1. Gabinet (prolog)

907 11 4
                                    

Hailie:
Rano obudziłam się Ok. 7 więc poszłam zrobić porrane skin care. Gdy już byłam gotowa poszłam ubrać dresy czarne i czarny Top.
Poszłam zrobić makijaż i zeszłam na dół gdzie był Adrien i wszyscy bracia.

Adrien:
Rozmawiałem z Vincentem ale gdy tylko zobaczyłem za nim jak szła to serce zaczęło mi bić szybciej.
-Vince czy mogę po prosić o rękę Hailie?
-dobrze-powiedział Vince. Szybko poszło. Chociaż zaoszczędził mi kolan.
-ale-zawsze musi mieć jakieś ale-chciałbym was zaprosić do mojego gabinetu. Tam porozmawiamy na ten temat, nie tu.
-dobrze-odpowiedziałem z uśmiechem na twarzy. Bardzo mi na Hailie zależało. Kocham ją i nie przestanę nigdy jej kochać.
Gdy przechodziliśmy koło Hailie która stała i wpatrywała się w nas to Vince przemówił.
-ty Hailie też bo o tobie mowa-
-o-o mnie..?-była bardzo wystraszona. Ciekawe dlaczego? Może się mnie bała?-pomyślałem. Gdy tylko to mi przyszło do głowy powoli przeszedł mnie lekki dreszcz.
-tak o tobie więc zapraszam-odpowiedział.

Hailie:
Poszłam za nimi. Ciekawe co chcieli? Może wpadli na pomysł żebym się ożeniła z szatanem? Mam nadzieje że nie. Albo...? Nie No dobra muszę przyznać nie kocham go ale jest bardzo atrakcyjny i przystojny. Kusi.

***
Gdy byliśmy już w gabinecie Vince od razu zasiadłam z Adrienem na fotelach w które wskazał nam mój brat.
-a więc-zaczął-Adrien chciał się z tobą ożenić Hailie.
Przeszły mnie dreszcze. Zgadłam-pomyślałam. Wpatrywał się w brata jak na ducha i nawet nie słyszałam jak Adrien i Vince do mnie wołają, wymachiwóją mi rękoma przed oczami i nawet nie zauważyłam że Vince i Adrien się tak mną przejęli że wzięli nawet braci. Nie wiem co się stało ale z wrażenia chyba zemdlałam.

Adrien:
Hailie nie reagowała więc ja i Vince wymachiwaliśmy jej przed oczami rękoma a ona dalej nic. Nawet się darłem do jej ucha i też nic. Z tego aż bracia się zebrali a po pięciu minutach tego całego hausu Hailie zemdlała. Moje serca przestało na sekundę bić a potem spowrotem zabiło ale mocniej. Zacząłem jej twarz lekko klepać z lewej i prawej strony i nic.
-co jej jest?!-wparował Dylan a gdy tylko zobaczył co tu się dzieje od razu zaczął panikować i reszta braci w tedy też przyszła na jego krzyki.
-do szpitala z nią!-krzyknął Will
-a oddycha?!-zapytał Vince. Jeszcze nigdy nie widziałem go w takim stanie.
Od razu jak na zawołanie przyłożyłem ucho do jej klatki piersiowej. Nie oddychała.
Zacząłem ją reanimować i zrobiłem jej sztuczne oddychanie. Wziąłem ją w stylu panny młodej i wszyscy pobiegliśmy do aut i pojechaliśmy do szpitala.
-szybko lekarz!-wydarłem się i jakiś lekarz podbiegł szybko i ją wziął na łóżko. Wiózł ją do sali numer 478 na 3 piętrze. Miała operację o wszyscy przeżywali to źle. Ja siedziałem z złożonymi rękoma na karku i nie mogłem w to uwierzyć że Hailie właśnie może umrzeć. Will chodził po korytarzu cały spięty, Vince przekupowywał wszystkich lekarzu którzy tam mogli wejść, Dylan siedział i wpatrywał się na salę z bladą twarzą. Tony non stop wymiotował od papierosów bo wypalił ich bardzo dużo z stresu czy Hailie przeżyje czy nie. Shane siedział pod ścianą przy sali a głowę miał spuszczoną. Widocznie spływały po niej łzy ale nie chciał ich ujawniać. Po nie całych 5 godzinach wyszedł chirurg poinformować nas a wszyscy się na niego popatrzyli i wyprostowali.
-dzień dobry tu rodzina...Monet tak?
-tak-odpowiedzieliśmy wszyscy w tym samym czasie.
-mamy przykrą wiadomość...
Gdy tylko to usłyszałem to już zaczęły mi się oczy szklić. Nie mogłem w to uwierzyć. Hailie zmarła.

Hailie:
Obudziłam się w bardzo jasnym pomieszczeniu. Czy to jest niebo? Czy ja zmarłam? Uwidziałam moją mamę. Pobiegłam do niej.
-mamo!
-córcia!
-mamo-powiedziała przytulając się do nie i płacząc równocześnie-czy ja zmarłam?
-kochanie musisz wybrać
-j-jak wybrać?
-ja czy oni
Nie mogła się zdecydować.
-idź do nich. Oni cię potrzebują nie przeżyją tego bez ciebie tak samo. Ja dam sobie radę nie martw się.
-dobrze

Adrien:
Właśnie wieźli Hailie do sali. Biegliśmy wszyscy za nią. Nagle po 2 godzinach żałoby nad nią zaczęło coś nabijać na licznikach jakby zaczęła żyć. Nie mogliśmy w to uwierzyć. Kliknąłem przycisk wzywający pielęgniarkę a po niecałych 5 minutach przyszła.
-tak?-powiedziała
-na liczniku zaczęło coś nabijać a Hailie zaczęła oddychać.
Kobieta była w szoku. Podeszła do Hailie i coś poklikała a ona się obudziła.
-g-gdzie ja jestem?
-w szpitalu zemdlałaś i nie żyłaś przez chwilę.
-o Boże...-powiedziała w ewidentnym szoku.

H.M x A.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz