Kopia zapasowa została utworzona cz.5

26 6 59
                                    

Wyszli z pawilonu. Rean szedł pierwszy, za nim Weronika, a Jeys na końcu. Patrzył na jej krótko ścięte włosy nad karkiem i dziękował losowi, że nie miała długich, bo mógłby nie wpaść na to, że może mieć tę bliznę, gdyby przypadkowo tego nie zobaczył.

Rean zwolnił trochę, żeby zrównać się z Weroniką.

– Gdybyś nie miała tego oparzenia, to jak znam życie, Jeys naruchałby jakiś inny dowód, że ty to ty i bardzo wątpię, że kiedykolwiek naprawdę odesłałby cię do Europy. On ma pierdolca na twoim punkcie – powiedział do niej.

– Mówiłeś coś, Rean? – odezwał się Jeys.

– Taaa... Ogarnąłem ci deficytowy towar.

– Jaki, kurwa, znowu towar? – Jeys spojrzał na niego, kiedy się z nimi zrównał.

– Paliwo lotnicze.

– Jakie paliwo? – Jeys dalej nie rozumiał.

– Max ci jutro samolot zatankuje. I nie ma za co – dodał szybko.

– Serio? – Jeys rozpogodził się wyraźnie. – To zajebiście! Nie pytam, oczywiście, co musiałeś za to zrobić...

– Zważywszy, że nie było mnie jakieś dziesięć minut, może mniej, to był bardzo szybki numerek – powiedział Rean.

– A właśnie! – Jeys zwrócił się do Weroniki. – Czy mogłabyś nie mówić Maxowi o tym całym zamieszaniu? Udawaj, że wszystko jest okej. Bardzo cię proszę. On już i tak miał przez nas... – Jeys westchnął.

– Pewnie, nie ma sprawy. A co ja powinnam wiedzieć o Maxie? Dobrze się znaliśmy? O czym rozmawialiśmy? Byłby trochę przypał, jakby nagle zorientował się, że w ogóle go nie pamiętam... No i po pierwsze, jak go rozpoznam?

– Poza Maxem nie ma tu na razie nikogo innego. To znaczy, kucharz jest, ale on nie szwenda się po domu i jakiś gość, co ogarnia bałagan, z tym że w naszych pokojach sami sobie ogarniamy. Ogrodnik czasami się pojawia. I gość od koni. Maxa zaraz pewnie zobaczysz. Nie rozmawiałaś z nim za wiele, bo Max lubi spokój, a z takimi kretynami jak my, to o spokój ciężko – tłumaczył Jeys. – Max cię lubi, o ile się orientuję. Aha! I jest gejem. Mieszka tu jeszcze jego chłopak, Carly, ale będzie dopiero wieczorem.

– Który, jak się pewnie domyślasz, też jest gejem – wtrącił Rean.

– A trzecim gejem w tym domu, czego się pewnie nie domyślasz, jest Rean.

– Ty, hamuj tego gumiora! – warknął Rean. – Mu Max zapisał w spadku to wszystko, co tu widzisz. Ciekawe, kurwa, dlaczego? Jeśli nawet daleką rodziną nie są.

Jeys roześmiał się na głos.

– A zatem tak pobieżnie wiesz, o co chodzi – powiedział.

– Czyli, że ty samolotami latasz, Jeys? Znaczy się, pilotem jesteś? – spytała, choć to przecież wynikało z rozmowy chłopaków.

– Tak, z zawodu jestem pilotem i nawet prosiłaś mnie, żebym pokazał ci, jak się pilotuje samolot. I chciałaś zobaczyć kilka sztuczek, które można robić w powietrzu.

– Zawodowo to on rozpierdala samoloty. Tyle że raczej te drogie, bo ze zwykłym dwupłatowcem, to mu się nie opłaca bawić – powiedział Rean.

– No to prośbę podtrzymuję, bo to ciekawe jest. Tylko niech to będzie tani samolot, bo nie mam ochoty na rozpierdolenie się drogim – uśmiechnęła się przelotnie.

– A ty lubisz przecież samobójstwa popełniać, to jak najbardziej wsiądź z nim do samolotu. – Rean pokiwał głową. – Z rozjebaniem taniego też sobie poradzi.

Sztuka latania (Apokryfy III)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz