Pierwsze, co przyszło mu na myśl, to że jego kumpel jest w oszklonym pawilonie. Tam postanowił sprawdzić najpierw.
Przeszli przez szeroki, rozległy trawnik. Jeys zauważył Reana już z daleka.
– Jest tam – powiedział. – Chyba lubi to miejsce.
– To w końcu jego pawilon... – mruknęła.
Wolałaby porozmawiać z Reanem w cztery oczy. Chyba później poprosi Jeysa, żeby zostawił ich na chwilę.
Podeszli do budowli i Jeys wszedł do środka pierwszy. Rean stał tyłem do drzwi, obserwując przez oszkloną ścianę nieporuszony krajobraz za nią.
– Rean – odezwał się.
Rean odwrócił się dopiero po chwili. Spojrzał na nich bez zainteresowania. Z kamiennym wyrazem twarzy.
– Dlaczego... – zaczął Jeys – dlaczego siedzisz tutaj sam? Max pytał...
Weronika stała koło Jeysa, ale na razie się nie odzywała. Chciała zobaczyć, jak potoczy się ta rozmowa.
Rean milczał, patrzył na kumpla.
– Rean, o co chodzi? – zapytał Jeys.
– No właśnie – odezwał się wreszcie Rean. – O co chodzi, Jeys? Nie zaczepiam was, a ty przychodzisz tu i pytasz mnie, o co chodzi.
– Serio to takie poważne? Przecież nieraz sobie dokopywaliście. I było dobrze – powiedział Jeys.
– Było dobrze, dopóki to była Veronica. Bo ta tutaj – wskazał dziewczynę – nie wiem, kim jest. A z pewnością nie zachowuje się tak, jak Veronica, z którą byliśmy w Europie. Ona miała poczucie humoru, była zabawna, nawet jeśli się na siebie wkurwialiśmy, to w taki sposób, który... – Rean zamilkł. Po chwili odezwał się znowu: – Wczoraj za wszelką cenę chciałeś udowodnić, że to ona. A ja bardzo chciałem w to uwierzyć, więc przyjąłem to jako fakt. Ale to nie jest dziewczyna, która była z nami w Europie. Jeśli tego nie widzisz...
– Rean – przerwał mu Jeys – dlaczego to robisz?
– Co robię? – Rean podniósł głos. – Nie widzisz różnicy? Veronica cię olewała, miała cię gdzieś, a ta tutaj, klei się do ciebie i udaje, że jej zależy. Mogę uwierzyć w utratę pamięci, ale nie w nagłą zmianę charakteru o sto osiemdziesiąt stopni w ciągu kilku godzin!
Oj. Tu działo się coś, czego definitywnie nie rozumiała. Nie wiedziała, dlaczego jej poprzednia wersja, czy cokolwiek to było, zachowywała się tak, jak mówił Rean. Na chwilę ukryła twarz w dłoniach. To będzie ciężka rozmowa. Dlaczego olewała Jeysa? To było chyba najtrudniejsze do zrozumienia.
– Rean, przecież sam przyznałeś, że to Veronica – Jeys nie wydawał się pewny tego, co mówi. – Przecież... Ta blizna i...
– Jaki twardy dowód, prawda? – zakpił Rean. – Były różne sytuacje, lepsze i gorsze, mieliśmy problemy, ale Veronica nigdy by mnie w taki sposób nie potraktowała. A ta tutaj – wskazał ruchem głowy dziewczynę stojącą obok Jeysa – najbardziej chciałaby, żeby mnie nie było. Przeszkadzam jej w tym... pozornym gruchaniu z tobą, a tak naprawdę w manipulowaniu.
Spojrzała na Jeysa, a w jej wzroku nie było nic oprócz bezsilności. Odnosiła wrażenie, że cokolwiek by teraz powiedziała, to będzie zła odpowiedź, więc wciąż milczała.
– Ale powiedz mi, o co tak naprawdę... – zaczął Jeys.
– Przepraszam cię, Jeys, ale nie mam ochoty kontynuować tej rozmowy ani nie widzę sensu kontynuowania.
CZYTASZ
Sztuka latania (Apokryfy III)
HumorTrzecia część serii „Apokryfy". Jeys, Rean i Weronika w towarzystwie ekscentrycznego milionera Maxa Rosco opuszczają Europę i udają się do Stanów. Zanim dotrą do domu obowiązkowo odstawią kilka dram i komedii. Wszystko zakończy się tragedią, która...