Rozdział 20

187 10 1
                                    







Skąpana łzami i zamęczona dręczącymi myślami szłam przez ulice Nowego Jorku. Straciłam poczucie miejsca i czasu. Nie wiedziałam, gdzie dokładnie się znajdowałam ani która była godzina. Panująca wokół mnie ciemność nie pomagała mi w rozpoznaniu danego miejsca.

Wytarłam mokre od łez policzki, a następnie wyjęłam telefon z kieszeni spodni. Zegar na wyświetlaczu urządzenia wskazywał chwilę po północy. Weszłam w kontakty i wybrałam numer do Lily. Dziewczyna odebrała po dwóch sygnałach.

– Nix? – zapytała przejęta, nieco zachrypniętym głosem. – Gdzie jesteś?

– Nie wiem. – Pociągnęłam nosem. Zaczęłam rozglądać się wokół. – Ja... chyba się zgubiłam – powiedziałam, denerwując się na siebie i swoją głupotę.

– Wyślij mi swoją lokalizację. Zadzwonię do Logana i przyjedziemy po ciebie, okej? – zapytała łagodnym tonem.

– Okej. – Skinęłam głową i przerwałam połączenie.

Nieco drżącymi dłońmi wysłałam jej swoją lokalizację. Jak na złość, niedługo po tym mój telefon się rozładował.

– Cholera – warknęłam do siebie.

Liczyłam na to, że Lily udało się zapamiętać lokalizację i pojawi się niedługo razem z chłopakiem.

Schowałam urządzenie z powrotem do kieszeni spodni i zaczęłam rozglądać się po okolicy. Wokół znajdowały się tylko drzewa i polna uliczka. Szelest drzew wydawał się być coraz bardziej przerażający, a kurtka nie ogrzewała mnie już aż tak bardzo, jak jeszcze kilka godzin wcześniej. Kolejne minuty mijały, a moje zdenerwowanie stale rosło.

Zaczęłam przebierać nogami i pocierać dłońmi swoje ramiona, aby choć odrobinę się ogrzać. Od zimna pociągałam co chwilę nosem, a z ust wydobywała się biała para.

Moją uwagę przykuł coraz wyraźniejszy warkot silnika. Poczułam ulgę, z myślą, że moi przyjaciele właśnie po mnie przyjechali. Ulga i radość nie trwały jednak długo, kiedy znajomy pomarańczowy Ford zatrzymał się obok mnie. Z auta wysiadło dwóch mężczyzn w ciemnych ubraniach.

– Witaj ponownie, Nicole – odezwał się jeden z nich. Ten z czarnymi oczami, którego widziałam już wcześniej. 

Mimo panującego mroku widziałam jego wzrok na sobie, który sprawił, że przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz po kręgosłupie. 

Nie byłam mądra wybierając się na spacer w środku nocy do miejsca, którego nie znałam, lecz wszystko przez to, że nie myślałam racjonalnie. Wszystko przez niego.

Moje serce zaczęło wystukiwać niespokojny rytm. Mięśnie mi się spięły, aż w pewnym momencie nie potrafiłam się ruszyć. Stałam nieruchomo i obserwowałam dwóch mężczyzn. Ten, z którym się już widziałam stał niebezpiecznie blisko mnie, a drugi był oparty o bok auta. 

– Twój chłoptaś nie ostrzegł cię, że nie wolno chodzić samemu po lesie o zmroku? – zapytał, unosząc jedną brew. – Szczególnie takim ładnym i bezbronnym dziewczynom, jak ty – dodał, podchodząc jeszcze bliżej mnie. Wstrzymałam oddech, kiedy nasze klatki piersiowe dzieliły milimetry. Czułam jego ciepły oddech na swojej twarzy. 

Nie odpowiedziałam.

Chwycił mój prawy policzek i starł łzę opuszkiem kciuka. Wzdrygnęłam się na ten dotyk. Nawet nie wiem, w którym momencie moje policzki ponownie stały się mokre od płaczu.

– Pamiętasz, jak mówiłem ci, że każda dziewczyna, która się do niego zbliży, poniesie za to karę? – Zadał kolejne pytanie, a ja jedynie skinęłam głową. – Cóż, dzisiaj jest dzień twojej zapłaty. – Zaakcentował przedostatnie słowo, zniżając brwi.

The Rules We Broke. Dylogia Rules #1 [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz