8.

120 8 2
                                    


Pov. Midoriya

Jest źle.

Bardzo źle.

Zaczynam czuć zapach Bakugo. Ten sam, który czułem gdy nasza więź była aktywna. Przeraża mnie to bo, to oznacza tylko jedno... moja blokada się kruszy. I to jeszcze w takim momencie! Mam na głowie śledztwo i teraz jeszcze kuszącą woń blondyna?! No chyba nie!

Jednak z tego wszystkiego boje się najbardziej sytuacji, w której Bakugo również poczuje mój zapach. To będzie nowe doświadczenie dla niego i nie wiem jak zareaguje... Jakieś pięć lat temu same zapachy wystarczyły by nas na siebie napalić, więc jeżeli teraz będzie tak samo to mam zdrowo przerąbane...

-Tera to będzie tylko efekt domina...- rzuciłem sam do siebie, czując przy tym jak brzuch ściska mnie ze strachu. A może ekscytacji?

Dalej dzień mijał dość spokojnie. Patrole, raporty... kawa, no i powrót do domu. Jeździłem do agencji miejskim autobusem więc posiadanie samochodu mogłem zachować tylko dla siebie. Stanąłem na przystanku i obserwowałem okolicę wokoło. Zimne wieczorne powietrze rozwiewało moje włosy a przejeżdżające obok samochody wprawiały w nostalgie.

Nie ma to jak dom.

Autobusem dojechałem do mieszkania koło dwudziestej bo, jeszcze zrobiłem drobne zakupy po drodze. Natomiast zaraz po kolacji udałem się na moją nocną rutynę znaną pod nazwą samozwańczego patrolu. Tak jak ostatnim razem, miałem już na sobie swój pełny strój dzięki czemu nie musiałem się ograniczać. 

Używając niskiego procentu Fa-Jin przeskoczyłem kolejną ulicę i wylądowałem na najwyższym piętrze jakiegoś budynku. Wziąłem  głęboki wdech i spojrzałem w dół na losowych przechodniów jak i bohaterów na patrolu. 

-Ten sektor jest bezpieczny.- mruknąłem do siebie i postawiłem jedną nogę na krawędzi dachu.- Lecimy dalej.

Wybiłem się i używając float'u zawisłem nad kolejną przecznicą. Nagle moją głowę przebił dobrze znany mi błysk.

-Wykrywam niebezpieczeństwo.- szept czwartego użytkownika pobudził mnie.

Instynktownie rozejrzałem się po uliczkach. Zaraz w jednej z nich mignęła mi dwójka ludzi a wrzaski pomocy zaalarmowały moje uszy. Niewiele myśląc rzuciłem się w stronę mężczyzny, który uciekał przed napastnikiem za nim.

-Zostaw mnie. proszę! Nie mam pieniędzy!

Młody mężczyzna bieg przed siebie nawet się nie odwracając. 

-Nie znam żadnego Vinniego! Przestań za mną łazić!

Krzyczał dalej do momentu kiedy się zorientował, że jest w ślepym zaułku. Zaraz obrócił się za siebie chcąc jeszcze zmienić trasę ucieczki lecz było za późno. Teraz obserwował tylko jak zakapturzona sylwetka podchodzi do niego dziwnie chwiejnym krokiem.

-Vinnie... to boli...- jęknęła postać. 

-...to boli..., c-czy ty wiesz gdzie jest Pan V-Vinnie...?

Mamrot tajemniczego napastnika powtarzał się raz głośniej, raz ciszej podczas gdy biedny mężczyzna szukał jakiegoś narzędzia by się obronić.

-G-dzie... jest Pan Vinni..e? Gdzie on jest?!

Krzyknęła nagle postać nadal nie pokazując swojej twarzy spod poszarpanego kaptura bluzy. Zatrzymała się tuż przed przerażonym mężczyzną i zachwiała się niespokojnie.

-J-ja nie wiem! Z-zostaw mnie...proszę...- cichy głosik nie przebił się przez chropowaty oddech postaci. Zaraz potem dziwnie wygięta ręka napastnika uniosła się do góry i zamachnęła się na swoją ofiarę. 

Nightmare Of-Us |bkdkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz