Dwójka dziwaków, wspólne hobby i inżynieria genetyczna. Co mogłoby pójść nie tak?
Jaxon ukończył studia w wieku czternastu lat. Na koncie ma wiele osiągnięć naukowych, a na papierze dwa doktoraty, w tym jeden zrobiony, aby poradzić sobie ze śmiercią...
Najpierw zareklamuję moją nową książkę, której rozdziały wstawiam jakoś co tydzień. Serdecznie zapraszam, bo jest miło i zabawnie.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
***
Ktoś wszedł do niewielkiego laboratorium w którym przesiadywał od półtorej godziny.
– Cześć.
W drzwiach stał Jaxon, w granatowym garniturze. Miał dzisiaj ciemno-pomarańczowy krawat, więc musiał mieć jakieś luźniejsze spotkania. Poza tym jego marynarka była rozpięta. W ręce trzymał tekturową podstawkę, a na niej dwie kawy, które zamówił najwidoczniej na wynos.
– Jak tu się dostałeś, Jaxon? – zapytał. Wziął kawę od mężczyzny.
– Powiedziałem, że chcę wspierać psychicznie mojego chłopaka w początkach robieniu doktoratu. Nie przeszło, ale spotkałem jeszcze Pająk na korytarzu i jakoś przekonała babkę, która pilnuje wejścia. Obiecała też, że załatwi mi kartę wstępu, abym mógł tu przychodzić. Powiedziała tylko, że "jak masz mu pomagać, to poza uczelnią". W ogóle Pająk ma szansę zostać dziekanem, z tego co się dowiedziałem – oznajmił. – Nie odpisywałeś mi od rana...
– Przepraszam, właściwie to w ogóle nie patrzyłem w telefon. Coś ważnego?
– Właściwie to niezbyt – odparł. – Życzyłem ci jedynie miłego dnia, bo rano cię nie złapałem.
– Chcesz dzisiaj gdzieś razem wyjść? – zaproponował. – Jest piątek, a chciałbym spędzić z tobą odrobinę czasu. Zaraz tak czy siak kończę. Muszę tutaj tylko jeszcze posprzątać.
Jaxon szeroko się uśmiechnął. Mężczyzna wysunął taboret spod blatu i na nim usiadł. Zaczął oglądać zawartość probówek stojących obok. Należały do jego nowego znajomego, z którym tu ostatnio pracował. Obiecał je później schować, bo facetowi się spieszyło.
Gość były sympatyczny, inteligentny i przystojny. Jednak z pewnością nie rzuciłby dla niego swojego obecnego chłopaka, z którym dzielił masę wspomnień i którego kochał. Jaxon dawał mu wszystko, czego obecnie potrzebował. Wsparcie, czułość, swobodę, intymność i pełne zaufanie. Rozumiał też, że czasem może być zmęczony, przebodźcowany i chce spędzić wieczór samotnie.
Owszem, czasem się kłócili, ale po rozmowie wyciągali z tego wnioski i dochodzili do kompromisu. Więc było dobrze.
– To gdzie chcesz wyjść, Vic? – zapytał Jaxon. – Jedzenie, czy spacer?
– Raczej spacer, a potem możemy kupić sobie po burgerze, albo kebabie lub po prostu zamówić coś do domu. Co ty na to? – zaproponował. – Chyba, że jesteś zmęczony.
– Dobrze mi to zrobi – oznajmił.
Był skupiony na sporządzaniu notatek na laptopie, a towarzystwo Jaxona trochę wybiło go z rytmu. Cholerne zapisywanie obserwacji i liczenie, że się nigdzie nie pomyli.