18.

147 18 19
                                    


Pov. Midoriya

-Powiedz mi co ty robisz!

W opadającym dymie dostrzegłem jego. Bakugo stał tam tuż obok trupów, które jeszcze chwilę temu rzucały się po korytarzach. W jego oczach widziałem przerażenie, strach i niepewność.

Ja natomiast nie umiałem się ruszyć. Byłem sparaliżowany.

Patrzyłem na chłopaka jak na zjawę. On natomiast nie czekał na mój ruch tylko sam ruszył w moim kierunku. Chciałem się cofnąć lecz moje ciało odmówiło posłuszeństwa. Bezradnie tylko obserwowałem jak blondyn zbliża się do mnie.

-Bakugo...- szepnąłem i już chciałem coś dopowiedzieć ale przebłysk zagrożenia mnie otłumił. Szybko obróciłem się za siebie i zauważyłem jak Dabi podnosi w moją stronę dłoń, zanim jednak wypuścił swoje płomienie, poczułem jak coś metalowego przeszywa mi bok.

Zachłysnąłem się powietrzem, czując przy tym jak czyjeś dłonie obejmują mnie w pasie. A gdy tylko spojrzałem w dół, zorientowałem się w jak wielkiej dupie jestem.

-Musisz mu naprawdę ufać skoro odwróciłeś się do niego plecami.~

Głos Bakugo powoli zmieniał się w kobiecy a duże dłonie, zmieniły się w drobniejsze. Zaraz jednak docisnęły sztylet, który jeszcze mocniej wbił się w moją skórę. Kaszlnąłem krwią i na chwilę zastygłem łapiąc oddech.

-Ten Bakugo... dlaczego tak bardzo się wystraszyłeś na jego widok?- szept Togi doszedł do mojego ucha a jedna z jej dłoni zluzowała uścisk sięgając po kolejny sztylet. Wykorzystałem to i zaraz odskoczyłem od dwójki złoczyńców, co nie było dobrym pomysłem bo blondynka nie puściła sztyletu. Ten w efekcie rozciął mi skórę o wiele bardziej niż wcześniej.

Wylądowałem na ziemi jakieś dziesięć metrów od dwójki i zaraz ucisnąłem dłoń na otwartej ranie. Kątem oka spojrzałem na nią. Nie dość, że krwawiła obficie to jeszcze była w cholerę upierdliwa. Zadana w takim miejscu, będzie się otwierać przy praktycznie każdym ruchu.

Byłem głupi, myśląc, że Bakugo naprawdę tu jest. Rozproszyło mnie to.

Mój oddech zarżał, gdy spróbowałem podnieść się i wyprostować. Złoczyńcy widząc to uśmiechnęli się pod nosem i pozwolili na drobny teatrzyk.

-A więc tak.... słynny Stróż to ty? Czyli nie próżnowałeś na tych swoich wakacjach w Ameryce.- krzyknął w moją stronę Dabi podnosząc się nonszalancko.- A już się bałem, że na próżno uciekałem z pierdla! Nareszcie zacznie się zabawa!

-Izuku kochanie, nie masz pojęcia jak Shigaraki ucieszy się na tą wiadomość! Wszystko nareszcie ruszy w tri-migi, dzięki tobie skarbie! 

Toga uwiesiła się na szyi Dabiego i zaczęła nucić sobie jakąś radosną piosenkę pod nosem. Czarnowłosy natomiast nie zwrócił na nią większej uwagi tylko przyjrzał się mojej osobie. Widziałem, że był z jakiegoś powodu zadowolony.

-Nie wyglądasz jak bohater dzieciaku... ale nadal uważasz, że gdy już będzie po wszystkim to przyjmą cię z otwartymi rękoma, co?- prychnął z rozbawieniem.- Nie łudź się na cuda.

Dabi miał trochę racji co do mojego wyglądu. Byłem cały umazany w krwi, która niekoniecznie była moja a bardziej zmutowanych ludzi, których pozbawiłem dzisiaj życia. Kiedyś pewnie próbowałbym ich jeszcze ratować ale po latach walki z tymi odrzutami zdałem sobie sprawę, że nie ma to większego sensu. Nie było dla nich lekarstwa, więc jedyne co mogłem zrobić to skrócić ich męki.

-Midoriya...nie obracaj się.

Wzdrygnąłem się na szept osoby za mną. Rozpoznałem głos naukowca ale zgodnie z jego poleceniem nie drgnąłem. Mężczyzna musiał schować się za jedną z kapsuł nie alarmując złoczyńców, więc zapewne posiadał jakiś plan. 

Nightmare Of-Us |bkdkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz