Rozdział 25.

202 22 120
                                    

Hej! Rozdziały mogą się pojawiać rzadziej, szczególnie dwa kolejne ze względu na wakacje. 

Zostaw gwiazdkę, to bardzo motywuje i miłego czytania <3


24 luty (piątek)

Siedzieli z Victorem na podłodze w laboratorium, wpatrzeni martwo w duże akwarium z Glutem w środku. Obaj byli załamani tym co się dzieje. Jego partner przeżywał to znacznie bardziej od niego, niestety.

– Jutro to zabijamy, Jax – postanowił jego chłopak. – Nie możemy dłużej tego tutaj trzymać.

– Tak zrobimy – zapewnił go.

Victor praktycznie się już trząsł. Nie na co dzień odkrywa się, że z formy kolonijnej coś przekształciło się w organizm z ośrodkowym układem nerwowym. On też był na skraju załamania nerwowego, jednak nie okazywał tego.

– Masz szluga? – zapytał Victor.

– Rzuciłem piętnaście lat temu, więc nie. Mam jedynie zielsko, chcesz może?

– Po pracy. Nie zamierzam ćpać w tym momencie, to byłoby bardzo niestosowne.

Wrócili do wpatrywania się martwo w akwarium z ekstremofilem. Obaj byli zamyśleni, zastanawiając się, czy może da się coś. Bo gdy dotykało się gluta, przykładowo łyżką ten odskakiwał na bok, jakby porażony. Całe szczęście nie rzucał się jeszcze na przedmioty, bo to byłoby wtedy przerażające na maksa.

A pomyśleć, że to wszystko zaczęło się od jednej komórki, którą Victor stworzył z czystej ciekawości. Chłopak musiał teraz czuć się winny. Próbował go kilka minut temu go przytulić, jednak jego partner odtrącił go. Najwidoczniej był w tak złym stanie psychicznym, że nie miał ochoty na fizyczny kontakt.

– Serce mi nawala, jak cholera – wyznał Victor, podkulając nogi.

– Spokojnie. Wyjdziemy stąd i kupię ci gorącą czekoladę, dobrze? Jutro załatwimy całą sprawę na dobre, zobaczysz. Nie możemy zrobić tego dzisiaj, musimy mieć pusty budynek, tak dla pewności, bo nie wiemy co się może wydarzyć.

Chłopak objął rękoma swoje kolana i schował w nich głowę. Miał już ewidentnie tego wszystkiego dosyć, wyglądał, jakby miał zaraz dostać ataku paniki. Kiedyś on sam przez nie przechodził na zjazdach po amfetaminie, więc nie chciał, aby jego chłopak takiego doświadczył.

– Skarbie, będzie okej. Jutro to rozpuścimy, zobaczysz – próbował go jakoś uspokoić.

– Jak ktokolwiek się o tym dowie, to biorę winę na siebie, Jaxon. Dałeś mi klucz do laboratorium, bo spodobała ci się moja wiewiórka, zaprzyjaźniliśmy się, ale nie zaglądałeś tutaj i o niczym nie wiedziałeś – zaproponował, nadal chowając głowę. – Będę ci krył dupę, pod warunkiem, że załatwisz mi najlepszego prawnika.

– Brzmi ściekowo. Trzeba by było jakoś nad tym popracować. Chociaż w zasadzie czy coś nam za to grozi, poza zawiasami? Proponuję współpracę ze służbami. W dzisiejszych czasach łatwo jest o wpadnięcie. Mamy na terenie całego ośrodka monitoring, trzeba byłoby usunąć wszystkie zapisy z jednej kamery i uszkodzić ją.

Nie chciał tego mówić, ale miał wrażenie, że to nie skończy się jedynie na zawiasach. Chciał pocieszyć Victora, uspokoić go, a nie dokładać mu zmartwień. Powiedział to tylko w celu poprawienia obecnego stanu swojego chłopaka.

– Wylecę ze studiów.

– Victor, spójrz na mnie. – Chłopak obrócił głowę, nadal jednak trzymając ją na swoich kolanach. – Nie wylecisz. Jeśli dobrze to rozegramy, to nie stanie się to nawet medialne. Na razie jednak nie zakładaj, że skończymy w pierdlu.

NieśmiertelnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz