- Wczorajszej nocy doszło doszło do bardzo nieprzyjemnej, a w szczególności niebezpiecznej sytuacji. Artemia została zaatakowana przez moją córkę, Donę, i zatruta prawie śmiertelną dawką tojadu. Wszyscy wiemy, że młode wilki są wyjątkowo narażone na działanie trucizny – dziadek przerwał na sekundę, by zaczerpnąć oddechu. Słuchając jego słów, żółć podchodziła mi do gardła. Gdybym nie miała szczęścia mogłabym już nie żyć.
- Ale siedzi tu teraz z nami i wygląda całkowicie w porządku, na szczęście – odezwał się niskim tonem siedzący naprzeciw mnie mężczyzna. Jego twarz wyrażała powagę, a oczy nieustannie skanowały całe pomieszczenie, jakby znikąd miało pojawić się niebezpieczeństwo. Kogoś mi przypominał...
- To ojciec James'a – szepnął z tyłu Alexis. Pokiwałam głową ze zrozumieniem. To tłumaczyło ciągłe skupienie i rozbiegany wzrok. Byłam ciekawa, czy tak jak u jego syna w wilczej postaci, jego oczy też zmieniały kolor na czerwony.
- Tak, musimy to zawdzięczyć umiejętności panowania nad żywiołami, którą odziedziczyła po ojcu – odrzekł Silas. Na wzmiankę o Alex'ie, w Sali na minutę zapadła cisza, pewnie dla uczczenia jego pamięci. Dziadek odchrząknął i kontynuował: - Nie wiem czy świadomie, czy nie, ale Artemia w geście obrony złapała Donę za gardło i zdołała zamrozić jej system oddechowy i pokarmowy. Gdyby potrzymała ją dłużej, prawdopodobnie doszłoby do zamrożenia tętnic i śmierci.
Przełknęłam ślinę. Byłam o krok od zabójstwa. Oczywiście, uśmiercałam już potwory, ale nie myślałam o nich jako o istotach ludzkich. W sumie nimi nie były. Gdy jednak wzięłam pod uwagę to, jak blisko byłam zabicia człowieka, nawet w geście obrony... Nie chciałam dopuścić do siebie świadomości, że mogłabym stać się morderczynią.
- Kwestią jest – podjął wypowiedź dziadek. – Dlaczego Dona próbowała zabić Artemię i jaką karę powinniśmy jej za to wymierzyć?
W Sali zapadła cisza. Widziałam, jak trybiki w głowach zebranych obracają się na najwyższych obrotach. Wszyscy popatrywali po sobie, jakby szukając potwierdzenia swoich myśli.
Gdy już miałam zapytać, jak wygląda tutejsze wymierzanie sprawiedliwości, usłyszałam obok siebie cichy śmiech. Odwróciłam głowę i zobaczyłam, że klatka piersiowa Leonida unosi się i opada w szybkich, krótkich ruchach. Po chwili jego śmiech rozniósł się po całym pomieszczeniu, a on sam położył dłonie na blacie, sekundę później zaciskając je w pięści. Po raz pierwszy odkąd obok niego usiadłam, uniósł głowę. Widząc nienawiść bijącą z jego ciemnych oczu, miałam ochotę skulić się w sobie.
- Czy naprawdę nikt tego nie pojmuje? – spytał tonem ociekającym kpiną. – Dona od zawsze pragnęła miejsca alfy. Odkąd zrzekłem się tego stanowiska na rzecz lidera grupy wyjątkowych wilków, czekała, aż nasz ojciec dokona żywota i będzie mogła zająć jego pozycję. Ale pojawiła się prawowita następczyni i pokrzyżowała jej plany.
- W takim razie, co sugerujesz, żebyśmy zrobili? – Silas wyglądał na zaskoczonego, że jego syn włączył się do narady. Nie wiedziałam, czy Leonid w nich wcześniej uczestniczył z własnej woli, ale po jego ciągłych wycieczkach i treningach z chłopakami, mocno w to wątpiłam. I co miał na myśli, mówiąc, że zrzekł się ze stanowiska alfy?
Wuj nie odpowiadał przez chwilę, po kolei patrząc w oczy każdemu obecnemu. Zaśmiał się krótko i opadł na oparcie krzesła, zakładając ręce za głowę. Słowa, które wyszły z jego ust, zmroziły mi krew w żyłach:
- Powinniśmy ją zabić.
Przez salę przebiegły ciche okrzyki i szmery. Silas ściągnął usta i brwi, wyglądał na mocno rozgniewanego. Czułam, jak atmosfera tężeje i mogłam przysiąc, że w powietrzu przeskakiwały iskierki elektryczności. Byłam pewna, że to efekty złości dziadka.
CZYTASZ
Córka Dziewicy: Pełnia
FanfictionRzeczywistość stała się fantastyką. *w fanfiction pojawiają się wszelkiego rodzaju używki, sceny erotyczne i przekleństwa, czytasz na własną odpowiedzialność*