Rozdział 19 Sen

776 27 16
                                    

Gdy otworzyłam oczy słyszałam spokojne dzięki przypominające rozmowy czy też stukanie talerzami i nożami. 
Leżałam na łóżku w jakimś pokoju. Rozjarzałam się.
Był to typowy pokój studentki. Jakie biurko, papiery, rzeczy do nauki i książki. Rozpoznałam ten pokój. To był stary pokój mojej kuzynki. Wstałam z łóżka i poszłam w kierunku hałasów. 
Wyszłam z pokoju i poszłam korytarzem. Weszłam do dużego salony połączonego z kuchnia. W pomieszczeniu była cała moja rodzina. Dziadkowie, wujostwo, rodzeństwo. Stanęłam jak wryta gdy zobaczyłam Kubę stojącego przez blatem kuchennym i mówiący coś do mojego taty ( chodzi o partnera jej matki a nie o Camdena ). Podeszłam do niego sztywnym krokiem i przytuliłam go a po mojej twarzy spłynęły łzy. 
- Hej siostrzyczko ja... - urwał gdy zobaczył moja twarz. - Hej co jest? Śnił ci się koszmar koszmar? - zapytał zmartwiony obejmując mnie ramieniem. 
Wszyscy zwrócili uwagę na naszą dwójkę. Moja ciocia podeszła do nas jednak Kuba pokazał je gestem by o nic nie pytała. Płakałam w jego kładkę piersiową i dziękowałam w duchu że mnie nie odepchnął i pozwolił mi  płakać. Gdy po chwili się uspokoiłam spojrzałam na twarz mojego brata. 
- J-Ja umarłam? - zapytałam patrząc w mu w oczy. Dalej mocno go przytulałam. 
Mój brat spojrzał mnie jak na wariatkę. Wszyscy patrzyli na mnie przez kilka sekund gdy w końcu Kuba przerwał cisze i z uśmiechem powiedział. 
- Nie Ani. Żyjesz. To był tylko sen. - powiedział uspokajająco. - Powiesz co ci się śniło? 
Zamilkłam na chwilę powiedziałam. 
- Wszyscy odeszli z tego świata a ja trafiłam do domu z 5 wariatami, a potem oni chcieli mnie zabić  więc uciekłam i straciłam kontrole nad pojazdem. - powiedziałam cicho. Dalej wtulając się w  niego. 
- Nie musisz się martwić to tylko sen. Żyjesz i jesteś bezpieczna. - powiedział spokojnie delikatnie głaszcząc mnie po głowie. - Chodź siadajmy do stołu. Pierwsza gniazdka jest już na niebie.
W  tedy oderwałam od niego głowę i się rozejrzałam. Zobaczyłam pełno Mikołajów, reniferów, choinkę z  ozdobami a pod nią kilkanaście paczek. W tedy zrozumiałam dlaczego byłam u wujków i była tu cała moja rodzina. Dziś była wigilia. 
Spojrzałam na brata który się uśmiechał. Kuba objął mnie ramieniem i poprowadził do stołu. Według tradycji jako najmłodsza z obecnych usiadłam na szczycie stołu naprzeciw mojego dziadka, czyli najstarszego z tu obecnych. Kuba usiadł obok mnie a po mojej drugiej stronie usiadła Allyson. Moja mama Allyson siedziała obok mnie. 
Na twarzy miałam szeroki uśmiech. Cieszyłam się tym że jestem w obecności wszyskivh mi najbliższych. Z całą rodzina rozmawialiśmy, śmieliśmy się, a po kilku godzinach dołączyli do nas Kristja, Eryk, Marek, Hania i moja ciocia Kori. 
Cały czas się uśmiechała, śmiałam czy kogoś przytulałam. Rozmawiałam z dziadkiem Liam czy babci Marisol. Razem z kuzynkom Sara wystraszyłam mojego wujka. Potem wszyscy razem zaczęliśmy otwierać prezenty. W tedy usłyszałam jak ktoś mówi. 
- Twój kuzyn mówił by do ciebie mówić więc... dobrze nie wiem co mówić dziewczynko. Po prostu otwórz oczy. - powiedział głos wydobywający się z nikła. Dobrze znałam ten głos. to głos Dylana. 
- Co? - zaczęłam się rozglądać szukając źródła głosu. Nigdzie nie widziałam Dylana a nikt inny albo nie zwrócił na to uwagi albo nikt poza mną tego nie usłyszał. 
Wstałam i podeszłam do taty. On spojrzał na mnie z uśmiechem, ja zaś miałam zmartwienie wymalowane na twarzy. Tata pokazał mi dłonią bym usiadła mu na kolanach co zrobiłam bez wąchania. Mocno go przytuliłam, a twarz tuliłam w jego klatkę piersiową. 
Po jakimś czasie znów usłyszałam głos jednak tym razem był to głos Will'a. 
- Aniu proszę wróć do nas. Maja nie śpi po nocach tak jak my wszyscy. Popełniliśmy błąd więc proszę wróć a my zrobimy wszystko by to naprawić. - głos był cichy ale dobrze słyszalny. 
Znów się rozejrzałam jak bym spodziewałam się że zobaczę go stojącego tuz przede mną. nic nie zobaczyłam tylko zerwałam się na równe nogi. 
- Co się dzieje? - zapytała moja ciocia Kori. 
- Kto to powiedział? - zapytał patrząc po wszystkich. Bałam się trochę. 
- Ale co? - mój wujek Lucas wyglądał na zmartwionego.  
-  Will? Will gdzie jesteś? - zaczęłam się obracać szukając wzrokiem Willa. Strach narastał skręcając mi wnętrzności.
Panikowałam. 
Gdy mrugnęłam dom moich wujków zniknął. w okuł mnie nie było nic. Było ciemno i czarno. Mój oddech przyśpieszał a moją pierwszą myślą było; umarłam. nie wiedziałam co robić. stałam w miejscu aż zebrałam się w sobie i zaczęłam iść. nie wiedziałam do kąt. szłam szukając powrotnej drogi do domu. do siostry i braci. 

_______________________________________

Chcecie dalszą część?

Rodzina Monet: Bez emocjiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz