Rozdział XV - Kilka warunków

335 17 6
                                    

-Mam nadzieję że przemyślałaś to co powiedziałem i jesteś w stanie udzielić mi odpowiedzi.-zaczą Adrien niemal że od razu kiedy przyłożyłam telefon do ucha i wewnętrznie przygotowałam się na tą rozmowę.

-Tak podjęłam decyzję, zgadzam się na to-powiedziałam patrząc zaa okna na panoramę miasta, która o tej porze była oświetlona mnóstwem ulicznych latarni- ale robię to tylko pod kilkoma warunkami żeby była jasność.

- Zamieniam się w słuch Hailie Monet lecz od razu chcę zaznaczyć że istnieje możliwość braku ich akceptacji ze strony organizacji i mojej, żeby była jestońć.-oznajmił mocno akcentując ostatnie słowa.-A więc co tam dla nas masz za warunki Hailie Monet?-zapytał nieco z drwiną, ale czułam że nie była ona tam aby mnie wyśmiać, ale żeby rozładować w pewnym sensie napięcie tej konwersacji.

-Po pierwsze, kiedy skończymy ten cyrk nie chce być wciągana w inne takie akcje, już nigdy więcej.-zapowiedziałam, a po tych słowach nastała krótka cisza. Usłyszałam jeszcze jak ciężko odetchną i przełknął ślinę po czym się odezwał:

-Rozumiem, myślę że jest to do załatwienia. - ogłosił łagodnym głosem, a ja w myślach już szykowałam się na takie samo powodzenie z innymi moimi zasadami.

- Chcę też wiedzieć o całym planie działania, nie jakimś małym skrawku. Nie wątpię że możliwie będzie to sytuacja zmuszająca mnie do narażania swojeg życia więc mam prawo wiedzieć co może mnie tam czekać.

- Z tym na pewno nie będzie problemu, mam akurat co do tego takie samo zdanie jak ty i z uwagi na ostatnie wydarzenia będzie to wręcz wskazane. -mówiąc o tych "ostatnich wydarzeniach " gula podeszła mi do gardła, zaznaczmy że nie koniecznie dobrze wspominam to co tam się działo i nie byłam jeszcze gotowa na ponowne słyszenie o tamtej sytuacji na balu.
- Czy coś jeszcze?-zapytał już normalnie i chyba licząc że to koniec negocjacji, a tym samym przejdziemy do ważniejszej części o ile taka została przewidziana na tą rozmowie.

- Tak.- oświadczyłam zdecydowanie-po trzecie chcę żeby Will, Vincent i opcjonalnie święta trójca wiedzieli o tym planie.
- zakomunikowałam ostro, ale spokojnie żeby wiedział że mówię to w pełni świadomie i nie żartuję- nie mam najmniejszego zamiaru znowu ich zostawić bez absolutnie żadnej informacji o tym co się ze mną dzieje, oni też przeżyli te 5 miesięcy gdy byłam na szkoleniu i nie chcę im serwować kolejnych zmartwień.

- Absolutnie się na to nie zgadzam, każdy z nich mógłby zagrozić powodzeniu tego zadania.-poinformował-myslisz że gdyby Will albo Vincent wiedzieli by o planie to wyrazili by zgodę na Twój udział?!

-To jest mój warunek, nie zmienię go więc albo akceptujesz albo ja się nie zgadzam i radzicie sobie sami.- oznajmiłam

- Nie rozumiem do czego dążysz Hailie Monet, nie jesteś na tyle wysoko postawiona aby stawiać organizacji i mi warunki więc aktualnie korzystasz z mojej dobrej woli i sympatii do twojej osoby, która skłania mnie jeszcze aby przedstawić twoje prośby na zebraniu organizacji. Radzę Ci nie nadużywać u mnie jednego ani drugiego, po za tym cały ten plan został opart na założeniu zlikwidowaniu niebezpieczeństwa zagrażającego twojej rodzinie nie mojej.- warknął i jeśli mam być szczera to jego słowa zamknęły mi usta, w taki sposób pokazał mi inną stronę tego wszystkiego i dały do zrozumienia że faktycznie nie mam prawa na aż tyle zachowań bo w końcu mam za zadanie pozbyć się zagrożenia dla mojej rodziny, która zasługuje na spokój zwłaszcza po tym wszystkim.

-Masz rację-szepnełam i po między nami nastała cisza, której nie zamierzałam przerywać chociaż była dość niezręczna.

- Dobrze więc, twoje prośby zostały przyjęte łącznie z tą o poinformowaniu braci.- Zakomunikował mi wzdychając i serwując chłodny ton głosu jakby chciał żeby słyszała że nie jest to członkom i jemu na ręke -mam też jeden warunek dla ciebie, jeśli Twoje rodzeństwo będzie próbować sprzeciwiać się naszym działania zostaną tymczasowo pozbawieni wolności, tak dla bezpieczeństwa.

-Słucham?! chyba nie mówisz poważnie że chcecie zamknąć gdzieś moich braci, nie zgadzam się na to.- warknełam cicho aby na pewno nie obudzić Will'a.

- To nie podlega negocjacji Hailie i czuje że podświadomie wiesz że nic nie ugrasz w tym temacie, mówię ci to abyś mogła dobrze przemyśleć czy mówienie im o planie to dobry wybór.

- Do kiedy mogę przemyśleć te warunki i dać odpowiedź?

- Masz dokładnie- powiedział i na chwilę się zaciął jakby z kimś to konsultował na boku- 15 minut wliczając spakowanie swoich rzeczy z szpitala i opuszczenie jego terenu, konsultowałem to już z twoim lekarzem i możesz zostać wypisana bez żadnego ryzyka.

-Jak 15 minut czy wy jesteście normalni?!-znowu warknęła.

-Im wcześniej zaczniemy tym szybciej wrócisz do swoich braci Hailie Monet. A więc jaka decyzja?

- Zgadzam się-oznajmiłam- gdzie mam przyjechać?

-Wszystkie informacje wyślę Ci zaraz w wiadomości, za kwadrans pod salą będzie czekał jeden z moich ochroniarzy, zapewni Ci bezpieczeństwo i dostarczy do budynku organizacji.

-Dobrze-oświadczyłam lekko wzdychając i odwracając się od okna stoją teraz do niego plecami z wzrokiem wbitym w podłogę. Pomieszczenie było w pół mroku co jest zasługą zapewne tych ulicznych lamp i świateł przejeżdżających nieopodal samochodów.
Kiedy podniosłam wzrok z podłogi na łóżko naprzeciwko mnie zobaczyłam Will'a. Nie sapał już jak wcześniej, a wpatrywał się we mnie z niedowierzaniem zapewne spowodowanym usłyszeniem mojej rozmowy z Santanem. Złapaliśmy kontakt wzrokowy, ale nie trwał on długo z racji tego że mój brat szybkim krokiem zaczął iść w moją stronę.

•Rodzina Monet Ostatnia gra• cz.3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz