3. Co tu się dzieje?

116 7 0
                                    

Bardzo niepewnie przeszłam pod kotarą liści. Widok, który rozciągnął się przed moimi oczami, zaparł mi dech w piersi.

Zobaczyłam indiańską wioskę wyciągniętą z historycznych lub przygodowych filmów. Niewielkie domki z mahoniowego drewna stały usytuowane blisko siebie. Ich czarne, blaszane dachy odbijały słoneczne promienie, połyskując i nadając bajkowego wyglądu całym budynkom. Na środku wioski paliło się ognisko, którego płomienie strzelały wysoko w górę. W głębi zobaczyłam szpital polowy, a tuż obok suszarkę z mięsem i studnię. Wioska odgrodzona była od świata zewnętrznego bujnie rosnącymi drzewami, których czubków nie było widać. Całe to miejsce emanowało magią.

Wszedłszy na teren wioski wręcz fizycznie poczułam, jak oczy wszystkich zwracają się wprost na mnie. Każdy, bez wyjątków, przerwał swoją pracę. Zapadła wszechogarniająca cisza. Starsi wpatrywali się we mnie z nieufnością, w której kryła się nutka ciekawości. Dzieciaki niepewnie się uśmiechały, chowając za swoimi rodzicami. Nie wiedziałam, czy Leonid powiedział komukolwiek więcej niż chłopakom o moim przybyciu. Ze spojrzeń mieszkańców zgadywałam, że raczej nie.

Właśnie otwierałam usta, żeby się przedstawić i przerwać niezręczną ciszę, gdy usłyszałam świst. Gdyby nie wilczy refleks Leonida, leżałabym martwa. Ostry grot włóczni zawisł w powietrzu kilka milimetrów od mojego nosa. Leonid obejmował jej trzon dłonią. Oddalił broń od mojej twarzy, przełamał w pół i rzucił na ziemię. Nie musiałam na niego patrzeć, żeby wiedzieć, że cały trzęsie się ze złości.

- Kto to zrobił? – jego donośny, władczy głos rozniósł się po wiosce. Ludzie zaczęli szeptać między sobą, co i raz zerkając w naszą stronę.

- Ja! – zgłosił się kobiecy głos, w którym słychać było poczucie wyższości. Moje włoski na karku gwałtownie się zjeżyły, nie przeczuwając nic dobrego.

Z tłumu wyłoniła się wysoka, smukła kobieta o czarnych włosach obciętych na jeża i ciemnobrązowych oczach. Była uderzająco podobna do Leonida. Emanowała wymuszoną wyższością i arogancją, co było widać po reakcjach innych, wykrzywiających twarze na jej widok. Nie potrafiłam przybliżyć jej wieku, coś pomiędzy dwudziestoma a trzydziestoma latami. Stanęła pięć metrów ode mnie, zjechała wzrokiem od stóp do głów i parsknęła pogardliwym śmiechem prosto w twarz. Już jej nie lubiłam.

- Proszę, proszę – odezwała się zjadliwym tonem, od którego dostałam gęsiej skórki. – Kto tu się odnalazł? Nasza mała alfa – oparła dłonie na kolanach i schyliła się tak, że jej twarz była na moim poziomie. – Wyglądasz zupełnie jak swoja dziwkarska matka.

Zachłysnęłam się powietrzem, robiąc krok w tył. Nie mogłam uwierzyć, że powiedziała coś takiego i to przy wszystkich. Zamrugałam oczami, nie pojmując, czemu już od pierwszego spotkania żywiła do mnie taką nienawiść. Szok nie pozwolił mi nawet obronić siebie ani mojej mamy.

- Zejdź z niej, Dona – warknął Leonid, stając przede mną i zasłaniając mnie swoim ciałem. Słyszałam z tyłu, że dołączyła do nas reszta chłopaków. Potrafiłam wyczuć ich zdezorientowanie całą sytuacją.

- Już zapomniałeś? – kobieta postąpiła krok w przód, ani na sekundę nie spuszczając wzroku z Leonida. – Zapomniałeś, przez kogo zginął nasz drogi brat? I jak naraził na niebezpieczeństwo nas wszystkich, zdradzając gdzie się znajduje nasza wioska tej suce?

- Chyba nie wiesz, gdzie są granice – wyszłam zza Leonida, czując ogarniającą mnie wściekłość. Fakt, że ta kobieta była siostrą mojego ojca nie dotarł do mojego mózgu.

- Zostały przekroczone w momencie, w którym Alex spłodził bękarta, którym jesteś ty.

Z mojego gardła wyrwał się potężny, niekontrolowany ryk. Ciało Dony wydłużyło się, usłyszałam trzask łamanych kości. Po chwili stała przede mną szara wadera, nieco większa od zwykłego wilka, ale mniejsza od zmiennokształtnych, których widziałam do tej pory. Potrząsnęła łbem i obnażyła zęby. A potem skoczyła wprost na mnie.

Córka Dziewicy: PełniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz