9.

110 7 8
                                    


Pov. Bakugo

Było już koło pierwszej kiedy alkohol w końcu zrobił swoje. Mój wzrok zalała delikatna mgiełka a ruchy zrobiły się bardziej chaotyczne.

No tak, kurwa upiłem się przecież...- przeszło mi przez myśl.- Ale jeszcze na spokojnie wypiję parę kolejek.

Zwinnym ruchem zdjąłem swój krawat i rozpiąłem dwa guziki od koszuli. Musiałem troszeczkę wyluzować. Zaraz mój wzrok przeszedł na Kirishimę niedaleko, który na ten moment śmiał się w najlepsze z resztą brygady, mając pod ramieniem Minę. Nie ma to jak rocznica powstania agencji i moje urodziny w jednym. Wynająłem specjalnie jeden z lokali na tą okazję, więc byli tu wszyscy... oprócz tego jebanego brokuła. Szlag by tego gówniaka. Pierdole jego plany na wieczór. Jak mu każę przyjść to ma kurwa przyjść. Nie ma pierdolonej samowolki w mojej agencji. Jeszcze tego pożałuje.

Skupiłem swoje spojrzenie na całą moją grupę. Bawili się świetnie w przeciwieństwie do mnie. Zamiast siedzieć z nimi przy jednym stole postanowiłem samotnie zająć miejsce przy barze. Trochę się odizolowałem. Ale potrzebowałem chwili by skupić swoje myśli i dojść do jakiegoś sensowniejszego wniosku. 

I robię to pod wpływem alkoholu. Ja pierdole, genialnie sobie radzę.

Z powrotem spojrzałem na pustą już szklankę z kulką lodu. Prychnąłem niezadowolony. Gestem ręki przywołałem barmana a ten bez wahania wziął odpowiednią butelkę i dolał trunku. Ja natomiast patrzyłem jak szklanka stopniowo napełnia się bursztynowym napojem. Kiwnąłem głową na dziękuję i upiłem łyka mojej ulubionej whisky.

-Pańska brygada?- zapytał barman a ja zerknąłem na niego, odkładając szklankę. Zaraz potem wzrokiem ponownie wróciłem to "mojej brygady." Widząc ich szczęśliwych i co najważniejsze zdrowych... poczułem ulgę.

-Ta.

-Wyglądają na silnych.-stwierdził mężczyzna i zaczął polerować kieliszki.

-Bo są.

Mówiąc to poczułem pewnego rodzaju dumę. Nigdy nie powiem tego na głos ale ci idioci za mną, są dla mnie jak rodzina. Każdego z osobna znam i szanuję. Osobiście nawet nie wiem jak do tego doszło ale... jakimś cudem wszyscy jesteśmy bohaterami. Razem. 

-Nie przyłączy się Pan do nich?

-Jeszcze nie. Po czwartej kolejce może.- mruknąłem biorąc kolejnego łyka whisky. Barman tylko kiwnął, że rozumie po czym dalej kontynuował pieszczenie szkła czy to blatu.

-Ale wracając, masz coś nowego Shiro?

Zmieniłem nagle ton na bardziej chłodny i obróciłem się tyłem do barmana opierając ramiona na blacie baru, tak by nadal go słyszeć i jednocześnie obserwować bawiących się pro herosów.

-Pracuje Pan również teraz?

-Bohaterstwo wymaga od ciebie pracy dwadzieścia cztery godziny na dobę. Nie mam czasu świętować.

-Zapamiętam Panie Dynamightcie.

-Fajnie, że się rozumiemy a teraz do sedna.

Mężczyzna odłożył szklankę na bok i chwycił kolejną powtarzając swoją czynność.

-Ostatnio w Japonii pojawił się nowy łobuz.

Określenia łobuz używaliśmy na samozwańczych bohaterów, którzy wymierzali sprawiedliwość według własnego uznania, nie stosując się do kodeksu pro herosów. Są to problematyczne jednostki dlatego gwarowo zwie się ich łobuzami.

Nightmare Of-Us |bkdkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz