31. Legalna Blondynka

121 13 0
                                    

Jego słowa sprawiły, że zrobiło mi się cieplej w środku. Nie sądziłam, że może myśleć o mnie w taki miły sposób. Jakby nie patrzeć, to on chyba najbardziej z rodzeństwa stara się mi pomóc i broni mnie przed resztą.

- Aww, to było naprawdę urocze, co powiedziałeś.

- Chciałbym żebyś wiedziała, że tutaj nikt nie chce dla ciebie źle i nie traktuj swojego pobytu w Stanach jako kary. Bardzo staramy się, abyś nie czuła się obco, każdy to robi na swój własny sposób. Dlatego nie bądź zła na ojca czy Alana i nawet Noah. My też dowiedzieliśmy się w ostatniej chwili i musimy się w tym wszystkim odnaleźć. Wspólnie.

- Wy chociaż zostaliście w swoim kraju, domu i rodzicem, którego znacie. – Poprawiłam ręką wypadające kosmyki z prowizorycznego koka, który zrobiłam przed ostatnią lekcją w łazience. – Ale doceniam to, dziękuje.

- W końcu jesteśmy rodziną.

- To jest jeszcze bardziej urocze, chyba.

Ciepły, kalifornijski wieczór właśnie zapadał, gdy Ethan zaparkował swoje sportowe auto przed wejściem do domu. Resztę drogi pokonaliśmy w ciszy, pomijając jeden telefon z firmy, na który nie zwróciłam zbytniej uwagi. Wciąż analizowałam słowa, które mi powiedział.

- Uff, nareszcie w domu! – Westchnął najstarszy z braci, rzucając kluczyki na konsolę obok drzwi. - To była długa droga.

- Przecież wiesz, że mogłeś mi dać poprowadzić. – Przewróciłam oczami, ale uśmiech nie schodził z mi twarzy.

W sumie to cieszyłam się na myśl, że mogłam spędzić jeden dzień dłużej bez korepetycji i użerania się z nauką. Wspólna wycieczka na kampus UCLA była dla mnie czymś w rodzaju cichej ekscytacji, którą starałam się skryć pod warstwą pozornej obojętności.

- Mogłem, ale wtedy nie byłoby tak pewnie i bezpiecznie. – Przewróciłam oczami na jego wspomnienie o tym, że nikt nie pozwala mi na prowadzenie ich sportowych samochodów. – Ale na pewno ci się podobało, prawda? – Szturchnął mnie lekko w ramię, kiedy oboje wchodziliśmy wspólnie do kuchni.

- Tak, jasne, było super. – Starałam się udawać obojętną. – Może kiedyś nawet mnie tam przyjmą. – Zażartowałam, sięgając po jedzenie, które zostawiła dla nas gosposia.

Jako dobra siostra włożyłam dwie porcje do piekarnika, aby je odgrzać i zaczęłam przygotowywać nakrycia na stole barowym. Wstawiłam wodę na herbatę dla siebie, a dla Ethana wyciągnęłam zimną puszkę napoju z lodówki. W domu panowała znajoma cisza, przerwana tylko odgłosami naszych kroków na marmurowej podłodze i szumem klimatyzatora.

- Jesteście już? – Do kuchni wszedł Alan, wraz z brudnymi naczyniami. – Ojciec napisał, że nie wróci dzisiaj na noc, bo musi dokończyć omawianie rzeczy na firmową imprezę. Później idzie jeszcze na jakąś kolację i mamy zostać zaopiekować się naszą małą siostrzyczką.

- Nie jestem aż taka mała, aby ktoś musiał mnie pilnować. Już zostawałam tutaj sama na noc.

To było chyba z raz, jeszcze przed rozpoczęciem roku szkolnego, kiedy w tym ogromnym domu nie było nikogo poza mną. Xander zadzwonił do mnie z pytaniem, czy to nie będzie dla mnie problemem, jeśli wróci następnego dnia z San Diego, bo biznesowe rozmowy się przeciągnęły. Gen też wyszła wcześniej do domu, a bracia byli zajęci swoimi sprawami. Odparłam wtedy, że sobie poradzę i przecież to nic takiego być samej w tak dużej wili. Zamknęłam się i poinformowałam ochronę, że będę u siebie w pokoju. Wszystko było dobrze do momentu, w którym nie usłyszałam szmerów w holu. Nie byłam w stanie zejść na parter i sprawdzić, co tak naprawdę się działo. Poinformowałam wszystkich na rodzinnym czacie, aby przestali sobie robić ze mnie żarty. A jeśli byli w domu to żeby mi to powiedzieli. Wtedy to nie było śmieszne, nawet w momencie którym ochroniarz wszedł do mojego pokoju z Biancą. To ona była sprawcą, bawiąc się kartonami, które zostały niewyniesione po przesyłkach.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 10 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Zapisane w gwiazdachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz