, jak wiele wzlotów i upadków mieli, a mimo to wciąż się jakoś przy sobie trzymali, nie zwracając uwagi na to, czy było dobrze, czy źle, a czasami wręcz tragicznie. Zdawała sobie sprawę, że w tamtym momencie już nic nie było w stanie rozdzielić ich dwójki.

- Chodźmy już na to śniadanie. - powiedziała, gotowa, by już wtedy stamtąd wyjść. Lando zatrzymał ją jednak, łapiąc za dłoń i uśmiechając się szeroko.

- Najpierw to ja się ubiorę. - zaśmiał się, wskazując na siebie samego. Lavena prędko zorientowała się, że miał na sobie jedynie bokserki, które zdążył wcześniej założyć. - Poczekaj na mnie chwilę, zaraz przyjdę.

Nie zostawiaj mnie, kochanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz