Rozdział IV - rekruci organizacji

409 14 2
                                    


Szliśmy tak kawałek w milczeniu aż Adrien nie wyprzedził mnie i zastawił drogę.

-Teraz najważniejsze. Nikt, ale to nikt nie może się dowiedzieć kim jesteś, informacja o twojej prawdziwej tożsamości mogłaby zrujnować cały ten cyrk przed nami.

- Czyli jak mam się przedstawić?- Zapytałam, jeśli mam być szczera to podejrzewałam że moja godność może tu zaszkodzić. - Dasz mi jakieś zmyślone akta zmyślonej dziewczyny?

- Błyskotliwa i domyślna jak zawsze zresztą, ale tak dostaniesz twoje zmyślone akta zmyślonej dziewczyny.- Zakpił podając mi teczkę.

Wyglądała jak z tych wszystkich filmach akcji co główny bohater musi się ukrywać. Szliśmy tak jeszcze kawałek aż doszliśmy do zebranych osób, każdy zajmował się sobą więc miałam czas na zaznajomienie się z nową sobą. Tak jakby nową.

- Ariana Willow, serio Adrien spodziewałam się czegoś gorszego.

- No widzisz, ma się tą wyobraźnię. A i najważniejsze każdy tutaj ma zmyślone tożsamość więc nie przywiązuj się zabardzo, oczywiście macie zabronione mówienie o tym kim naprawdę jesteście.

No dobra co my tu dalej mamy. Miejsce urodzenia Londyn, data urodzenia 20.09.2005, wykształcenie medyczne, specjalizacja ... . No wygląda spoko, a chwila rodzina brak?

-Adrien, jak ktoś spyta o moją rodzinę to co mam odpowiedzieć?

-To co masz napisane, chyba proste nie?

- No ale wiesz, żeby wzbogacić moją postać trzeba dopracować wszystko czyż nie? - Zasugerowałam i posłałam w jego kierunku zadziorny uśmiech, niech wie że też znam się na takich rzeczach, a przynajmniej niech to tak wygląda. - Co ty na to żeby mój brat I rodzice zginęli w wypadku samochodowym?

Adrien zmróżył oczy i głęboko westchną, chyba miał mnie już dość dzisiejszego dnia.

- Może być. - Odparł i przesuną mnie naprzeciwko siebie a następnie odwrócił.
Wszyscy zebrani zaczynali się tak ustawiać, członkowie organizacji stawali za osobami, które wybrali. No właśnie wybrali ale do czego?

* * *

Nagle przed nami pojawił się Charles i kilku innych mężczyzn zapewne innych członków organizacji.

- A więc witam wszystkich na tego rocznym zebraniu rekrutów organizacji, zapewnie większość z was nie ma pojęcia co to tak właściwie robi. Każdy z was został wybrany przez zasłużonego członka organizacji jest to dla was szansa na wstąpienie w nasze szeregi. Wykażcie się rozwagą, sprytem, zaangażowaniem a także oddaniem te cechy pomogą wam przejść szkolenie a wtedy zajmiecie należne wam miejsce. -Powiedział i rozejrzał się po osobach stojących przed nim, swoje spojrzenie najdłużej pozostawił na mnie, w sumie mu się nie dziwiłam widział mnie raz w życiu ale raczej nie zapomniał jak wyglądam.

- Choć idziemy, już koniec tego wykładu teraz idziemy do rezydencji. Jak każdy z kandydatów masz tutaj własny pokój z łazienką.- Oznajmił wskazując gestem dłoni abym szła przed nim.

-Vincent też wystawił swojego kandydata ?

- Nie pamiętam czy Ci to mówiłem, ale odkąd zniknęłaś tym pierwszym razem Vincent odmówił znalezienia rekruta ponieważ uważał że szkolenie nowych ludzi jest niebezpieczne bo nigdy nie wiadomo czy nie zbuntują się przeciwko nam.

- Cały Vince.- Westchnęłam.- Czy ja ich jeszcze kiedyś zobaczę?

- Myślę że jeśli doskonale zdasz te testy to dołączysz do organizacji jako jeden z agentów albo nawet i zostaniesz pełnoprawnym członkiem.

- Jakim do cholery agentem, coraz bardziej przypomina mi to film akcji.- Warknelam.

- No a myślisz że Vincent to skąd bierze ludzi, jak trzeba kogoś znaleźć, albo załatwić? Każda jedna osoba była szkolona przez ludzi z organizacji. - Zakpił dalej mnie kierują tylko teraz już w samym budynku, który z kolei był użądony nie najgorzej na korytarzach stało pełno starych rupieci w gablotkach. Zapewne miały one jakąś wartość dla tych ludzi.


11.12.2023

•Rodzina Monet Ostatnia gra• cz.3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz