2. Telefon

463 11 0
                                    

Dylan:
Dostałem telefon od osoby z Organizacji że muszę pilnie przyjechać. Ale dlaczego ja? Vince nie może? Przecież to on jest prezesem nie ja.
-przepraszam na chwilę ale mam ważny telefon
-dobrze-powiedziała młoda.
Wyszłem z pomieszczenia a w holu odebrałem dzwoniący telefon.
-halo?-powiedziałem a w głosie miałem obojętność.
-witaj Dylanie-powiedz ktoś z Organizacji ale nie mogłem rozpoznać kto.
-czego chcesz
-przyjedź pod budynek Organizacji mamy dużo rzeczy do omówienia-przekazał z ewidentnym szczęściem.
-niby o czym Organizacja chce ze mną gadać-powiedziałem
-o wszystkim drogi Dylanie
-widzimy się o 15 pod Organizacją, jak was nie będzie spadam i daje was na czarną listę
-dobrze do zobaczenia Dylanie
Rozłączyłem się i kompletnie zapomniałem poinformować resztę o tym że mnie nie będzie.
Wyszedłem spokojnym krokiem z szpitala i zasiadłem do swojego czerwonego lambo. Odjechałem i nawet się nie spieszyłem mimo to że była 14:56. Gdy dojechałem nie było nikogo a zjawiłem się idealnie o 15:00. Czekałem 5 minut nawet dzwoniłem i nic, poczta głosowa. Nagle z ni stąd ni z owąd dostałem jakąś hustą w twarz głównie nos. Próbowałem się uwolnić z uścisku i tego świństwa ale nie udawało mi się. Próbowałem tego nie wdychać (nie oddychać) ale po dłuższej chwili musiałem bo brakowało mi tchu. Zemdlałem. Obudziłem się w lesie. Przywiązany do drzewa a przy głowią była broń.
-witam Dylan
-czego chcecie
-chcemy pieniędzy
Parsknąłem
-nie dam wam
-dasz albo będzie i po tobie i po twojej kochanej Hailie Monet.
Mój wyraz twarzy się zmienił w bardziej poważny.
Ręce miałem z tyłu co poszło mi to na „plus" bo mogłem z tylnej kieszeni wyciągnąć telefon ale gdy tylko zacząłem szukać go ktoś z Organizacji się odezwał.
-nie masz się co martwić o telefon jest tu-pokazał mi telefon który trzymał w ręku.
-oddawaj
-bo?
-bo potrzebuje?
-a po co ci jak i tak zaraz zginiesz?
-nie...-nie dokończyłem bo dostałem kulką w głowę.

Hailie:
-gdzie Dylan? Długo go nie ma-powiedziałam bo bardzo się martwiłam o niego.
-pójdę sprawdzić-powiedział Shane i po pięciu nie całych minutach wszedł bardzo zmartwiony i przejęty.
-nie ma go
-ale ja go nie ma!?-krzyknęłam
-No nie ma
-a gdzie on może być?!
-czekaj lokalizacje ma włączoną to zobaczymy gdzie jest.
Pokazywał...las?

H.M x A.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz