- Wynoś się stąd w tej chwili, ale to już! - Warkną Will wchodzą szybkim i burzliwym krokiem do pomieszczenia przy tym łapiąc Adriena za kołnierz koszulk. -Chyba na korytarzu wyraziliśmy się jasno co do twoich odwiedzin naszej... siostry.
- nigdy jeszcze w życiu nie widziałam mojego ulubionego brata tak wkurwionego i żeby nazwanie mnie siostrą przyszło mu z takim trudem. Gdybym była tą małą bezbronną Hailie na takie coś od Will'a zareagowałabym płaczem, ale w tej sytuacji nie mogłam liczyć że nie będzie czuł do mnie urazy za kolejne zniknięcie w moim wykonaniu i to na dodatek w współpracy z Santanem, którego chyba teraz każdy z moich braci za samo spojrzenie na mnie z checią ukręcili kark.-Will proszę zostaw go, on chciał mnie tylko przeprosić za to wszystko. - Powiedziałam licząc że opanuje swoje emocje, zostawi go w nie naruszonym stanie i da opuścić moją salę. - proszę. -Pisnęłam posyłając w jego kierunku błagalne spojrzenie.
-Wybacz Hailie że tak to powiem, ale w tej chwili się zamknij bo nie mam zamiaru teraz cię sluchać, a tym bardziej robił co chcesz.- Te słowa zdecydowanie nie tylko mnie zbiły z tropu każdy z pozostałej 4 braci i Adrien otworzyli szeżej oczy niedowierzając co tu właśnie zaszło.
- Okej, czyli tak stawiasz sprawę.- Szepnęłam, ale nie na tyle cicho żeby Will tego nie usłyszał i spuściłam wzrok gdzieś na podłogę. NIGDY, ale to nigdy nie spodziewałam się takiego odzewu w moim kierunku od ulubionego brata więc nie czekając nawet minuty dłużej wstałam z łóżka i mimo zawrotów głowy, które mnie nawiewiedziły może od zmiany położenia, a może od nadmiaru emocji ruszyłam w kierunku wyjścia.W tym momencie mało mnie to interesowało, priorytetem dla mnie było opuszczenie pomieszczenia i pójście jak najdalej od tego cyrku.
-Gdzie się wybierasz droga Hailie?-zagadną Vincent i automatycznie wszystkie oczy przeniosły się na mnie, która ledwo trzymała się na nogach, ale starałam się trzymać pozory mimo że co chwilę przed oczami mi ciemniało, a potem momentalnie obraz wracał na swoje miejsce.
Nic nie odpowiadając dalej ruszyłam w stronę obleganych przez całą 4 drzwi i dość brutalnie przecisnełam się przez nich. Miałam wrażenie że poszło mi to za łatwo, jakby mieli wywalone co zamierzam zrobić więc boso wyszłam na korytarz i odwróciłam się żeby nawiązać kontakt wzrokowy z Vincentem, który intensywnie się we mnie wpatrywał.-Wypisać się na żądanie.-odparlam, a po tym ruszyłam przed siebie znikając za zakrętem. Nie widzą mnie już, pomyślałam i pchnęłam drzwi od łazienki kierując się do jej rogu. Odparłam się plecami o ścianę pokrytą zimnymi kafelkami i automatycznie z większą niż planowałam siłą zjechałam w dół, a moją głowa jak na zawołanie przylgnęła do sąsiadującej ściany. Nie do końca wiem jak długo znajdowałam się w takiej pozycji, ale kiedy odzyskałam świadomość poczułam jak coś ciepłego i mokrego spływało po moich włosach, szyi i ramieniu. Moja ręka powędrowała w tamtą stronę, kiedy dotknęłam cieczy i uniosłam dłoń na wysokość oczu zobaczyłam krew prawdopodobnie cieknącą z mojej głowy. Chyba kiedy opadła mi żeby ją oprzeć to trochę za mocno przyłożyłam nią w kafelki, a ból fizyczny zmieszał się z tym emocjonalnym dlatego nic nie poczulam. Moja reakcja na to mogła zdziwić wiele osób, większość by panikowała i odrazu udał się po pomoc, mi natomiast było już wszystko jedno co się ze mną dzieje. Przymknęłam jeszcze na chwilę oczy żeby jakoś nastawić się do wstanie i pójście po wypis, nie do końca jednak wiem ile trwała ta moja chwila bo obudziło mnie nie przyjemne uczucie pieczenia na policzku. Z niechęcią otworzyłam oczy żeby zobaczyć co jest tego przyczyną i zobaczyłam Tony'ego szczypiącego mnie właśnie w policzek, a kiedy zorientował się że patrzę na niego chociaż średnio kontaktującym wzrokiem zaczął mnie podnosić i przeklną gdy zobaczył krew na ścianie, szybko przytknął mi dłoń do boku głowy i znowu zaczął klnąć na widok czerwieni pozostawionej na jego palcach po zetknięciu z raną. Wtedy już wziął mnie na ręce i wyniósł z łazienki kierując się zapewne do sali, a po drodze krzycząc do kogoś że mnie znalazł i żeby wezwał lekarza do sali. Tony szedł szybko, ale jego ramiona pozostawały stabilne aby mną nie bujało i tym samym nie pogarszało mojego stanu. Chociaż w tym momęcie mój stan zdrowia był najmniej ważną rzeczą dla mnie i nawet jakby Tony mnie teraz upuścił to szczerze,nie zrobiło by mi to większej różnicy. Nic już nie robiło mi różnicy, no może poza rozmową z braćmi, ale na to chyba nie mam co liczyć w najbliższym czasie.
14.01.2024
CZYTASZ
•Rodzina Monet Ostatnia gra• cz.3
Teen FictionJest to kontynuacja mojej drugiej historii •Rodzina Monet dotrzeć do prawdy• Gdy dorosła już Hailie miała wróci do braci po małych wakacjach, w samolocie przed wylotem dosiada się do niej ktoś, z ofertą nie do odrzucenia. Ten ruch niestety wiąże się...