Rozdział 20 Wstała!

774 37 4
                                    

Szłam tak przez ciemność.
Nie wiem czy minęła godzina czy kilkanaście lat. Wiedziałam jedno.
Muszę wrócić.
Muszę wrucić do rodzeństwa.
Nagle znów usłyszałam głos. Tym razem był to Vincent.
- Obódz się jak najszybciej. To moja wina to ja spierdoliłem to nie ty powinaś tu leżeć.
Głos dobiegał z mojej prawej strony. Odrazy popendziłam w tamką stronę. Biegła i znalazłam się przy...
Drzwiach?
Patrzyłam na nie przez chwilę. To były drzwi w nicości. Bałam się ale to moja jedyna opcja.
Przeszłam przez drzwi.
Światło mnie oślepiło więc jak tylko otworzyłam oczy tak szybko je zamknęłam.
- Wstała! - słyszałam szczęśliwy krzyk Mai.
Znów prubowałam otworzyć oczy. Była zmęczona. Poczułam jak ktoś dotyka moje dłoni. Zerknęłam w tamtą stronę. To była Maja. Uśmiechała się.
Cieszyłam się tym że jest szczęśliwa ale nie mogłam odwzajemnić jej uśmiechu.
Obok Mai pojawił się któryś z moich braci. Nie wiedziałam który do puki nie powiedziała lodowatym lecz zmartwionym głosem.
- Nie śpiesz się. Powoli. - powiedziała.
To był Vincent. Nie miałam zamiaru go słuchać jednak fakt że po chwili moje ciało zaczynało wracać do normy to zaczęłam odczuwać ból. Skrzywiłam się. Ból w kładce piersiowej był ogromny.
- Boli. - wychrypiałam cicho. Mój głos był słaby, a gardło suche.
Wiedziałam że moje wypowiedź należała do typu tych które wymawiają małe dzieci ale nie miała sił na cokolwiek innego.
Poczułam jak inna ręka głaszcze mnie po głowie. Nie wiedziałam kto to ale do stabilności i wyczuwalnej siłę obstawiałam że to Dylan.
- Zaraz przyjdzie pielęgniarka i da ci leki przeciwbólowe. - powiedział Vincent. Ja miałam zamknięte oczy. Po jakimś czasie usłyszałam że ktoś wchodzi. Vincent coś mówił do tej osoby ale ja nie słuchałam. Otworzyłam oczy dopiero gdy poczułam że ból ustępuje. Teraz już dokładnie wiedziałam kto jest w pokoju. Był to Vincent, Maja, jakaś pielęgniarka i Will którego wcześniej wzięłam za Dylana. Pielęgniarka coś powiedziała jednak ja nie słuchałam. Byłam zmęczona. Dłoń Will dalej mnie głaskała. Powoli dochodziłam do siebie. Zaczełam słychać co się dzieje w okuł mnie a po około 10 minutach byłam już bardziej żywa. Chodź dalej nic nie mówiłam to słuchałam jak Will mówi mi że wszystko jest już dobrze, Vincent odchodzi  gdzieś na bok z pielęgniarką.
Spróbowałam wstać do siadu ale Will odrazy mnie zatrzymał. Delikatnie trzymając moje ramię kładąc mnie z powrotem.
- Nie wstawaj. To za wcześnie. - powiedziała łagodnie Will
Patrzyłam na niego.
- Co się stało? - zapytałam. Byłam ciekawa co się wydarzyło gdy byłam nieprzytomna i jak długo to trwało.
- Miałaś wypadek samochodowy. Masz połamaną czaszkę i 2 żebra. - powiedział łagodnie Will. Glaskał mnie po głowie a ja znów zamknełam oczy.
Po chwili podeszłam do mnie pielęgniarka z Vincentem. Poprosiła by wszyscy wyszli a ona sprawdzi czy jest że mną w porządku i pomoże nie się przebrać. Chłopcy zaczęli wychodzić ale Maja nie ruszała się z miejsca.
- Wyjdź malutka. Twoja siostra musi się przebrać. - powiedziałam pielęgniarka.
- Ona ma zostać. - powiedziałam stanowczo chodź słabo.
Pielęgniarka nie wyglądała na zachwycona ale nic więcej nie powiedziała. Vincent i Will wyszli a ja zostałam sama z Mają i pielęgniarką. Po 30 minutach chłopcy wrócili gdy kobieta odeszła o demnie i wyszła z pokoju.
Zaczęło się.
Z Vincent i Will chyba przez 5 godzin rozmawiałam czemu uciekłam. Przyznałam się do posiadania broni czy nie ufności do braci, jednak najgorszy był moment gdy musiałam wyjawić powód tej nieufności.
- Ale dlaczego Malutka? - zapytał Will przygnębiony głosem - Dlaczego jak nie ufasz po tak długim czasie?
Spuściłam  głową na Maje która stała oparta o moje kolana już od 40 minut.
- Pewnie ojciec nie odpowiadał wam o postrzale własnego syna, prawda?
- Nie. - odpowiedział chłodno Vincent.
- Kilkanaście lat temu...miałam chyba pół roku gdy nasz ojciec postrzelił Kubę.
Przerwałam na chwilę głaszcząc Maje po głowie.
- Włamał się do nas do domu. Mój brat próbował go wyprosić. Nie podziałało. Ojciec zaczął krzyczeć karząc Kubie mnie przyprowadzić i pozwolić zabrać. On się nie zgadzał. W tedy zaczełam płakać przez krzyki. Kuba od razu wziął mnie na ręce i mocno trzymając przy piersi powiedział że będzie mnie bronić do śmierci. - opowiadał wszystko smętnym głosem. - Nasz ojciec wyją broń i go postrzelił. Mimo to Kuba dalej trzymał mnie przy piersi i mówił że mnie nie odda. Nasz ojciec pewnej by go zastrzelił gdyby nie moi rodzice którzy akurat się zjawili i opanowali sytuację. Nie wiem co było dalej ale... kiedyś byłam pewna że ojciec chciał mnie wywieźć i zabić lub mnie wykorzystać. Teraz wiem że miał inne zamiary.
Vincent i Will patrzyli na mnie osłupiali. Przez chwilę była grobowa cisza asz w końcu Vincent przemówił.
_______________________________________

Przepraszam że tak długo następny będzie szybciej.

Rodzina Monet: Bez emocjiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz