Rozdział 27.

184 20 74
                                    

Na samym dole notka co do przyszłej książki, a na górze pluszak. Jakby ktoś chciał sobie kupić kamień nerkowy, kiłę, albo grzybicę stóp to sklep to Giantmicrobes.

Zostaw gwiazdkę dla zasięgów i miłego czytanka <3


Siedząc na podłodze obserwował, jak wnoszą jego nieprzytomnego chłopaka na nosze. Jedna ratownik zabezpieczała mu wbity metal w rękę przed przesunięciem. Gdy skończyła spokojnie powiedziała:

– Nie mamy miejsca w karetce, więc może pan dojechać taksówką do najbliższego szpitala. Proszę tylko nie prowadzić w tym stanie. Musi się pan, jak najszybciej zgłosić do chirurga. Czuje pan wszystkie palce? – zapytała, naciskając na każdy z nich.

– Tak – odpowiedział.

– Niech pan uważa na rękę, to bardzo ważne. Przesunięcie się ciała obcego może doprowadzić do uszkodzenia nerwów i naczyń krwionośnych.

Jedynie na te słowa pokiwał głową. Cały czas spoglądał na Jaxona na noszach. Odprowadzał go oraz ratowników wzrokiem, gdy ruszyli do karetki, praktycznie biegiem.

Ratownik puściła go, po czym wstała. Chwyciła torbę z ziemi i zarzuciła ją sobie na ramię. Zanim ruszyła długim korytarzem jeszcze powiedziała:

– Do widzenia, oby ręka szybko się zagoiła.

Uśmiechnął się jedynie sztucznie w odpowiedzi. Od razu, gdy kobieta się odwróciła odchylił głowę i zaczął się cicho śmiać, ze stresu. Chwilę później już płakał, chowając głowę w kolanach.

Miał wyrzuty sumienia oraz cholernie się bał. Jaxon mocno krwawił, co oznaczało jedynie, że odłamek musiał uszkodzić coś ważnego w środku.

Wytarł zdrową rękę o bluzę, aby pozbyć się krwi swojego chłopaka z dłoni. Nie dbał już o to, że ubranie będzie brudne, nie obchodziło go to kompletnie. Musiał dojechać do szpitala. W okolicy znajdował się jedynie jeden, kilka kilometrów stąd, w pobliskiej miejscowości.

***

Chirurg wyjmował mu kawałki metalu z ręki, która była cała we krwi. Bolało, jak cholera. Mimo wszystko jedyne o czym teraz mógł myśleć to zdrowie swojego chłopaka.

Siedział na kozetce w niewielkim gabinecie, otoczony masą sprzętu. Pomieszczenie było w jasnozielonym kolorze, a podłogę pokrywały białe, miejscami popękane kafelki. Szpital był stary i dawno nieremontowany. Mógł to stwierdzić po stanie farby na ścianie, drzwiach, oknach oraz szafkach.

– Czuje pan wszystkie palce i może nimi ruszać? – zapytał facet w średnim wieku.

– Tak, wszystko okej.

Musiał wiedzieć, czy Jaxon żyje. To było jedyne o co w tym momencie dbał. Mężczyzna nie mógł odejść przecież teraz, gdy wszystko było już dobrze. W życiu by sobie tego nie wybaczył, w końcu to on stworzył to monstrum.

– Mogę iść później do domu?

– Nie widzę ku temu przeciwwskazań. Miał pan szczęście, że najważniejsze nerwy nie zostały uszkodzone – odpowiedział. – Niech pan zbytnio nie moczy dłoni, a opatrunek proszę zmieniać raz na dobę. Za tydzień powinien się pan umówić na zdjęcie szwów.

To on powinien zasłonić Jaxona, a nie Jaxon jego. Teraz jego chłopak walczy o życie, gdy mu jedynie wyjmują kawałki metalu z ręki. Gdyby to on dostał w brzuch miałby większe szanse na przeżycie. Był zdrowszy oraz lepiej zbudowany.

Mężczyzna zaczął zszywać mu ranę na zewnetrznej stronie lewej dłoni.

Musiał wrócić do laboratorium i pozbyć się dowodów, w wypadku przyjechania policji. Jaxon nie chciałby, aby czekał na niego w szpitalu, gdy nie wiadomo, czy ekstremofil przeżył, czy nie. Powinien tam jechać i po nich posprzątać.

NieśmiertelnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz