30. Kampus UCLA.

162 15 2
                                    

Dobroczynność Ethana nie była płynąca z jego serca, tylko podyktowana zapewne rozkazami ojca. W sumie dlaczego tego nie przewidziałam, przecież nikt tutaj nie chce mojego dobra. Wszystko jest pod Xandera i jego wspaniałe zamiary.

- Dlaczego nie powiedziałeś, że jedziemy na kampus UCLA?

Przerwałam panującą ciszę, kiedy mknęliśmy autostradą. W tle słychać było najnowsze piosenki, ale żadne z nas wcześniej nie podjęło rozpoczęcia rozmowy. Jakby oboje wiedzieliśmy, że robimy to z obowiązku.

- Bo byś nie wsiadła. – Zerknęłam na niego pytającym wzrokiem, kiedy rzucił mi szybkie spojrzenie na czerwonym świetle. – Jesteś tak samo uparta jak Noah, a on ma to po Xanderze. Widać od razu w tobie Coveyowski charakter. Możesz bronić się jak chcesz i zaprzeczać tak samo, ale genów się nie wyprzesz.

- Słucham?!

- Tata wszystko nam powiedział, jak byłaś na Wschodnim Wybrzeżu. Zachowałaś się praktycznie tak samo jak Alan. Tylko, że on aplikował na pierwszy termin, bo wiedział, że będzie miał w innym wypadku przechlapane. Ale też nie chciał iść na studia, tylko od razu chciał pracować i zarabiać własne pieniądze. Dostał się na pierwszą wybraną uczelnię, ale nie zamierzał tam uczęszczać. Po prostu idealnie podążasz jak oni.

- Ja po prostu nie wiem ... - na chwilę zapadła cisza, wyjrzałam przez okno i spoglądałam na mijane pasma górskie. – Miałam w miarę ułożone życie, ale jedna sytuacja pokazała, że jest całkowicie inaczej. Dlaczego mam teraz planować, co będę robić za rok, skoro może już nie będę tutaj mieszkać.

- Możesz studiować gdzie chcesz, na całym świecie. Nie musisz się ograniczać do Stanów czy Kalifornii. Znajdź cel, jaki chcesz osiągnąć w życiu, a przynajmniej w najbliższych latach. To za czym będziesz podążać i pracować na to.

- A ty wiedziałeś od razu, co chcesz robić? Zwłaszcza jak byłeś w moim wieku?

- Oczywiście, że nie. – Cichutko się zaśmiał, kiedy zjechaliśmy z autostrady i wjechaliśmy w nieco mniejszą ulicę. – Nadal nie wiem, co chcę robić. Ale ta niewiedza nie pozwoliła mi nie skończyć studiów i nie obrać jakiś małych celów, które realizuje. To nie jest tak, że będziesz miała w wieku siedemnastu lat dokładnie rozpisany rok po roku, jaki wybierzesz uniwersytet, jaki przedmiot wiodący, jaką pracę, jakie miasto do zamieszkania, kto zostanie twoim mężem i ile będziecie mieć dzieci. Nikt teraz tego od ciebie nie oczekuje. Drobnymi krokami wybierzesz powoli, co chcesz robić i wiele rzeczy przyjdzie do Ciebie samo. Małe decyzje będą miały czasami większe znaczenie niż te ogromne.

Ethan zaparkował na parkingu, niedaleko budynków z cegły oraz zielonego terenu. To tak musiał wyglądać główny kampus uczelni. Podczas jazdy mogłam się przyjrzeć i to wyglądało jak osobna dzielnica z większymi budynkami, które były zapewne  wydziałami uniwersytetu wraz z kawiarniami, sklepikami i akademikami. Wysiedliśmy z samochodu i ruszyliśmy przez parking w kierunku dziedzińca. Architektura budynków tak bardzo różniła się od mojego liceum, które zostało wybudowane w dosyć nowoczesnym stylu. Uniwersyteckie mury wcale mnie nie zachwyciły swoją urodą i nie wywarły pierwszego dobrego wrażenia. Nie spodobało mi się tutaj.

- Czy tutaj przypadkiem nie kręcono filmu „Legalna blondynka"? – Spytałam, kiedy zbliżaliśmy się do jednego z budynków.

- Tak, chociaż w filmie dzieje się to na Harvardzie.

- Ciekawe jakby było tam studiować.

- Byłem tam kilkakrotnie. To nie jest tak daleko od Yale.

- Studiowałeś tam? To chyba jedna z lepszych uczelni w kraju, jak nie na świecie.

Zapisane w gwiazdachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz