Rozdział 5

248 8 0
                                    

Po skończonej rozmowie skierowałyśmy się w stronę uczelni. Lily miała ćwiczenia z prawa cywilnego, a ja wykład z prawa karnego. Udałyśmy się w dwie różne strony budynku.

Wchodząc do auli, na której miał się odbyć wykład, moje oczy od razu dostrzegły bruneta w czarnej bluzie, który złapał ze mną kontakt wzrokowy. Wpatrywał się we mnie tymi swoimi ciemnymi tęczówkami, sprawiając, że w sekundę zaschło mi w gardle.

Niepewnie udałam się na koniec sali, aby mimo wszystko trzymać się od niego z daleka. Jednak nie było mi to pisane, bo już po chwili zajął miejsce obok mnie. Od razu poczułam intensywny zapach jego perfum wymieszany z zapachem nikotyny.

– Zaczynam podejrzewać, że naprawdę mnie śledzisz, Biedroneczko – oznajmił, patrząc na mnie i lekko się uśmiechając.

Starałam się unikać z nim kontaktu wzrokowego, który bardzo mnie peszył. Nie lubiłam tego, dlatego patrzyłam przed siebie, zauważając, że aula zaczyna wypełniać się studentami. Szczególnie stresujące było to, że każdy przyglądał się naszej dwójce. Cóż, nic dziwnego, skoro właśnie siedziałam obok kryminalisty, który niedawno wyszedł z więzienia.

– Tak jak już ci mówiłam w piątek, mam naprawdę lepsze rzeczy do roboty niż śledzenie zapatrzonych w siebie dupków – odburknęłam, wciąż ignorując jego twarz.

– Dupę mam akurat zajebistą – odpowiedział, dumny z siebie. – Powiedziałbym, że prawie tak samo, jak moje drinki.

– Twój drink wcale nie był zajebisty – oznajmiłam, otwierając zeszyt.

– Dobrze wiem, że ci smakował. Widziałem to w twoich oczach.

– Nieprawda – odburknęłam łapiąc z nim kontakt wzrokowy.

– Prawda.

– Nie.

– Tak.

– Możemy już skończyć? Wykład się zaczyna – oznajmiłam, wskazując ręką na mężczyznę z czarnymi włosami, który uruchamiał komputer.

– Jak chcesz – oznajmił. – Ale i tak wiem, że ci smakował – wyszeptał mi do ucha.

Poczułam dziwny ścisk w żołądku, kiedy znalazł się tak blisko mnie. Chciałabym tylko zaznaczyć, że bliższy kontakt fizyczny z płcią przeciwną był dla mnie obcy.

Nie przykładałam większej wagi do związków czy innych relacji. Kiedy każdy wokół mnie chodził na randki i pieprzył się po kątach, ja w tym czasie uczyłam się i starałam się o dobrą przyszłość. Nie chciałam być ograniczana w dążeniu do celu.

Dzięki temu, że nie miałam bliższych przyjaciół to nie miałam problemu z przeprowadzką do Nowego Jorku. Moje życie w Los Angeles było dobre. Chodziłam do jednej z najlepszych szkół w mieście, miałam liczne stypendia naukowe, z których odkładałam pieniądze na studia. Od zawsze wiedziałam, że będę studiować gdzieś dalej. Dostałam się na wiele uczelni, ale ostatecznie zdecydowałam się na Nowy Jork.

Po śmierci taty dosyć mocno się załamałam. Nie chciałam z nikim rozmawiać. Przestałam się przywiązywać do ludzi, bo wiedziałam, że jeśli pewnego dnia odejdą z mojego życia to będzie mi tak samo ciężko, jak było, kiedy musiałam pożegnać tatę. Miałam wtedy jedynie dwanaście lat.

Zmarł w wypadku samochodowym, z winy jakiegoś skurwiela, który chciał się pochwalić swoim nowym Porsche. Tak się chwalił, że nie zauważył czerwonego światła i wjechał wprost w auto mojego taty. Okazało się, że kierowca Porsche był naćpany, co utrzymało go przy życiu. Jednak za spowodowanie śmierci i zażywanie mocnych narkotyków oraz ich handel skazano go na dożywocie.

The Rules We Broke. Dylogia Rules #1 [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz