Zamek | Rozdział 19

419 23 6
                                    


***

Zmiana narracji

Gdy otworzyłam oczy, oślepiło mnie jasne światło. Uniosłam rękę, zasłaniając nią oczy, a gdy byłam w stanie już wszystko dostrzec, usiadłam powoli. Byłam na zielonej łące pełnej kwiatów, a dalej był gęsty las. Na sobie miałam piękną, białą suknię z niebieskimi wzorami. Włosy były związane w warkocza, a gdy go dotknęłam poczułam wplecione w niego kwiaty. Nie czułam już bólu mięśni, mimo, że jeszcze przed chwilą miałam problem żeby dotknąć Kaspiana.

Kaspian...

I nagle wszystko sobie przypomniałam. Nagła choroba, ból całego ciała, smuty wzrok Kaspiana, ciemność. To wszystko we mnie uderzyło.

Umarłam.

Zagryzłam boleśnie wargę i gdy się uspokoiłam, ruszyłam przed siebie. Nie wiedziałam gdzie idę, kierowałam się instynktem. Po kilku minutach marszu zobaczyłam piękny zamek, od którego odbijały się promienie słońca. Trochę niżej było dużo białych domków i kamienne drogi. Jednak zanim zdążyłam tam dojść, zauważyłam, że około szesnaście stóp ode mnie siedzi jakiś chłopak. Był ubrany w białą, przewiewną koszulę, a włosy miął zakręcone i rozwiane. W dłoniach trzymał kilka polnych kwiatów, a gdy przekręcił głowę w bok, zamarłam.

- Louis? – zapytałam stawiając niepewnie kroki w jego stronę.

Chłopak odwrócił głowę w moją stronę, a na jego twarzy zagościł szczery uśmiech. Wstał i podszedł do mnie, przez co musiałam unieść głowę, by móc na niego patrzeć. Nie zmienił się. Wyglądał tak jak w dniu gdy go straciłam.

- Tęskniłem, Bella – powiedział i przytulił mnie, a ja poczułam łzy w oczach. Położyłam dłonie na jego plecach i również przytuliłam.

Odsunęłam się od niego po kilku minutach. Niepewnie położyłam dłonie na jego policzkach i zagryzłam wnętrze policzka.

- To naprawdę Ty? – zapytałam niepewnie, a on zaczął się delikatnie śmiać i potargał mi włosy.

- Oczywiście, że ja, Księżniczko – powiedział ze szczerym śmiechem.

Zakryłam usta dłońmi i zaczęłam płakać.

- Przepraszam Cię... To była moja wina – zaczęłam mówić, a mój głos się łamał. – Przeze mnie umarłeś..

- Bellatrix, przestań – powiedział i złapał moje policzki. – To nie była Twoja wina, tylko Miraza. Przecież nie rozkazałaś mu mnie zabić, to był jego wybór, rozumiesz? – Pokiwałam głową i zaczęłam wycierać łzy.

Louis złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić w stronę miasteczka. Patrzyłam na domki i na stworzenia, które chodziły po drogach. Byli to ludzie i Narnijczycy. Zaśmiałam się lekko gdy zobaczyłam jak jakieś dziecko bawi się z lisem. Czułam, że Louis na mnie zerka. Zaprowadził mnie pod sam zamek i spokojnie wszedł do środka. Ruszyłam za nim i zatrzymałam się dopiero, gdy chłopak stanął naprzeciw jednej z komnat.

- Zapukaj. – Spojrzałam na niego niepewnie, aby się upewnić, czy na pewno to zrobić.

Zapukałam do drzwi delikatnie, ale słyszalnie. Poczekałam chwilę, zastanawiając się kogo zobaczę. Otworzyła mi czarnowłosa kobieta z kilkoma zmarszczkami. Za nią stal mężczyzna w podobnym wieku. Jego włosy również były czarne.

- Bellatrix? – zapytała kobieta, a ja rozchyliłam powieki.

- Mama?

Kobieta przytuliła mnie do siebie, a ojciec objął nas obie. Poczułam jak jej łzy skapują na moją sukienkę i jak głaszcze moje włosy.

Chocolade Eyes Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz