12. Herbata

721 25 1
                                    

Przeniosłam wzrok pełen zaskoczenia na brunetkę. Potrząsnęłam głową. Musiałam zignorować to, co poczułam i skupić się na rozmowie, aby być wiarygodną.

- Widziałam jak zbyt wiele dziewczyn próbowało go odbić Chantelle, ale żadnej się nie udało. – Zwróciła się ku mnie i złapała delikatnie za rękę. – Harry kilka razy zboczył z drogi i miał różne ... - Na chwilę się zawahała, jakby próbowała dobrać odpowiednie słowo. - bliskie koleżanki, ale jednak zawsze wraca do niej.

- Kiera, to przyjaciel moich braci.

- Po prostu nie chcę żebyś cierpiała.

Uśmiechnęłam się do niej. W międzyczasie do naszego stolika wrócił ojciec, którego wcześniej zniknięcia nie zauważyłam. Po jego wyrazie twarzy mogłam sądzić, ze coś było nie tak. Chciałam się zapytać czy coś się stało, lecz Noah powiedział coś śmiesznego, co rozbawiło wszystkich przy stoliku. Widziałam jak Xander próbował maskować swój zdenerwowanie. Zacisnął szczękę i udawał, że też się śmieje.

- Przepraszam na moment, pójdę do toalety. – Wstałam, a w tym samym momencie poczułam dłoń na ramieniu należącą do mojego ojca, który wyszeptał: „uważaj na siebie".

Minusem siedzenia przy stoliku, który znajdował się w środku sali było dłuższe wydostanie się na korytarz, gdzie znajdowały się toalety. Nie były zbyt daleko, ale należało przemierzyć kawałek korytarza. W środku nie było tłumów, szybko mogłam załatwić swoją potrzebę. Wciąż się gubiłam, więc droga powrotna zajęła mi niewiele więcej czasu. Przechodziłam koło recepcji, gdzie był większy harmider niż przed rozpoczęciem balu. Słyszałam jakieś krzyki i widziałam gwałtowne gesty, lecz nie obawiałam się, bo obok stali ochroniarze. Wreszcie znalazłam drzwi do sali bankietowej, kiedy złapał mnie Harry i poprowadził w całkowicie innym kierunku.

- Diana, chodź. Nie powinnaś się tutaj pokazywać.

- Co? – Próbowałam stawiać opór, lecz wychodziło mi to z marnym skutkiem. - Co się dzieje?!

- Nie mogę Ci teraz nic wytłumaczyć, nie mamy czasu.

Weszliśmy do pokoju, który był wynajęty dla organizatorów balu. Widziałam jakieś pudełka rozstawione na podłodze, a na łóżku były ubrania. Słońce już dawno zaszło, a na zewnątrz panował mrok. Zdenerwowana podeszłam do okna, gdzie tylko widziałam ruch samochodów, jaki panował pod hotelem.

- Musisz na razie chwilę poczekać i nigdzie nie wychodzić. Postaram się znaleźć Kierę i przyprowadzić ją do Ciebie. – Odwróciłam się w jego kierunku. - Nie otwieraj nikomu drzwi. Będę miał klucze.

- Chwila, ale co jest z tatą? Z braćmi?

Zignorował moje pytania, wyszedł z pomieszczenia i mnie w nim zamknął. Sfrustrowana przeszłam wzdłuż pokoju, aby sprawdzić czy nikogo nie ma w szafie lub łazience. Próbowałam nie panikować. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że coś mogło się stać niebezpiecznego mojej rodzinie.

- Kiera zostawiam Ci Dianę pod opiekę. Jakby coś to jeden telefon i będę ja, albo ochroniarz. – Dziewczyna weszła do pokoju. - Pilnuj ją i nie wpuszczajcie nikogo do środka.

- Mnie wcale nie trzeba pilnować. – Westchnęłam zdesperowana.

Czułam jak minuty ciągnęły się w nieskończoność. Zwłaszcza teraz, kiedy czekałam na jakiekolwiek informacje, które by wyjaśniły, co się stało.

- Kiera? – Spytałam się po chwili ciszy, jaka nastąpiła od zamknięcia się drzwi.

- Ugh, - w jej głosie poczułam zrezygnowanie. – Nie jestem pewna czy mogę Ci powiedzieć...

Zapisane w gwiazdachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz