Jechaliśmy autobusem w stronę hostelu. Było dosyć chłodno więc nie widzieliśmy innego wyjścia.
Chris przez ten cały czas się do mnie nie odzywał. W takim razie też nic nie mówiłam, może miał potrzebę posiedzieć w ciszy?...
Wyszliśmy z pojazdu i weszliśmy do hostelu. Szłam pierwsza, Chris szedł kilka metrów za mną.
Chwile później byłam już w środku pokoju.Szybko rozpakowałam torbę z jedzeniem od mamy Chrisa i włożyłam wszystko do mini lodówki, która stała na szafce.
Zdjęłam płaszcz i buty, następnie położyłam się na łóżku.
Była już osiemnasta, powoli się ściemniało.
Chris również się rozebrał, wypakował część rzeczy i zaniósł je do łazienki.Było dziwnie.. jakbyśmy conajmniej się pokłócili, nie rozumiem o co chodzi.
Chłopak wrócił z toalety i usiadł obok mnie na łóżku.
- Stało się coś? Powiedziałam coś nie tak?
- Ty nie..
- No to czemu jesteś taki bez wyrazu?
- Nie jest Ci przykro? Nie jesteś zła? Nie wiedziałem jak zareagować.
Zabrałam ze swojego domu kilka świeczek, wstałam i postanowiłam je odpalić.
Zgasiłam światło i tak siedzieliśmy z lekkimi poświatami płomieni.- Nie rozumiem.. czemu miałobyć mi przykro? Mów jaśniej.- mruknęłam, po czym usiadłam obok chłopaka.
- Moja mama..
Ahh. Rozumiem.
Położyłam swoją dłoń na Chrisa.
Wydawało się, że przejmował się tym bardziej ode mnie..- Chris.. ja nie jestem zła. Przecież oni o niczym nie wiedzieli.. w sumie to całkiem miłe, że chcieli mnie bardziej poznać.
- Stresowałem się.
- Nie potrzebnie, aaa i dziękuję.. nie powiedziałeś im o niczym, dopiero dowiedzieli się ode mnie.
...
Wytłumaczyliśmy sobie wszystko. Ogólnie to dogadaliśmy się pod każdym możliwym względem, wiec jest wspaniale.Poszłam do łazienki.. z potrzebą.
Umyłam dłonie, nałożyłam krem i wyszłam do Chrisa.
Wyglądało na to, że śpi..albo tylko udaje.Przypomniało mi się, że miałam z nim o czymś pogadać.. Dla mnie to była bardzo poważna sprawa, uważałam że powinien o tym wiedzieć. Jesteśmy dosyć blisko więc..
Kolejny mój krok, którego normalnie bym nie zrobiła.. ale przy nim czuje się tak.. inaczej.
Chłopak leżał na plecach, więc długo nie myśląc położyłam się na jego brzuchu.
Trochę się rozbudził, ale widoczniej dalej chciał spać.. wsunął dłoń w moje włosy i bawił się nimi.Wpatrywałam się w sufit, nie wiedziałam od czego zacząć.. a bardzo dobrze wiedziałam, że chce mu powiedzieć już wszystko.
- Muszę ci coś powiedzieć.- szepnęłam.
Chłopak mruknął dając znak, że mnie słucha.
Stresowałam się nie wiedziałam jak zareaguje.
Uniosłam się i oparłam o oparcie łóżka.- Skoro chcemy robić coś na poważnie.. to musimy być ze sobą szczerzy..
Chris automatycznie otworzył oczy i również usiadł.
Już miałam mówić, kiedy przerwał mi telefon.
To szef.- Halo?
- Jutro masz wolne, będę cały dzień w firmie, więc nie ma sensu żebyś przychodziła.
- Ohh, to wspaniale! Dziękuję bardzo.
Rozłączył się.
No dobrze Amy, wracamy. Dasz radę.
- Plotki, które krążą w szkole.. to prawda.
- Co?- zapytał.
- Zabiłam ją.
- Amy.. co ty gadasz..
Próbowałam nie płakać.. każde wspomnienie o niej. Dość.
- To moja wina, że nie żyje. Gdyby nie ja..
Patrzył na mnie przerażony. Siedział zmieszany.. nie dziwie mu się.
Łza spłynęła po moim policzku, opuściłam głowę w dół.
- Kłóciłyśmy się o coś.. Już nie pamiętam o co chodziło..wyszłam do niej na korytarz, prawdopodobnie podawałam swoje kolejne argumenty. Ona się cofała.. chwyciłam za jej ramię i, i ją odepchnęłam.- głos mi trząsł.
Dłonie były całe w pocie, a policzki we łzach. Tak bardzo za nią tęsknie.
- Noga się jej zsunęła.. upadła na schody. Uderzyła głową o róg stopnia.
Krwawiła.. tak bardzo krwawiła. Cała zbladła i zaczęła wymiotować. Podbiegłam do niej.. Ledwo wyczuwałam puls. Odrazu zadzwoniłam po pogotowie, przyjechali..ale ona już nie żyła.I po wypowiedzeniu tego ostatniego zdania, zaczęłam się krztusić własnymi łzami. To był moment kiedy już nie wytrzymałam, za dużo emocji na raz. Tak bardzo tęsknię.
- Tak bardzo ją kochałam. Bardzo.. mocno.
Szlochałam.
Chris złapał za moje ramiona i pociągnął wprost na siebie.
Trzymał mnie i delikatnie gładził moje plecy.
Cały czas byłam przytulona do jego klatki piersiowej. Nie chciałam wychodzić z uścisku..- Chcesz iść do niej na cmentarz? Przejdziemy się.- szepnął.
- Jej tu nie ma. Jest kilkanaście kilometrów stąd.
Poczułam jak głęboko westchnął. Rozumiem, chciał dobrze.
Nie odtrącił mnie. Nie powiedział nic złego. Nie powiedział zupełnie nic.
- Ja nie chciałam...- szepnęłam.
- Już.. ciii.
▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎
Słowa: 700
29.10.23dajcie gwiazdkę☆.. dziękuję
CZYTASZ
Ostatnia Szansa- to twój wybór.[ZAKOŃCZONE]
عاطفيةOn był nowym, lubianym uczniem. Ona była samotna i wykluczona ze środowiska. On cieszył się życiem. Ona chciała mieć kochającego ojca. On był nią zainteresowany. A Ona? Nie trawiła go. "Zaczynamy się starać, wtedy kiedy to tracimy."- szepnął.