26. Co Do Kurwy?

895 37 3
                                    

Kurwa.

Paulina leżała na ziemi, jakiś chuj ją postrzelił. Dziewczyna wycelowała w kogoś, spojrzałem na początek lasu, stał tam jakiś chłopak, ale nie długo. Przybysz go zastrzeliła, po czym zamknęła oczy.

-Paulina? Nie, kurwa nie. - uklęknąłem przy niej - Proszę cię, nie zamykaj oczu. - schowałem jej pistolet do kieszeni bluzy, po czym wziąłem dziewczynę na ręce.

Otworzyłem drzwi od mojego samochodu po czym posadziłem ją na miejscu pasażera i zapiąłem pasy. Szybkim krokiem okrążyłem pojazd i po sekundzie odjechaliśmy z tego okropnego miejsca.

Dosłownie po dziesięciu minutach byliśmy pod miejskim szpitalem. Ponownie wziąłem fioletowo włosą na ręce i skierowałem się do wejścia.

Podbiegłem do pierwszej lepszej pielęgniarki. Była to młoda kobieta, może z dwadzieścia lat.

-Proszę, pomóżcie mi. - brunetka odwróciła się - Ona została postrzelona, potrzebuję pomocy. - zacząłem panikować.

Poczułem się tak samo bezradnie jak za czasów, gdy byłem dzieckiem. Ten chuj, który inaczej nazywał się moim ojcem znęcał się nade mną i moją mamą. Nie Igor, nie teraz, teraz jest ważne życie Pauliny.

Po chwili przybiegły dwie inne pielęgniarki, a za nimi lekarze. Wzięli Przybysz na nosze i zaczęli jechać wgłąb korytarza. Przez chwilę stałem tam jak ten kołek i zastanawiałem się, co tu się odjebało. Szybko ocknąłem się i ruszyłem za nimi.

-Co z nią będzie? - skierowałem to pytanie do lekarza.
-Jedziemy na blok operacyjny, straciła dużo krwi. - wjechali na jakąś sale, a ja zostałem na korytarzu.

Splotłem palce na karku i głośno wypuściłem powietrze. Nawet nie chce teraz myśleć o chuj chodziło z tą całą sytuacją na wzgórzu. Nie obchodzi mnie to, że zabiła dwóch typów, jestem cały w krwi czy fakt, że mam broń w kieszeni. Jedyne co mnie w tej chwili obchodzi to życie Przybysz.

Spojrzałem na naścienny zegarek, wskazywał on godzinę dwudziestą czterdzieści.

-Może chce pan wody? - obok mnie pojawiła się młoda pielęgniarka, ta sama, do której podbiegłem na początku.
-Nie, dziękuję.
-Jest pan pewien? To może trochę potrwać. - spojrzała na mnie swoimi dużymi oczami.
-Zdaje sobie z tego sprawę. - olałem ją.
-No dobrze, a czy mogę prosić o autograf? - zaczęła kręcić pasmo włosów na palcu, co za upierdliwa kobieta.
-Myślę, że to nie jest odpowiedni moment na autografy. - spojrzałem przez małe okienko w drzwiach, za którymi zniknęli wszyscy lekarze.
-Rozumiem. - weszła do sali, gdzie znajdował się sens mojego życia.

* * *

Boże ile można? Od dobrych trzech godzin chodzę w kółko po korytarzu. Próbowałem się uspokoić, ale nie mogę.
Nagle z sali wyszła młoda pielęgniarka, ta której odmówiłem autografu.

-I co z nią? Żyje? - dosłownie podbiegłem do niej.
-Myślę, że to nie jest odpowiedni moment na pytania. - co za szmata.

Wyminęła mnie kręcąc biodrami. Dziwię się, że tacy ludzie chodzą po ziemi. Chwile po niej z sali wyszła lekarka w młodym wieku.

-Przepraszam, co nią? - spojrzałem na kobietę z nadzieją w oczach.
-Straciła dużo krwi, ale żyje. Jej stan jest dobry, będzie żyć. Na razie jest w śpiączce i ciężko jest określić kiedy się obudzi. Radzę panu wrócić do domu, ale najpierw proszę wypełnić domukenty w recepcji. - spojrzała na mnie z troską w oczach.
-Dobrze.

Ruszyłem w kierunku wyjścia. No nie, ciekawe czy zgadniecie jaka kobieta siedzi na recepcji. Oczywiście, że moja ulubiona pielęgniarka.

-Mam wypełnić papiery dotyczące postrzelonej dziewczyny. - powiedziałem szorstko.
-Masz. - rzuciła mi pod nos kilka kartek i długopis.

Nawet nie chciałem na nią tracić czasu. Zacząłem wypełniać papiery dotyczące dziewczyny.

Na samym końcu podałem mój numer jako telefon kontaktowy. Oddałem kobiecie papiery po czym opuściłem szpital. Będąc w samochodzie oparłem głowę o kierownicę i głośno wypuściłem powietrze. Ten dzień jest pojebany.

Po krótkiej chwili postanowiłem pojechać do mieszkania dziewczyn, by poinformować Gabi o wypadku Pauliny.
Droga nie zajęła mi długo, bez pukania wszedłem do środka.

Gabi pov

Razem ze znajomymi siedzieliśmy, rozmawialiśmy i śmialiśmy się, gdy usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi. Od razu wstałam i skierowałam się do drzwi.

-Zaczynałam się już martwić, wiesz która godzina? - jednak zamiast Pauliny w przedpokoju stał Igor, miał krew na rękach - Co do kurwy? - to były jedyne słowa jakie byłam w stanie z siebie wydusić.
-Gabi proszę cię, idź usiądź do salonu. Ja się ogarnę i wszystko ci opowiem. - szatyn zaczął zmierzać do łazienki.
-Nie, ja musze teraz się dowiedzieć o co chodzi. - trzymałam na swoim.
-Igor, stary. Gdzieś ty był? - obok mnie pojawił się Adrian - Co jest kurwa?
-Usiądźcie w salonie, za chwilę do was dołączę.

Nie powiem, jestem przerażona. Jak na szpilkach czekałam, aż szatyn przyjdzie do salonu. Dopiero po jakichś dziesięciu minutach usłyszałam jak otwierają się drzwi łazienki.

-Dłużej się nie dało? - zapytałam, gdy Bugajczyk wkroczył do salonu.
-Wiesz jak ciężko jest zmyć krew? - usiadł na krześle.
-No wiem. - każdy obecny w salonie spojrzał na mnie przerażonym wzrokiem - No co? Okres. - wzruszyłam ramionami - To co się stało?
-Paulinę postrzelili, ale spokojnie jest już po operacji. Straciła dużo krwi i jest w śpiączce, ale będzie żyć.
-Jak to kurwa postrzelili?! - wstałam z kanapy.
-Była ich trójka.

Na myśl przyszli mi Hruzo i Kuba, ale kto był tym trzecim? Bez zbędnego gadania ruszyłam w stronę drzwi po drodze zgarniając kluczyki do mojego Bugatti. Chwilę później z piskiem opon odjechałam spod bloku.

Fuck it |ReTo| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz