Że Cloe...
Przeżyła...
Ja z Adrienem strasznie się ucieszyliśmy a gdy dostaliśmy informacje w której jest aktualnie sali od razu tam pobiegliśmy.*skip time 5 dni poźniej*
Ciociu...-odwróciłam wzrok z nad laptopa na małą zaspaną Lissy.
-tak skarbie?
-nje mogie śpiać-powiedziała zaspana. Ten głos był tak słodki.
-choć do cioci-pokazałam gestem ręki aby usiadła obok mnie ma łóżku.
Dziewczynka wtuliła się we mnie i spokojnie zasnęła. Położyłam ją na miejsce Cloe.
Właśnie...
Cloe...
Wpatrywałam się w dziewczynkę w łóżeczku gdy spokojnie i bezwładnie poleciała mi łezka po policzku. W ogóle jej nie czułam więc nie mogłam stwierdzić czy to w ogóle była łza.
-kotek?-nagle z nienacka wszedł do pomieszczenia Adrien a gdy zobaczył mnie płacząca podszedł powoli do mnie i coś najprawdopodobniej mówił lecz nic nie słyszałam. Obraz powoli się przyciemnia aż w końcu był na tyle ciemny, że zemdlałam.
Obudziłam się w...
Wodzie..?
Dlaczego ja jestem w wodzie?
Rozejrzałam się gwałtownie i zobaczyłam że nic nie ma wokół mnie. Jest pustka.
Czysta i bezradna pustka...
Dryfowałam moim ciałem okrytym ciuchami w tych co byłam w czasie mdlenia, lecz one były całe przemoczone.
Nagle ni stąd ni z owąd pojawiła mi się Cloe...
-m-mamo...-pierwsze słowo jakie usłyszałam od swojej córki...
Nigdy nikt do mnie nie mówił „Mamo"...
Nagle po tych rozmyślaniach ona zniknęła...
Tak po prostu wyparowała...
Adrien:
Hailie zemdlała...Szybko wziąłem ją w stylu panny młodej i biegłem do swojego BMW. Złamałem chyba wszystkie przepisy ruchu drogowego, aż w końcu dotarłem...
Był to prywatny szpital...
Wbiegłem do niego a perełkę wzięli na blok operacyjny.
Panikowałem.
Chodziłem po korytarzu, raz zakrywając twarz, raz z niedowierzaniem wbijać sobie pazury w głowę (co oczywiście nie było w ogóle odczuwalne).
CZYTASZ
H.M x A.S
RomantiekHailie i Adrien się spotykają i myślą że nie zostanie między nimi jakakolwiek więź. Ale czy na pewno? Dowiecie się tego wszystkiego w tej powieści=>