Rozdział 13.

235 29 78
                                    

Hej! Gwiazdka = się magiczny kamień do naładowania księżycem (nie znam się na kamieniach, ale są ładne)

Na górze estryfikacja, przykład reakcji kondensacji ^-^

Ten rozdział ma 4700 słów, informuję od razu, gdyby ktoś chciał sobie może podzielić na dwa.



Samantha przyniosła jej kawę. Podziękowała jej uśmiechem. Nadal siedziała w niebieskiej piżamie przy drewnianym stole. Miał już z dziesięć lat, jednak trzymał się bardzo dobrze.

– Zaraz usiądę do sprawdzania prac – poinformowała jej partnerka. – Nie chce mi się. Zobaczymy ile osób tego nie zaliczy. Obstawiam, że dziewięćdziesiąt procent.

– Mogę pomóc – zaproponowała. – Jakby serio, muszę czymś się zająć, bo oszaleję. Jeszcze Jaxon ufundował te leki, niedługo zacznę przyjmować tę chemię, bo będzie gotowa.

Zeszły tydzień spędziła w szpitalu, by wykonać całość diagnostyki. W grudniu idzie tam znowu, na kilka tygodni. Święta spędzi na oddziale onkologicznym, cudownie. Oby Samantha często ją odwiedzała i przynosiła jej jakieś jedzenie.

Szczegóły finansowania leczenia dogadali przez telefon, zamiast stacjonarnie, jednak nadal zaprosiły Jaxona i Victora, aby po prostu z nimi pogadać. Samantha nie była zachwycona faktem, że ktoś ich odwiedzi, jednak odpuściła.

– Powinnaś odpoczywać, Laura. Szczególnie teraz, przed rozpoczęciem leczenia.

– Niesamowite, jak z traktowanie mnie niczym zabawki przeszłaś do takiej troski – powiedziała z uśmiechem.

– Bez przesady.

– Mówię samą prawdę, Sam. Mam ci przypomnieć, jak zrobiłaś mi śniadanie, a potem kazałaś się wynosić?

Samantha cicho się zaśmiała. Postawiła laptopa na stole, by zaraz zacząć pracę. Napiła się łyka kawy.

– Byłam toksyczna.

– Nadal jesteś – stwierdziła. – Zepsuta w środku, identyczna, jak wtedy gdy cię poznałam.

Uśmiechnęła się i ściągnęła jajecznicę z widelca zębami. Wiedziała doskonale, jak dobrze to działało na Samanthę, nawet po trzydziestu latach. Ten jeden, prosty ruch.

– Nadal uważasz mnie za "ładną dupę", Sam? – zapytała. – Bo dosłownie kiedyś powiedziałaś mi, że się ze mną tylko dlatego zadajesz. Nie no, jeszcze dla lepszych ocen.

– Masz jakiś kryzys? Jakby dobrze się czujesz?

– Nie mówiłaś mi dawno, że jestem piękna – powiedziała. – Nadal tak uważasz?

Samantha podniosła głowę i westchnęła ciężko.

– Tak, jesteś piękna. Laura, jesteś jedyną osobą, której nigdy nie zdradziłam. Ogarnij się.

Nie wiedziała, jak ma na to zareagować. Napiła się więc łyka kawy, bo co innego mogła zrobić?

– Mam kryzys. Siedzenie samemu w domu jest dołujące. Nie mam czym się napawać i nad kim się pastwić. A w szpitalu jest jeszcze gorzej.

– Masz na myśli strach i błagania studentów o litość? – zgadła. – Nie wiem, zacznij szydełkować, czy coś.

– Nudne. Pracę naukową skończyłyśmy, potrzebuję czymś się zająć. Seriali też mam dosyć. Brakuje mi kontaktu z ludźmi.

Kochała kontakty z nimi, a najbardziej to rozstawianie ich po kątach. To zawsze poprawiało jej humor.

– Skarbie, to się wszystko kiedyś skończy. Będziesz mogła wrócić do bycia wykładowcą, zwolnię stanowisko. Zajęłam je specjalnie, aby czekało na ciebie.

NieśmiertelnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz