Jechaliśmy tak jakiś czas, a żadne
z nas nie postanowiło przerwać ciszy, która nas otaczała. Siedziałam dalej z głową odchyloną na zagłówek, ale wzrok utkwilam w leśnych drzewach, które mijaliśmy z dużą prędkością. Cały czas myślałam jak mogą się potoczyć te sprawy i starałam się wyobrazić alternatywne zdarzenia oraz moje reakcje na nie. Słyszałam gdzieś, kiedyś że takie robienie scenariuszy pozwala na szybką i dobrą reakcje w razie zagrożenia, które może nadejść niespodziewanie.
Gdy skończyłam męczyć moją wyobraźnię okazało się że jesteśmy na miejscu więc wysiadłam z auta i ruszyłam za Adrienem, zatrzymaliście się dokładnie 8 metrów od bocznego wejścia, które zrobił już wcześniej dla nas Danilo. Byliśmy otoczeni ciemnym, iglastym lasem co idealnie nadawało się na nasz kamuflaż, w którym mogliśmy posprawdzać raz jeszcze czy sprzęt jest kompletny, sprawny i gotowy do działania. Założyłam kaptur na głowę
i odbespieczyłam swoją broń, wymieniłam porozumiewawcze spojrzenie z Adrienem. W jednej sekundzie ruszyliśmy do dziury w siatce będąc osłaniani przez ludzi z każdej naszej strony i resztę kryjącą się jeszcze między gęstymi gałęziami drzew.- Trzymamy się razem, pamiętaj Hailie. - Powiedział Adrien zerkając na mnie.
-Dobrze. - odpowiedziałam krótko i szłam dalej przed siebie uważnie nasłuchując i obserwują otaczający mnie teren. Nagle usłyszałam strzał, szybko przyległam do ściany budynku i uniosłam broń trzymając ją dwiema rękoma.
Walka o życie się zaczęła. Pomyślałam słysząc coraz więcej strzałów nie tak daleko mnie. Udało nam się wejść do budynku gdzie od razu ludzie Rydera wszczęli alarm
i odpowiedzieli na nas bronią, nie oszczędzając nikogo. Tak samo jak my.
Ja i Adrien staraliśmy się na razie trzymać na uboczu tak jak zakładał nasz wcześniejszy plan działania, ale gdy tylko zauważyłam Rydera trzymającego
i prowadzącego gdzieś Shane'a nie potrafiłam. Poprostu nie potrafiłam zostać
i patrzeć jak wlecze gdzieś mojego poobijanego brata. Bez większego namysłu pobiegłam w stronę schodów prowadzących na piętro po drodze robiąc nie raz użytek z przedmiotu trzymanego w dłoniach. Słyszałam jak Santan krzyczał moje imię, że mam natychmiast wracać, że mam trzymać się planu, ale nie mógł za mną pobiec bo miał na karku jednego z ludzi Rydera.
Biegłam ile miałam sił w nogach, byłam zdziwiona że Ryder Hardy, człowiek, który zaporzyczył się u mojego najstarszego brata miał swoją siedzibę w tak ogromnym budynku, w którym udało mu się mnie zgubić. Błądziłam minutę czy dwie po korytarzach aż zobaczyłam niedomknęte drzwi i krzyki dochodzące z pomieszczenia, kryjącego się za nimi. Rozpoznałam w nich głos brata, ale tylko starszego z bliźniaków więc gdzie do cholery jest Tony?!
Wpadłam do pokoju z bronią na wysokości mojej brody cały czas mając ją skierowaną w Rydera uśmiechającego się do mnie szyderczo. Oczy mi pociemniały gdy ujrzałam Shane'a z raną na głowie, ledwo stojącego na nogach, a jakby tego było mało miał przyciściętą metalową spluwę do skroni.-WYPUŚĆ MOJEGO BRATA I TO NATYCHMIAST ! - krzyknęłam aby moja wypowiedź brzmiał jak najbardziej twardo.
- Skąd te nerwy laleczko? - prychną patrząc na moją postać rozbawionym wzrokiem - przecież mu nic nie robię.
- ZOSTAW. GO. W. TEJ. CHWILI. - warknęłam donośniej, mocniej ściskając broń w rękach. -GDZIE JEST ANTHONY? - zapytałam zaciskając szczękę i poprawiając pozycję.
- Że kto?
-Mój drugi brat.
- A że ten - Zaśmiał się, przyciskając mocniej pistolet do głowy mojego brata. - zwiał, ale spokojnie ten tu już oberwał za swojego niegrzecznego braciszka.
- TY PSIE! - warknęłam.
- Ej grzeczniej, nie zapominaj kto może ukrócić żywot tego tu. - powiedział popychając lufą głowę Shane'a na co ten syknął z bólu.
CZYTASZ
•Rodzina Monet Ostatnia gra• cz.3
Teen FictionJest to kontynuacja mojej drugiej historii •Rodzina Monet dotrzeć do prawdy• Gdy dorosła już Hailie miała wróci do braci po małych wakacjach, w samolocie przed wylotem dosiada się do niej ktoś, z ofertą nie do odrzucenia. Ten ruch niestety wiąże się...