26.07.2011r., ósma wieczorem
Stałam razem z Leonidem na pagórku tak samo jak miesiąc temu i obserwowałam krzątających się w dole obozowiczów. Słońce powoli zachodziło za horyzont, tworząc piękną, płomienną poświatę. Z miejsca gdzie stałam, czyli z odległości mniej więcej pół kilometra, słyszałam niewyraźne głosy herosów.
Odetchnęłam głęboko, wciągając w płuca świeże powietrze. Zerknęłam na Leonida, który posyłał mi ukradkowe spojrzenia. Szturchnęłam go ramieniem i uśmiechnęłam się niepewnie. Odwzajemnił uśmiech i zapatrzył się w dal. Gwałtownie ściągnął brwi, wyraźnie wyczułam od niego lekki niepokój.
- Będziesz musiała im wszystkim powiedzieć – głową wskazał na obozowiczów w dole. – Powodzenia.
- Może nie będzie tak źle – mruknęłam. W głębi ducha przewidywałam jednak masakrę.
- Jak znalazł Cię wampir? – spytał nagle Leonid. Zmarszczyłam brwi, ciarki przebiegły mi po plecach. Nie lubiłam wracać myślami do tego wydarzenia sprzed kilku godzin.
- Usłyszałam hałas w pobliskiej uliczce i poszłam sprawdzić, co się dzieje. Cholera, mogłam wziąć ze sobą Marka...
- Gdyby z Tobą poszedł, prawdopodobnie już by nie żył – stwierdził wprost. Otworzyłam usta z oburzeniem. Leonid uniósł ręce w przepraszającym geście. – Taka prawda. Przeżyłaś dzięki wilczemu instynktowi obrony, to wszystko.
- Mark jest wojownikiem. Nie tak łatwo go pokonać.
- Walczenie z potworami to nie walczenie z wampirami, uwierz mi. Te sukinsyny są dziesięć razy szybsze i silniejsze. Nawet ja mam czasem problem z zabiciem tych krwiopijców.
- Ty? Potężny Leonid, syn alfy? – zapytałam udawanym, zszokowanym głosem. Leonid syknął ostrzegawczo. Zachichotałam. Widząc mój dobry humor, uśmiechnął się lekko.
- Pamiętasz może, jaki kolor oczu miał ten wampir?
- Nie mam pojęcia – wzruszyłam ramionami. – Kaptur zasłaniał mu oczy. Czemu pytasz?
- Jeżeli miał szkarłatne oczy, to na spokojnie mogę go wytropić i zabić. Jeżeli złote – nie mam władzy wykonawczej, żeby to zrobić.
- Jakie ma to znaczenie?
- Wampiry żywiące się krwią zwierząt są nazywane wegetarianami i mają złote oczy. Mamy z nimi podpisany pakt pokojowy. Wampiry żywiące się ludzką krwią mają oczy szkarłatne. Te możemy zabijać do woli.
Pokiwałam głową na znak, że rozumiem. Dopiero co nauczyłam się zasad panujących w obozie, a teraz będę musiała nauczyć się wilczych. Ten świat był popieprzony.
- Muszę już iść – rzekł Leonid. – Obowiązki syna alfy wzywają.
- Odwiedzę was za dwa dni – przytuliłam się do niego. Leonid odwzajemnił uścisk.
Gdy się ode mnie odsunął, odgarnął mi zabłąkany kosmyk włosów z czoła i posłał ciepły uśmiech. Ostatni raz spojrzał w dal, po czym jednym zwinnym ruchem zmienił się w wilka i zniknął w zaroślach. I tyle go widziałam.
Odetchnęłam głęboko i zaczęłam myśleć, jak pokazać swoje nowe ja. Czy jeżeli wparuję tam jako olbrzymi wilk, to ktoś mnie zaatakuje? Zapewne. W takim razie pozostało mi tylko jedno wyjście. Nie byłam jego fanką, ale było lepszą opcją.
Nie oglądając się za siebie, ruszyłam w dół po pagórku, modląc się w duchu do słodkiej Artemidy, aby mój plan się powiódł.
CZYTASZ
Córka Dziewicy: Pełnia
FanfictionRzeczywistość stała się fantastyką. *w fanfiction pojawiają się wszelkiego rodzaju używki, sceny erotyczne i przekleństwa, czytasz na własną odpowiedzialność*