Rodział 17 Wujostwo

801 29 9
                                    

- Ja już muszę kończyć. Pa Kristi.
Powiedziałam do słuchawki telefonu. Wchodząc z powrotem do salony a tam była dość burzliwa atmosfera.
Już chciałam spytać o czy rozmawiają gdy widoczne zdenerwowana Maja szybko zapytała.
- Jak rozmawia z chłopakami?
- Potem ci wszystko powiem. - powiedziałam. Wszyscy patrzyli na mnie a Dylan, Shane i Tony byli widoczne zdenerwowani.
- Powiedz teraz proszę! - powiedziała Maja a w jej głosie było zdenerwowała i chciała zmienić temat. Tak moja siostra jest dał mnie jak otwarta książka.
- Nic ciekawego. - powiedziałam naginając prawda i siedząc obok niej. - Kristjan trochę pokrzyczał na mnie bo nie odbieram telefonu, a Eryk w ciągu 2 tygodni powinien jak kolwiek dojść do siebie po operacji.
Powiedziałam obejmując siostrę ramieniem.
- Eryk był tak zły że sugerował zadzwonienie do Vincenta i załatwienie mi szlabanu za nie odebranie telefonu. - powiedziałam. Oparłam się o kanapę i dalej studiowałam wszystkich wzrokiem. - Dobre, o co chodzi? Wszyscy jesteście spięci.
- Bo widzisz...jest pewna sprawa o której chciała bym porozmawiać. - Powiedziała Maya.
Ja zmierzyłam ją tak chłodnym wzrokiem że widziałam jak się wzdryga.
- Jaka to sprawa? - zapytałam tak chłodno że w pokoju zrobiło się zimno.
- Bo kiedyś przez długi czas byłam narzeczoną Adriana Santana. - powiedziała Maya.
- I? Dlaczego mi to mówisz? - zapytałam grzecznie chodź chłodno.
- Widzisz nie ożeniłam się z nim bo się zakochałam w Montim a mój ojciec zawsze chciał polączenia moje rodziny z rodziną Santan i....
Nie powiedziała nic więcej bo podniesionym głosem powiedziałam do Mai.
- Wyjdź.
- Co? dlaczego? - zapytała zdezorientowana Maja. Ja zaczęłam delikatnie uderzać nogą o podłogę tak by nie wzbudziło to podejrzeń a wystukałam w języku morsa: 'nie chcę byś słyszała jak uświadamiam jej że jest głupia'. Jednocześnie mówiłam patrząc Mai w oczy.
- Bo tak powiedziałam. Idź. Taraz.
Maja szybko wstała i z lekkim strachem wyszła z pokoju. Ja odpowiedziałam ją wzrokiem i jak miała wyjść powiedziałam już trochę łagodniej.
- Przygotuj się do spania. Jak skończę przyjdę do ciebie.
Maja kiwnęła głową i wyszła a ja znów spojrzałam na Montgomer'ego i jego narzeczoną.
- Przepraszam że ci przerwałam. Proszę kontynuuj. - powiedziałam zimnym głosem a moje oczy nie pokazywał nic.
- No...Mój ojciec chciał podłączyć moją rodzinę i rodzinę Santan przez moje i Adriana małżeństwo ale to nie wyszło i pomyślałam że jeśli ja wyjdę za Montjego a jak byś ty wyszła za Adriana to mój ojciec dostał by tego co chcę. - powiedziała Maya widać że zdenerwowana. Ja wysłuchałam jej do końca.
- Rozumiem. Czy teraz mogę ci powiedzieć jak to brzmi w chłodnych oczach świata? - zapytałam mierząc ją wzrokiem. Wiedziałam że moi bracia się na mnie patrzą ale moja uwaga skupiała się na mojej nowo poznanej "cioci". On tylko kiwnęła głową a ja zaczynam zimnym głosem chyba gorszym do wytrzymania niż głos Vincenta.
- To brzmi absurdalnie. Poznajesz nowa dziewczynę która ma dopiero 16 lat. Nic o niej nie wiem a ona nic nie wie o tobie i dziewczyna nie ma pojęcia czy może ci zaufać a ty nagle mówisz że chciała by ona wyszła za mą za mężczyznę za którego ty nie wyszłaś co już daje wątpliwości i niepokój a robisz to dla tego że...przepraszam ja nie chcę cię obrażać ale to brzmi że chcesz mnie wykorzystać bo jestem na tyle głupia i naiwna że myślisz że ja dam się namówić i wyjść za kogoś kogo nie kocha tym samym tracąc wolność, kończąc spełnianie marzeń i zmienianie rozumowania tylko dlatego że ty nie potrafisz sobie poradzisz z ojcem. - mówię chłodno po czym robię krótką przerwę - teraz powiedz mi co ja mam ci powiedzieć. Że zgadzam się na wykorzystanie osobie która nie znam i teraz wiem że ufać jej nie wolno. 
Maya zamilkła. Wszyscy patrzyli na mnie z szokiem wymalowanym na twarzach tylko Vincent był na tyle ogarnięty że patrzył na mnie zimnym wzrokiem i to on odezwała się pierwszy.
- Aniu przyznaje że masz rację jednak uważam że nie powinnaś być tak dosadna.
- Dlaczego nie? Czy powiedziałam nie prawda? Przepraszam ale powiedziałam jak to wygląda nic więcej. - powiedziałam patrząc na wszystkich chłodno.
- Masz rację. - powiedziała Maya. - Nie powinna tak mówic czy robić.
- Dobrze że się dogadaliśmy. A teraz przepraszam ale muszę pójść do siostry i napisać do rodziny. - Powiedziałam wstając z kanapy.
- Przed chwilą rozmawiałaś z rodziną. - powiedziała trochę zły Tony.
- Rozmawiałam z Erykiem i Kristjanem prawda. Ale teraz muszę zadzwonić do mojej cioci bo prosiła mnie o pomoc.
- Czyli ona cię wykorzystuje bo prosi cię o pomoc?! Czyli ona może cię wykorzystywać i ty nic nie mówisz!? - zapytał Montgomery. Było widać że jest zły że nazwałam jego narzeczoną głupia ale jego słowa przekroczyły granicę mojej tolerancji.
- Moja ciocia potrzebuję pomocy w wybraniu zdjęć na album rodziny by uszczęśliwić moje kuzynostwo bo jest załamane bo to ich pierwsze święta bez ojca. Myśle że to nie jest wykorzystywanie bo nie prosi mnie o przecenie marzeń i celów bo mam się ożenić z jakimś bogatym dzieckiem tak jak chcecie wy. Więc grzecznie mówię zamknij się bo nic nie wiesz o sytuacji. - ostatnie powiedziałam groźnie bo zaczełam się denerwować na moje 'wujostwo'. Wyszłam z pokoju dość szybko odprowadzona spojrzeniami wszystkich. Poszłam do swojego pokoju wkurzona chwyciłam zbyt gwałtownie za naszyjnik na szyi i nie chcący go wezwałam. Rzuciłam go na ziemię. W tedy wszystko się na mnie odbiło. Obraziłam swoja rodzinę, dowiedziałam się że moje kuzynka jest smutna przez brak ojca, zerwałam naszyjnik który byłe pamiątka po całej zmarłej rodzinie, w domu był brat człowieka który chciał zabić mnie i mojego brata gdy nie miałam nawet roku. Czyłam się strasznie. Poszłam do garderoby i zwiełam pistolet który schowałam do za pasek z tyłu spodni i wiełam pendraj na którym były rodzinę zdjęcia i mimo fatalnego samopoczucia usiadłam przed komputeram. Nie wytrzymałam prze nim długo więc dość gwałtownie wstałam i zczyłam chodzić po pokoju trzymając się za głowę. Chciało mi się płakać. Nie chciałam powstrzymywać łez bo wiedziałam że i tak mi się nie uda. Usiadłam na ziemi opierając się o łóżko. Nogi podwinełam do siebie i schowałam w nich twarz.
- Panno Monet... - usłyszałam dobrze mi znany głos tego gównianego ochroniarza.
- Nikt ma nie wiedzieć. - powiedziałam zapłakana.
- Słucham?
- Masz nikomu nie mówić że płakałam. - powiedziałam odwracając od niego wzrok. Wszystkie złe emocje kłębiły się we mnie jak węże powodujące dyskomfort.
- Niestety Panno Monet ale będę musiał powiedzieć o tym Panu Monet.
- Musisz? - zapytałam znając odpowiedz.
- Tak.
Nie patrzyłam na niego tylko w przeciwną stronę. Chciałam się mu wygadać ale wiedziałam że wszytko powie Vincentowi.
- Odsuń się. - powiedziałam. Miałam już dosyć bycia tą grzeczną i zawsze ułożona panienka z obrazka do siedmiu boleści. 
Sonny posłusznie się odsunął odemnie na kilka metrów. Wtedy usłyszałam pukanie do drzwi.
- Chcę być sama. - powiedziałam tak by osoba za drzwiami to usłyszałam. Jedno i tak drzwi do mojego pokoju się otworzyły i weszła Maja.  
- Siostrzyczko? - zapytała.
Gdy tylko zobaczyła mnie zapłakaną zamknęłam drzwi i podbiegła do mnie. Mocno mnie przytuliła a ja odwzajemniłam uścisk.
- Nigdy, rozumiesz nigdy, nie wolno ci płakać samej. Jak chcesz płakać to przy mnie albo przy kimś godnym zaufania.  - powiedziałam. Trochę rozbawiły mnie te słowa a dołożyć do tego ciepło uścisku którym mnie obdarowała a już na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- W porządku. - Powiedziałam.
- Mają muszę ci opowiedzieć dlaczego nie okno ci ufać May czy Montgomeremu.
Przytulałam ją dalej do puki znów nie usłyszałam pukania o drzwi.
_______________________________________

Jak myślicie kto jest za drzwiami?

!!Ważne!!:
W następnym rozdziale są rzeczy których nie wolno powtarzać, brać z nich przykład czy pisać w komentarzach że tak nie powinno być bo rozdział Jest pisany na potrzeby przyszłej fabuły.

Rodzina Monet: Bez emocjiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz