13. List z Japonii

746 24 2
                                    

Poniedziałkowy poranek nie okazał się tym przyjemnym i miłym. Nie tylko ze względu, że jest to poniedziałek, ale również z powodu ojca, braci i Beau. Przez nich nie mogłam spokojnie spać i po raz pierwszy zdarzyło mi się zaspać. Przez co w biegu przygotowywałam się do wyjścia na zajęcia.

- Cześć, - Beauregard uśmiechnął się do mnie, kiedy zdyszana wleciałam do sali na kilka chwil przed nauczycielem. – Myślałem, że już Cię nie będzie.

- Hej, - mruknęłam, kiedy w plecaku zaczęłam szukać zeszytu z notatkami. Pamiętałam jak wkładałam go do ... torebki, która została w jadalni. Musiałam przez przypadek pomylić i wziąć nie to, co powinnam. – Wstałam później niż powinnam i jeszcze zapomniałam notatek.

Podczas trwania lekcji byłam trochę speszona jego bliskością. Zazwyczaj odsuwał się na praktycznie sam koniec ławki, zachowując odpowiednią przestrzeń między nami. Sama też się nie rozsiadałam na całej swojej części i starałam się utrzymywać dystans. Jednak dzisiaj nasze ramiona się ocierały o siebie, zwłaszcza, jeśli któreś z nas sięgało do książki lub po długopis.

- To wszystko na dzisiaj. Proszę pamiętajcie, że jutro oddajecie swoje plany pracy semestralnej. Do zobaczenia na następnych zajęciach.

- Jak dobrze, że to za nami.

- Tak, - złapałam za swoje rzeczy, aby wpakować je do plecaka. – Masz to wydrukowane?

- Zrobię to dzisiaj przed treningiem. Wczoraj nie miałem kiedy. – Stanęłam w miejscu, w którym zawsze się rozdzielaliśmy. – Chodź, odprowadzę Cię na następną lekcje.

- Uhm, dzięki, ale naprawdę nie trzeba. – Poczułam się strasznie zakłopotana. – Nie spóźnisz się na swoje następne zajęcia?

- Troszeczkę, ale to nie szkodzi. Mam algebrę i nauczyciel jest spoko.

- To dobrze.

Podziękowałam mu, kiedy przepuścił mnie w drzwiach prowadzących do kolejnej części budynku. Jego ręka asekurowała moje plecy, jeśli był tłum uczniów i mijaliśmy się z nimi. Jednak nie czułam dotyku na moim ciele, ale aura bezpieczeństwa została rozproszona.

- Dzięki za odprowadzenie.

- Do zobaczenia na lunchu. - Mrugnął do mnie i po chwili zniknął.

Chciałam się skoncentrować na tym, co mówią nauczyciele podczas lekcji, ale w ogóle nie potrafiłam. Miałam bałagan w głowie. Nic nie było uporządkowane, a jeśli chciałam to zrobić to pojawiały się pytania bez odpowiedzi. Albo, były odpowiedzi, które znali ojciec i bracia. Chciałam się dowiedzieć, ale bardzo się obawiałam tego, że zostanę zbyta lub wcisną mi jakieś kolejne kłamstewko. Dla mojego bezpieczeństwa.

- Diana, tutaj. – Beau stał praktycznie na początku kolejki i widziałam jak macha, abym przyszła do niego.

- Chyba nie powinnam, - szepnęłam, kiedy do niego podeszłam i kątem oka zwróciłam uwagę na stojące osoby za nami, które były niezadowolone z tego powodu.

- Nie przejmuj się nimi. – Mruknął, odsuwając się tak, że znajdowałam się przed nim w kolejce. – Jak spędziłaś sobotę? – Zadał mi pytanie, kiedy na nasze talerze nakładaliśmy sobie jedzenie.

- Rodzinnie. – Nie miałam ochoty tłumaczyć się z balu i ponownie przypominać sobie o incydencie. – A Ty? – Na jego twarzy pojawił się mały uśmieszek.

- Grałem ze starszym bratem w piłkę, więc też rodzinnie.

Przerwaliśmy naszą rozmowę na chwilę, aby zapłacić za nasze posiłki.

Zapisane w gwiazdachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz