-Chwile, ale jak to nie było? To w takim razie co się stało i czemu czuje się jakby głowa miała mi zaraz eksplodować?
- No cóż- Will kucając przy mnie na trawie, podrapał się po karku i spojrzał nieobecnie na ziemię wyglądając jakby przypominał sobie tamto zdarzenie.
-Will, wszystko okej?- zapytałam po chwili gdy brat nadal się do mnie nie odzywał.
-Tak, wszystko jest dobrze malutka.- odpowiedział dalej z pustym wzrokiem, utkwionym w trawę pomieszaną z mchem o soczystym zielonym odcieniu.
-To powiesz mi co się tutaj, ze mną stało?-zapytałam, a zaraz po tym spróbowałam się podnieść. Udało mi się tylko dźwignąć na łokcie bo w głowie trochę mnie ćmiło, a obraz był lekko rozmazany, ale powoli wracał do swojej naturalnej postaci, chociaż nawet i to nie powstrzymało mnie od zmiany pozycji na powiedzmy siedzącą, z opartym ramieniem i głową o fotel, oczywiście zwróconą przodem do mojego ulubionego brata.
-Jechaliśmy leśną drogą aby uniknąć jak największej liczby samochodów w razie jakby ktoś był w stanie nas rozpoznać.- oznajmił - chwilę po tym jak zasnęłaś do ochroniarza napisał Adrien, z poleceniem żeby się nigdzie nie zatrzymywać bo jest jakiś przełom w sprawie i nie ma na co czekać, dlatego cię nie budziłem na postój, który mieliśmy sobie razem zrobić. Kiedy byliśmy kilka metrów od bramy wjazdowej na teren organizacji, zadzwonił Adrien i powiedział aby natychmiast zawracać bo są tam Vincent i świata trójca co więcej właśnie wchodzili do budynku.
-Co to ma do mojego bólu głowy oraz tego że napędziłam Ci stracha?-zapytałam unosząc jedną brew bo jakoś nie łączyło mi się to w całość. Może lepiej bym to zinterpretowała gdyby nie to że mózg działał mi na zwolnionych obrotach.
-Ochroniarz musiał wykonać na tyle szybki manewr na wąskiej drodze że trochę nami zatrzęsło tam z tyłu, a tobą malutka w szczególności. Samochodem tak zakołysało że bezwładnie uderzyłaś głową o szybę i to tym samym miejscem co w szpitalu, kiedy w szpitalnej łazience znalazł cię Tony. -wyjaśnił, teraz już intensywnie patrząc się w moje oczy i co chwilę przenosząc wzrok na bok głowy, którym to przywaliłam w samochodową szybę.
- Zdziwiłem się że to cię nie obudziło i od razu sam zacząłem to robić, ale bez skutku, więc kazałem się ochroniarzowi zatrzymać bo jadąc rozpędzonym samochodem, pomoc w takiej sytuacji była trochę trudna malutka.
- Aha, czyli dlatego jesteśmy w lesie?
-Dokładnie tak.
-A ile tu już siedzimy?
-Jakieś cztery godziny licząc znalezienie tej polany.
- Dobermany dalej tam siedzą że nie możemy jechać już do Organizacji?
-Jakie dobermany?-Zapytał Will z drwiną bo chyba domyślał się o kogo mi chodzi, ale sam chciał usłyszeć odemnie wyjaśnienie.
- Vinc, Dylan i bliźniacy, rzecz jasna.
-To tak, dobermany dalej tam siedzą i próbują wymusić ustalenie gdzie jesteś, ale z uwagi że to nie pierwsze twoje zniknięcie i nie pierwsza prośba o ustalenie tego, to członkowie nie chcą już się w to bawić i poświęcać na to czas bo każdy jest pewne wtajemniczony plan Adriena.
-To nie jest tylko jego plan, zapewna pomaga mu ojciec Maji i jeszcze dwóch innych facetów, to oni odpowiadają za akcję przeprowadzane przez obecnych rekrutów, którym jakby nie było dalej jestem. A teraz z innej strony- zagadnęłam marszcząc brwi
- w takim razie dlaczego śniło mi się że wjechało w nas auto?-Nie wiem Hailie, ale naprawdę dużego stracha mi napędziłaś.
-Wiem Will, ale teraz musimy zająć się sprawą organizacji.
CZYTASZ
•Rodzina Monet Ostatnia gra• cz.3
Novela JuvenilJest to kontynuacja mojej drugiej historii •Rodzina Monet dotrzeć do prawdy• Gdy dorosła już Hailie miała wróci do braci po małych wakacjach, w samolocie przed wylotem dosiada się do niej ktoś, z ofertą nie do odrzucenia. Ten ruch niestety wiąże się...