112. Zamknęli Mnie Za Morderstwo

87 13 2
                                    

-Zdziwiona? - zaśmiał się.
-Zamierzasz mnie wywieźć do lasu i odjebać? - pomimo, że starałam się udawać twardą, wewnątrz byłam jak galareta.
-Wiesz, ciężko jest cię zabić, myślałem, że od pół roku nie żyjesz. - spojrzał na mnie przez lusterko, po czym znacznie przyspieszył, jechaliśmy przez most Dębnicki.
-Po chuj to robisz? - zapytałam wprost.
-Jeszcze się zastanawiasz? Porwałaś moją córkę do chuja, złamałaś kodeks, wiesz jak się za to płaci. - poczułam jak wypełnia mnie gniew.
-Nie! - krzyknęłam, czym go wystraszyłam - To ty skurwielu zabiłeś moją córkę i zapłacisz za to! - odpięłam pasy, po czym przysunęłam się do jego fotela i szarpnęłam za kierownicę.

Auto gwałtownie skręciło w lewo, co skończyło się czołówką z innym samochodem. Zderzenie sprawiło, że wylądowałam spowrotem na tylnim siedzeniu. Trochę mnie poszarpało, uderzyłam twarzą o siedzenie kierowcy, przez co poczułam jak z nosa leci mi krew. Korzystając z momentu oszołomienia Hruzo, wyszłam z samochodu. Zaczęłam uciekać, całe szczęście, że byliśmy już przy końcówce mostu. Gdybyśmy byli na środku tą ucieczką ryzykowałabym bycie potrąconą przez auto. Stąd już niedaleko do mojego mieszkania.

Wparowałam cała zdyszana i od razu zamknęłam za sobą drzwi. Stałam chwilę opierając się o ścianę, musiałam przeanalizować, co się właściwie stało i co ja najlepszego odjebałam. Z głową w chmurach weszłam do kuchni, gdzie przeżyłam mały zawał.

-Jak tam randka? - zapytał leżący na kanapie Bartek.
-Normalnie bym cię udusiła, za bycie zdrajcą, ale nie mam na to siły. - usiadłam przy stole.
-Chyba nie było aż tak źle. - spojrzał na mnie - O mój Boże, czy on cię uderzył? - podszedł bliżej.
-To nie on, miałam wypadek samochodowy. - widząc jego minę opowiedziałam mu wszystko, co się stało po wyjściu z hotelu - Rozumiesz? Ten człowiek nie da mi żyć, dopóki będę oddychać, dlatego się ukrywam. Nie mam innego wyjścia, bo to się skończy albo jego śmiercią, albo moją.
-Szczerze, od dziecka wiedziałem, że taka zwariowana osoba jak ty będzie miała barwne życie, ale nie sądziłem, że skończysz w gangsterce. - usiadł naprzeciwko mnie - A co z Igorem? - spojrzał na mnie wyczekująco.
-Zdałam sobie sprawę z tego, że nie chce dłużej niszczyć tego związku ciągle uciekając. - spojrzałam mu w oczy.
-To znaczy? - zmarszczył brwi.
-Że niedługo możesz zobaczyć artykuł, że zamknęli mnie za morderstwo.
-Nie żebym to popierał, ale on ci zabił dziecko, oko za oko czy coś. - o dziwo bardzo spokojnie to przyjął - Ale mam nadzieję, że jak wrócisz do Piastowa to nie będziesz latać po mieście jak jakaś psychopatka z nożem. - zaśmiałam się na jego słowa.
-Dopóki znowu mi nie wejdzie w drogę, nie masz się o co bać. - odpaliłam telefon.

Zauważyłam masę powiadomień z różnych stron informacyjnych. Widząc nagłówki, weszłam na jedną z nich.

-Chyba mój stary znajomy da mi spokój na dłuższy czas. - mruknęłam czytając.

Wypadek na moście Dębnickim w Krakowie

Kierowca ubera stracił panowanie nad pojazdem i uderzył w samochód na sąsiednim pasie.

W dniu 26 maja 2023 roku około godziny 19 doszło do kolejnego wypadku na moście Dębnickim. Na miejscu znajdują się już organy władzy. Kierowca ubera, jak się później okazało, wcześniej już karany, stracił panowanie nad pojazdem. W trakcie przewozu pasażera doszło do wypadku, w wyniku, którego trzy osoby trafiły do szpitala. Pasażerka prawdopodobnie pod wpływem szoku uciekła z miejsca wypadku, jej tożsamość jest nieznana. Późniejsze badania okazały, że kierowca był pod wpływem silnych narkotyków, za co odpowie w sądzie, grozi mu nawet osiem lat więzienia. Na ten moment znajduje się on w szpitalu, podobnie jak reszta poszkodowanych.

Przestałam czytać, czyli znowu wsadziłam go za kratki. Z jednej strony spoko, bo chociaż przez chwilę będę miała spokój. Ale z drugiej, cholera wie czy znowu nie ucieknie, jednak nie boję się, będę gotowa.

-Czyli przyczyniłaś się do wypadku. - podsumował Bartek.
-Że ty się nie boisz ze mną przyjaźnić. - przyłożyłam rękę do czoła.
-Przynajmniej nie jest nudno. - jego słowa nie podniosły mnie na duchu - Słuchaj, całe szczęście nikt nie zginął, a ty masz spokój. - dziwne, że w takiej sytuacji stara się mnie pocieszać.
-Zobaczymy na ile, bo jak tylko wyjdzie rozpęta się piekło. - mój przyjaciel domyślił się, żeby nie pytać.
-Ale na ten moment masz spokój i możesz wrócić do domu. - przypomniał mi o moim drugim problemie.
-Sama nie wiem. - przymknęłam na chwilę oczy - Z jednej strony o tym marzę, ale z drugiej boję się. - wyznałam.
-Niby czego? - zmarszczył brwi.
-Sam pomyśl, wrócę, ułożę sobie życie na nowo, a ten psychol ponownie mi je zniszczy. - wypuściłam głośno powietrze.
-Czyli dalej chcesz żyć w strachu? Nie możesz tego wciąż ciągnąć. Przestań się bać być szczęśliwa, wiem, że to co się stało jest dla ciebie wielkim ciosem. Jednak zasługujesz, żebym ułożyć sobie życie na nowo, z mężczyzną, który cię kocha. A jeśli ten skurwiel jeszcze raz spróbuję ci namieszać w życiu to przysięgam, że powieszę go za jaja na kościele Mariackim. - nie ukrywam, że mały uśmiech wkradł mi się na twarz.
-Masz rację, jebać tego skurwiela, chce w końcu być szczęśliwa. - wstałam od stołu.
-Teraz zrobisz jak w filmach, pójdziesz do Igora i będziecie żyć długo i szczęśliwie? - zaśmiał się.
-Nie, teraz idę po wino i dwa kieliszki, bo nie wiem, kiedy znowu się razem napijemy. - ruszyłam do lodówki.

Wieczór spędziłam bardzo miło w towarzystwie przyjaciela. Podniósł mnie na duchu i pomógł mi postawić własne życie na dobre tory. Nie ukrywam, że trochę szkoda będzie mi go opuszczać, ale ma rację. Muszę wrócić do swojego życia, bardzo tęsknię za swoimi przyjaciółmi i rodziną.

-A więc jaki plan na dzisiaj? - zapytał mnie Bartek.
-Napisze Igorowi, żeby tu przyjechał i chyba muszę się pakować. - rozejrzałam się po mieszkaniu.
-Co z nim zrobisz? - zapytał.
-Cóż, nie tak dawno je kupiłam, nie chce go sprzedawać, znasz może kogoś kto by chciał je wynająć ode mnie? - zapytałam.
-Masa moich znajomych szuka mieszkam w Krakowie, polecę cię. - poklepał mnie po ramieniu - A teraz pisz do Romeo. - wręczył mi mój telefon.

Nie czekałam długo, bo po dziesięciu minutach był u mnie szatyn.

-Matko, co ci się stało? - zapytał od razu po zobaczeniu mojej twarzy.

Może o tym nie mówiłam, ale nie wyglądam najlepiej po wczoraj, jednak nie mogę iść do szpitala. Od razu by mnie mogli połączyć z wczorajszym wypadku, poza tym to kilka stłuczeń.

-Później ci wyjaśnię. - machnęłam ręką.
-Ja was zostawię samych, obiecuje, że odwiedzę was w Piastowie. - uśmiechnął się brunet.
-Dzięki za pomoc. - szatyn przybił z nim piątkę.
-Nawet nie wiesz jak będę tęsknić za naszym winkowaniem co weekend. - czułam, że zbiera mi się na łzy.
-Nie żegnamy się na zawsze, będziemy się odwiedzać kochana. - uściskał mnie.
-Uciekaj już, bo się rozpłaczę. - mruknęłam w jego koszulkę.
-Do zobaczenia. - odsunął się.
-Do zobaczenia. - i wyszedł.

Dziwnie mi się zrobiło ze świadomością, że nie spędzimy tego weekendu jak zawsze. Mam na myśli wino i ploteczki, jednak nie mogło to trwać wiecznie, muszę wrócić.

-Fajne masz mieszkanie. - rozejrzał się Igor.
-Dziękuję, planuje je komuś wynająć. - spojrzałam na niego.
-Czyli wracasz? - wyszczerzył się, nic nie odpowiedziałam tylko pokiwałam głową, szatyn mocno mnie objął i okręcił wokół własnej osi - Nawet nie wiesz jak się cieszę. - postawił mnie na ziemi.

Patrzeliśmy tak na siebie, kiedy to ja nie wytrzymałam i załączyłam nasze usta w długo wyczekiwanym pocałunku. Nie zwalnialiśmy tempa, oplotłam nogami biodra szatyna, a ten ruszył w kierunku kuchni. Posadził mnie na blacie, oderwał się ode mnie  na chwilę, by ściągnąć mi koszulkę. Nie byłam mu dłużna, po chwili nasze ubrania leżały na ziemi.

-Jesteś tego pewna? - przerwał pocałunki.
-Nawet nie wiesz jak o tym marzę. - ponownie załączyłam nasze usta.

Szatyn powoli we mnie wszedł, przez co z moich ust wydobył się cichy jęk. Na moim ciele pojawila się gęsia skórka, nie wiem czy przez tą przyjemność, czy przez zimny blat.
Z każdą chwilą ruchy jego bioder przyspieszały, a ja czułam, że jestem coraz bliżej, z tego co widzę Igor również. Gdy w końcu nadszedł ten moment głośno zajęczałam i opadłam na blat, chłopak skończył chwilę po mnie.

-Kurwa. - zaklął opadając na mnie - Jak mi tego brakowało. - uśmiechnął się.
-Mi też. - pocałowałam go.

Po upojnej chwili, zaczęliśmy ogarniać mieszkanie, spakowałam się, po czym przyszedł czas na opuszczenie Krakowa.

Fuck it |ReTo| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz