Rean obudził się grubo po ósmej. Poprzedni dzień dał mu się trochę we znaki. Bez pośpiechu wziął prysznic i szukając w szafie czystych rzeczy, doszedł do wniosku, że powinien był zanieść garderobę do pralni, ale całkowicie wypadło mu to z głowy. Żeby znów nie zapomnieć, postanowił pozbierać brudne rzeczy od razu i podrzucić je na dół, w drodze na śniadanie. W jadalni zjawił się kilkanaście minut po dziewiątej. Zastał tam tylko Carly'ego.
– A któż to wreszcie wrócił z wojaży w dalekim świecie? – powitał go Rean.
– Słyszałem, że się stęskniłeś – odparł Carly.
– Takie tam plotki, rozsiewane przez siły ciemności.
– A gdzie nasz uroczy synek? – Carly dolał sobie wina.
– No właśnie – westchnął Rean. – Pewnie Max mówił ci, że przywieźliśmy tu taką dziewczynkę, zagubioną między wymiarami...
– Mówił – potwierdził Carly. – Coś nietypowego w tym domu.
– Przynajmniej masz pewność, że ci Maxa nikt nie będzie podrywał... Zwłaszcza że już Jeys położył na niej łapę. I nie tylko łapę... – dodał.
– A ja myślałem, że Jeysa nie interesuje żadna inna dziewczyna, poza tą jego zaginioną... Jennie?
– Też tak myślałem. – Rean zaczął nakładać sobie sałatkę i jajka na twardo w jasnym chrzanowym sosie. – Ale i na niego przyszedł czas, jak widać.
*
Zegarek wskazywał kilka minut po siódmej, kiedy resztki snu definitywnie opuściły Jeysa. Weronika jeszcze spała. Nie chciał jej budzić, dlatego leżał spokojnie i tylko na nią patrzył. Teraz czuł się dobrze, bo wszystko było tak, jak trzeba. Ale co się stanie, kiedy ona już wróci do siebie? Po raz kolejny przyszło mu do głowy, że może okazać się, że jednak nie wróci. Czy powinien na to liczyć albo robić sobie jakieś nadzieje? Nie chciał się nad tym zastanawiać, dlatego przypomniał sobie wczorajszy dzień, kiedy poszli pojeździć na koniach. Dziś znów pójdą do stajni i pewnie znów nauczy się czegoś nowego. A potem to on będzie mógł pokazać jej coś, czego nie znała, kiedy będą latać samolotem.
Poleżał tak do mniej więcej dwadzieścia po ósmej i bardzo ostrożnie wysunął się spod kołdry, żeby pójść do łazienki i opłukać się szybko pod prysznicem. Zanim poszedł się umyć, przypomniał sobie, że ma w salonie coś do jedzenia i skierował się tam, bo już zaczynał czuć się głodny. Pochłonął pomidory z mozzarellą i łososia, a kiedy wrócił do sypialni, zauważył resztki drinka w szklance na szafce przy łóżku. Alkohol był już prawdopodobnie zwietrzały, więc wrócił jeszcze do salonu i nalał sobie nową porcję, ale tym razem martini. Od razu poczuł się lepiej. Ciągle był głodny, ale na najbliższe kilkanaście minut powinno wystarczyć.
Kiedy wyszedł spod prysznica, zobaczył, że dziewczyna ciągle spała. Przez chwilę pomyślał, że może powinien sprawdzić, czy wszystko w porządku, ale nie chciał jej budzić, bo przypuszczał, że mogła być wyjątkowo zmęczona po wszystkim, co wydarzyło się poprzedniego dnia. Zastanawiał się, czy ma zejść na śniadanie, czy poczekać, aż Weronika się obudzi. Poszedł do salonu, żeby wypić jeszcze jednego drinka.
Obudziła się, ale jeszcze nie chciała otwierać oczu. Kiedy w końcu uchyliła powieki, zauważyła, że na polu jest już widno, a Jeysa nie ma w łóżku. Wstała niechętnie, chociaż czuła się wypoczęta. Poprzednia noc minęła jej w pełnym napięcia oczekiwaniu, a potem tylko drzemała na kanapie... Zważywszy na to, wczoraj funkcjonowała całkiem poprawnie. Chciała się ubrać, ale przypomniała sobie, że wszystkie ciuchy ma w pokoju obok. Poszłaby tam od razu, ale w salonie trafiła na Jeysa.
CZYTASZ
Sztuka latania (Apokryfy III)
HumorTrzecia część serii „Apokryfy". Jeys, Rean i Weronika w towarzystwie ekscentrycznego milionera Maxa Rosco opuszczają Europę i udają się do Stanów. Zanim dotrą do domu obowiązkowo odstawią kilka dram i komedii. Wszystko zakończy się tragedią, która...