rozdział 8 Kuzynostwo

1K 34 2
                                    

Will i Vincent wymienili znaczące spojrzenia.
- Wytłumaczyłaś dlaczego Mają się boi jednak nie odpowiedziałaś na moje pytanie. - powiedział Vincent przenosząc na mnie wzrok.
- Mogła bym poprosić o sprecyzowanie twojego pytania? - zapytałam.
Mój brat uniósł brwi co dało mi jasny do zrozumienia że nie rozumie o co mi chodzi.
- Zapytałeś czy coś się dzieje w naszym domu. A w każdym domu jest inaczej i nie wiem co dla ciebie znaczy że coś się dzieje. Może u was coś jest nie dopuszczalne a w naszym to codzienność. Więc chciałam poprosić o dokładniejsze i bardziej konkretne pytanie. - powiedziałam. Nie chciałam kłamać ale wiedziałam że to konieczne i jedyne co mogę zrobić to ograniczyć pole minowe na które weszłam.
- Czy rodzice was bili albo znęcali się nad wami fizycznie lub psychicznie? - zapytał w prost Vincent.
- Nie. Nasi rodzice nigdy nie zrobili nam krzywy. Wręcz przeciwnie, dbali o nas i byli gotowi zabić by nas chronić. - powiedziałam szybko. Mogło to zabrzmieć jakbym kłamała bo w zasadzie częściowo tak było ale musiałam. Nie mogę im ufać i nie wiedziałam jak zareagują jak powiem im prawdę.
- Byli gotowi zabić? - zapytał Will. Gdy na niego zerknęłam zobaczyłam że coś mu nie gra.
- Owszem. Raz nasz tata prawie zastrzelił jakiegoś człowieka który prawie spowodował wypadek w którym na pewno byśmy zginęły.
- Zastrzelił? On nosił że sobą broń? - zapytał Vincent.
- Dostał pozwolenie na posiadanie broni więc tak nosił że sobą pistolet. - Chciałam wiedzieć o co im chodziło i dlaczego mnie tak wypytują.
Może chcą wydobyć o demnie jakieś bródy na ojca?
A jeśli chcą wiedzieć czy rodzice nas bili żeby dowiedzieć się jak zareagujemy gdy nas uderzą?
Co jeśli pytają by wiedzieć jak daleko mogą się posunąć w znęcaniu się nad nami. Mając przy okazji pewność że nikomu tego nie powiemy.
Sięgnęłam do kieszeni spodni, by sprawdzić czy zabrałam ze sobą scyzoryk. W domu nosiłam go tylko na wyjścia ale teraz w każdej chwili może przyjść którykolwiek z moich braci i po prostu mnie zabić. Więc przez cały czas trzymałam przy sobie coś czym mogła bym się obronić.
Jak tylko poczułam nóż przy mojej dłoni zacisnęłam na nim palce. Chodź nie pokazywałam nic twarzą najchętniej bym wstała i wyszła z gabinetu Vincenta. Poszła do swojego pokoju wzieła potrzebne mi rzeczy wzięłam bym siostrę i po prostu opuściła ten dom na zawsze.
- Dlaczego pomyśleliści że nasi rodzice nas bili? - zapytałam po dłuższej przerwie.
Nikt mi nie odpowiedziałam.
- Dlaczego tak interesujecię się moją syruacją rodziną? - zapytałam. Przenosiłam wzrok to na Vincent'a to na Will'a.
- Bo chcemy wiedzieć jak wychowywały się nasze siostry i czy wszystko było u nich w porządku. - powiedziała Will.
- Rodzice was bili? Ojciec lub matka? Czy wasi rodzice źle was traktowali? - zapytałam. Miałam zamiar pokazać im żeby uważali na to o co mnie pytają bo każdą rozmowę mogę poprowadzi w taki sposób że będzie na ich nie korzyśc że zemną się nie zadziera bo zawsze się upada na dno.
- Nie. Dlaczego pytasz? - zapytał Will. A na jego twarzy pojawił się zdziwienie i cień ciekawości ale w jego oczach pojawił się delikatny i prawie nie zauważalny strach.
Szach.
( Od autorki: Jakby ktoś nie zrozumiał to tu jest odniesienie do szachów )
- To że rodzice nas bili to nie mogła być pierwsza lepszą myśl. Mało osób jako pierwsze obstawiło by przemoc domową. Oczywiście jakby ktoś zna osoby które są lub były ofiarami bicia rodziców albo jakby sami byli tego ofiarą to co innego. A bardzo dziwne że tak po myśleliście bo ani ja ani Maja nie przejawiamy zachowań które zazwyczaj pojawiają się u osób dotkniętych biciem, a uwierzcie mi znam zachowania takich osób bo poznałam wielu taki ludzi. Więc dlaczego tak pomyślności?
Vincent przyglądała mi się uważnie a Will wyglądał na zagubionego. Po krótkiej chwili chciałam znowu zadać to samo pytanie ale poczułam wibracje w kieszeni.
Wyjęłam z niej telefon i zobaczyłam na wyświetlaczu imię Kristjan. Był to mój bardzo daleki kuzyn którego naprawdę sobie ceniłam.
- Przepraszam ale to ważne. - wstałam.
- Kto dzwoni? - zapytał Vincent a jego oczy się zwęziły.
- Kuzyn. - powiedziałam i skierowałam się do wyjście.
Gdy byłam w połowie drogi odebrałam telefon.
Pożałowałam.
Od razu usłyszałam krzyk mojego młodszego kuzynostwa.
- Ania! - krzyknęli asz musiałam odsunąć telefon od ucha by nie uszkodzić sobie słuchu.
- Marek, Hania gdzie jest Kristjan? - zapytałam. Mojego młodszego kuzynostwa.
- Oddawać telefon! - wrzasnął ktoś z telefonu. Rozpoznałam ten głos w był to zdenerwowany Kristjan.
- Marek, Hania macie oddać Kristjan'owi telefon. W tej chwili. - powiedziałam stanowczo. W tej samej chwili wyszłam z gabinetu Vincenta.
Minęłam ochroniarza i szłam z powrotem do spokoju gdy usłyszałam głos z telefonu.
- Halo?
- Hej Kristjan. - przywitałam się.
- Hej kuzyneczko. Jak tam?
- Nawet, nawet. Lepiej powiedz co tam u ciebie. Hania i Marek znowu zabrali ci telefon? - zapytałam go.
- Tak. Ale powiedz dlaczego twoja mama nie odbiera od 3 dni.
- To wy nic nie wiecie? - zapytałam.
Oni nic nie wiedzą ?
- Co mamy wiedzieć? - zapytał Kristjan.
_______________________________________
Równo 800 słów.
Niem weny więc rozdziały będą się pojawiać po dłuższych przerwach.

Rodzina Monet: Bez emocjiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz