30.07.2011r., ranek
Po rozstaniu się przy schodach z Leonidem i położeniu do łóżka, długo jeszcze myślałam nad jego słowami. Moje ciało oblewały zimne poty, gdy wyobrażałam sobie, że miałabym wybić wszystkie chodzące po tej planecie wampiry. Na moje szczęście, byłam zbyt zmęczona i osłabiona, by dłużej się nad tym zastanawiać. Sen szybko mnie znużył i postanowił nie przekazywać mi żadnych wizji w trakcie.
Obudziło mnie pukanie do drzwi. Wymamrotałam proszę i szczelniej owinęłam się kołdrą. Nie wiedziałam, która jest godzina, ale nie miałam jeszcze ochoty wstawać. Bordowe zasłony wiszące w oknach tworzyły z pokoju przyjemną ciemnię.
Drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem. W pokoju rozległy się kroki. Skoro mój wizytor zapukał, to raczej nie miał zamiaru zrobić mi krzywdy. Przynajmniej miałam taką nadzieję. Usłyszałam dźwięk odsuwanych zasłon i w tym samym momencie pomieszczenie zalało ostre światło. Syknęłam z niezadowolenia i wtuliłam twarz w poduszkę. Ktoś otworzył okno, wpuszczając do środka świeże powietrze, a wraz z nim przyjemny zapach lasu.
- Wstawaj, już ósma – Leonid ściągnął ze mnie kołdrę jednym ruchem. Skuliłam się, czując na skórze chłód.
- Jest jeszcze wcześnie – jęknęłam. Nawet nie otworzyłam oczu, by rzucić chłopakowi oburzone spojrzenie. Usłyszałam nad głową westchnięcie poirytowania.
- Za godzinę zaczynają się zajęcia, w których chcę, żebyś wzięła udział.
- Jest sobota! – wykrzyknęłam, podnosząc się do pozycji siedzącej, bo czułam, że Leonid nie odpuści. Ziewnęłam głośno, przeciągając się.
- Dla wilków nie ma czegoś jak czas wolny. Szkolimy się i trwamy w pełnej gotowości – odparł chłopak, podchodząc do drzwi. – W kuchni czeka śniadanie, masz niecałą godzinę na wyszykowanie się. Powodzenia.
Po tych słowach wyszedł. Usłyszałam jeszcze, jak schodzi po schodach, po czym pogrążyłam się w ciszy. Jęknęłam głośno, twarzą opadając z powrotem na poduszkę. Nie wiedziałam, co zrobiłby Leonid, gdybym nie przyszła na zajęcia, ale wolałam nie sprawdzać.
Poleżałam jeszcze dziesięć minut, marudząc pod nosem na swoje życie. Zabrałam z szafy czyste ubrania, które wczoraj przyniósł mi Leonid i zeszłam na piętro, gdzie znajdowała się łazienka. W środku czekała na mnie biała wanna ze złotym kranem, a obok otwarty prysznic z deszczownicą. Na toaletce stał już zestaw kosmetyków. Ominęłam szybko wiszące nad nią lustro w złotej ramie, bo nie chciałam nawet patrzeć, jak okropnie wyglądam. Wystarczy, że czułam od siebie woń potu, co oznaczało, że jest naprawdę źle.
Zrzuciłam z siebie brudne ubrania i szybko wskoczyłam pod prysznic. Jęknęłam, gdy ciepła woda otuliła moje ciało. Podczas mydlenia ciała z ulgą zauważyłam, że wszystkie rozcięcia, jakie zrobił mi Leonid, zniknęły. Odwiązałam bandaż, który chronił szwy na brzuchu. Rana była w stu procentach zagojona. Po zajęciach będę musiała zgłosić się do Chloe, żeby mi je zdjęła.
Ubrałam się w czarną koszulkę i tego samego koloru krótkie, dresowe spodenki. Na stopy wsunęłam białe skarpetki. Włosy związałam w wysokiego koka. Brudne ubrania zostawiłam przy pralce i tak gotowa, zbiegłam do kuchni.
Stanęłam jak wryta, gdy zobaczyłam stojącego przy kuchence Aiden'a. Miał na sobie jedynie czarne adidasy i podobne do moich spodenki. Widziałam, jak poruszają się mięśnie jego pleców, gdy w powietrzu przekręcał naleśniki. Na talerzu obok była już ich góra.
- Częstuj się, mała alfo – powiedział tonem, w którym kryła się nutka cynizmu. Przestąpiłam z nogi na nogę, nie ruszając się z miejsca. Aiden onieśmielał mnie swoją wysoką, potężną sylwetką i dużą różnicą wieku. Czułam się przy nim nieswojo.
CZYTASZ
Córka Dziewicy: Pełnia
FanfictionRzeczywistość stała się fantastyką. *w fanfiction pojawiają się wszelkiego rodzaju używki, sceny erotyczne i przekleństwa, czytasz na własną odpowiedzialność*