Rozdział XIV- Ciężko to opisać

316 13 5
                                    


Will podrapał się po czole i rozejrzał jeszcze po pomieszczeniu. Przez chwilę przeszło mi przez myśl że specjalnie przedłuża licząc że ja pierwsza zabiorę głos co ostatecznie udało mu się na mnie wymusić.

-To może zacznij od początku Will -zaproponaowłam żeby ułatwić trochę bratu, który ewidentnienie nie garnął się do rozpoczęcia jakiej kolwiek konwersacji.
- Opowiedz co się z wami działo zaczynając od mojego zniknięcia z samolotu.
- zaproponowałam świdrując go wyczekująco wzrokiem żeby może to zmusiło go do odpowiedzi.

- Ciężko to opisać malutka, każdy z nas mocno to przeżył- odparł ponuro, doskonale widać było że to wszystko się na nim odbiło. Dla niego to wszystko też było za dużo. - po tym jak samolot wylądował Bliźniacy oraz Dylan weszli na pokład, zobaczyli że Cię nie ma. Z tego co opowiadał mi Shane to Dylan od razu rzucił się na pilotów, Tony zaczął przeklinać i do Ciebie wydzwaniać, a on sam zadzwonił do Vincenta. W tamtym momencie akurat byłem u niego w gabinecie więc słyszałem całą rozmowę, Vincent się wkur... wkurzył i powiadomił organizacje, która miała się zająć szukaniem na tamtym terenie, a chłopakom kazał wracać do rezydencji i przy okazji nie zabić pilota.

-A zauważyliście że to nie był wasz pilot?-zapytałam patrząc na brata żeby widzieć doskonale każdą reakcje - kiedy Santan mnie wyprowadził na miejsce starych pilotów i innego personelu weszli inni ludzie.

-Tak to wiedzieliśmy od Shane'a, ale Vince powiadomił jakoś ochronę i ich wyciągnęli, a na ich miejsce dali jeszcze innych ludzi.
- powiedział i przeniósł wzrok na mnie.

- Szukaliście mnie w ogóle?- zapytałam, ale od razu zaczęłam żałować.

-Malutka oczywiście że tak, gdy święta trójca dojechałam do domu to wpadli tam z takim impetem że mało tynk że ścian nie odpadł. Każdy z nich zaczął pakować ubrania, jak zapytałem po co im to, to powiedzieli że wynajęli dom we Francji nie daleko Maji i Monty'ego i że nie mają zamiaru siedzieć gdy ich siostra została porwana.-wyznał zdecydowanie aby nie dać mi najmniejszych wątpliwości w prawdziwość jego słów - jeśli mam być z tobą szczery to ja sam bez zastanowienia poszedłem i zacząłem się pakować. Te 5 miesięcy w większości spędzaliśmy na szukaniu cię, doszło to do takiego stopnia że Vince miał ludzi rozsianych po całej Europie i naszym kraju, ale nikomu nie przyszło do głowy że możesz być u Adriena, który nawet nam pomagał w poszukiwaniach kilka razy.

-Will ja przez ten czas nie byłam u Santana.- sprostowałam co wywołało szok na twarzy mojego ulubionego brata.

-To gdzie ty byłaś i czemu wcześniej mówiłaś coś o organizacji.- zagadną zmieszany marszcząc brwi,a w głowie zaczą łączyć kropki aż wreszcie połączył jakaś cześć te całej porąbanej sprawy - chwila, czy ty chcesz mi powiedzieć że przez 5 miesięcy siedziałaś w budynku organizacji?! -krzykną na co ja lekko podskoczyłam.
Will zdecydowanie nie spodziewał się takiego zwrotu akcji, który ja potwierdziłam kiwnięciem głowy na co on jeszcze bardziej się zszokował co mogłam śmiało stwierdzić po tym że zaczął z niedowierzaniem mrugać i kręcić głową. Dałam mu trochę czasu żeby mniej więcej to sobie poukładał, może owszem 3 minuty nie są satysfakcjonujące, ale zawsze lepsze niż nic.

-Widzę że to co się dowiedziałeś Cię przytłacza, może kiedy indziej ja powiem co działo się ze mną ?-zaproponowałam bo sama już średnio dawałam radę słuchać to co oni przeżywali bo odrazu widziałam ich pod powiekami kiedy tylko je przymykałam. Widziałam ich desperację, bezsilność, to jak mnie szukali, każdy taki obraz rozrywał mi serce.

- Nie Hailie, proszę chcę wiedzieć co się wydarzyło i pomóc Ci przez to jakoś przejść.

-No to kiedy wsiadłam do samolotu to zaraz po mnie wszedł Adrien i zaczęliśmy rozmawiać że mam wyświadczyć mu przysługę, a on dopilnuje że wam nic się nie stanie. Po tym dał mi chwilę na napisanie listu pożegnalnego, wsiedliśmy do jego samolotu i rozmawialiśmy. Średnio pamiętam już o czym dokładnie, ale gdy wylądowaliśmy to wsiedliśmy do samochodu, który on prowadził i zabrał nas pod budynek organizacji gdzie było miejsce zbiórki nowych rekrutów organizacji.

-Hailie czy ty zostałaś wciągnięta do tego chorego programu organizacj nawet nie wiedząc co to jest?!- warkną, ale szybko się uciszył i dał mi przestrzeń do kontynuacji mojej historii.

-Tak Will, przeszłam tam szkolenie i jestem jednym z najlepszych rekrutów. Ten bal miał być naszym testem czy jesteśmy gotowi wejść do świata, który zbudowali-wyznałam

-Dobrze że teraz jesteś z nami Hailie i już nie musisz w tym uczestniczyć-powiedział przyciągając mnie do siebie i przytulając- zadbam o to z Vincentem aby osoby za to odpowiedzialne dostały to na co zasłużyły i żebyś nie musiała już nugdy brać udziału w planach organizacji.

Nic nie odpowiadając wtuliłam się mocniej w brata korzystając że miał na sobie miękką białą bluzę, która wręcz zachęcała mnie do przyklejania się do Willa coraz mocniej i korzystania z ciepła, które od niego czułam. Takie warunki sprawiły że nawet nie wiem kiedy zasnęłam, ale gdy się obudziłam zobaczyłam mojego brata śpiącego że mną na łóżku. Chwyciłam za telefon żeby zerknąć która jest godzina, była 23:20, za 40 minut mogłam się spodziewać telefonu od Santana oczekującego mojej decyzji w sprawie. Ten czas miną zaskakująco szybko nim zdążyłam się jeszcze wygodnie ułożyć u boku Will'a obok mnie rozbrzmiał cichy dźwięk dzwonka telefonu. Zdążyłam go jeszcze wcześniej przyciszyć do minimum aby nie obudzić brata. Zeszłam z łóżka i wzięłam telefon, podeszłam z nim do okna i odebrałam połączenie.

Musiałam zrobić sobie małą przerwę od pisania żeby zdobyć nowe pomysły do historii więc mam nadzieję że rozdziały będę pojawiać się częściej ❤

•Rodzina Monet Ostatnia gra• cz.3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz