Pov. Midoriya
Zatrzymałem się tuż przed drzwiami domu. Wokół nadal trzymała się poranna mgiełka a słońce przebijało się pomiędzy konarami drzew. Na ten moment obserwowałem jak przyroda na nowo budziła się do życia. Zaraz jednak mój wzrok padł na drewnianą chatę przede mną. To tu mieszkałem te całe pięć lat. Dom był piętrowy a jego porośnięte dachówki od mchu wskazywały na "życie w zgodzie z przyrodą". Nie śmiałem temu zaprzeczyć. Pasował tu idealnie w Tahoe. W środku lasu, na uboczu. Z dala od tłoku miasta.
Dlatego było to dla mnie idealne miejsce do opanowania One For All. Wyciszyłem tu swój umysł i na nowo poznałem moc przekazaną mi przez All Mighta. A konkretniej mam tu na myśli jego poprzedników. Każdy z nich nawiązał ze mną większy lub mniejszy kontakt i nakierunkował. Głównie dzięki temu zrobiłem postępy i na ten moment mogę używać czterech darów z sześciu.
Oczywiście moja ucieczka z Japonii nie była bezcelowa. Tak naprawdę mogę powiedzieć, że była bardziej wymuszona niż zaplanowana. Pięć lat temu zostałem zaatakowany przez grupę niejakiego Tomury Shigarakiego, znanej z nazwy Ligi Złoczyńców. Z moim znikomym doświadczeniem i brakiem pomocy poprzedników OFA nie miałem większych szans ze pionkami All For One. Dlatego też All Might postanowił, że trening z dala od chaosu i niebezpieczeństwa będzie najlepszą opcją. I za wiele się nie mylił... jednak to co wtedy tam zostawiłem, na zawsze już zapadło mi w pamięci.
A mam tu na myśli pewnego blondyna. Kacchana.
Chłopak miesiąc przed moim nieoczekiwanym wyjazdem, wkroczył do mojego życia twardym kopem z buta. Dosłownie. Ale żeby to jakoś dobrze wytłumaczyć...
Kiedy byliśmy dziećmi przyjaźniliśmy się. I byliśmy nawet blisko jednak wszystko zmieniło się w szkole. On znienawidził mnie a ja się go bałem, więc wszystko poszło w cholerę. Nasza relacja obróciła się o sto osiemdziesiąt stopni. I tak miało zostać. Przynajmniej taki miał być plan. Lecz oczywiście szanowny Pan Bakugo Katsuki miał inne zdanie na ten temat. A mianowicie, gdy ja spokojnie trzymałem dystans, on musiał go zmniejszać i zmniejszać ...i zmniejszać. Doszło to do takiego absurdu, że staliśmy się ofiarami dziwnego i rzadkiemu fenomenu. Więzi. Ale takiej, której nikt nie był w stanie wytłumaczyć. Nasze uczucia wpływały na siebie nawzajem..., nasze dary mieszały się, a gdyby tego mało to jeszcze obydwoje byliśmy uczestnikami wielokrotnych wizji, w których doznawaliśmy obustronnego kontaktu fizycznego. Zadziwiające prawda? I to wszystko w niecały miesiąc. Masakra.
Więc z nastawienia "cham i ofiara" przeszliśmy do bardziej romantycznej wersji? Nie wiem jak inaczej to określić. Wszystko jednak się zmieniło gdy Kacchan stał się źródłem zainteresowania All For One. Został porwany przez Shigarakiego i jego bandę, lecz w porę bohaterowie zareagowali. Nie miał wtedy żadnych fizycznych głębszych urazów jednak... jego wspomnienia o mnie... zostały zabrane i zniszczone. Nie znamy głębszych powodów, dla którego złoczyńcy to zrobili ale fakt jest taki, że od tamtego momentu osoba o imieniu Izuku Midoriya... przestała dla niego istnieć. Ja już wtedy byłem w Ameryce, dziesięć tysięcy kilometrów od Kacchana. Lecz mogłem przysiąc, że czułem wszystko przez co przechodził blondyn.
Nie było to dla mnie łatwe... lecz musiałem pogodzić się z faktem, że już nigdy nie usłyszę jak ten drze się w moją stronę tymi swoimi kreatywnymi wyzwiskami....
"Deku! Matole! Idioto! Nerdzie!" -i tak dalej...
-Midoriya? Halooo?
Zaraz wyrwany z zamyśleń spojrzałem zza siebie i zauważyłem znaną mi brunetkę.
-Alia? Wracasz z nocki u Woodardów?- zapytałem odwracając się do dziewczyny, która właśnie schodziła ze swojego motocykla. Aż dziwne, że nie usłyszałem jak podjeżdżała.
CZYTASZ
Nightmare Of-Us |bkdk
FanfictionMinęło 5 lat odkąd Izuku wyjechał do Stanów Zjednoczonych na specjalne szkolenie One For All. Po śmierci swojego mentora, stracie przyjaciół, matki i Symbolu Pokoju, Midoriya w końcu na nowo zdobywa grunt pod nogami. Jednak wszystko się zmienia gdy...