Rozdział Dziesiąty

906 34 24
                                    

Minął tydzień od wyjazdu Bartka. Jak mam być szczera nie daję już sobie rady, dobija mnie nie sam fakt tego, że wyjechał tylko, że nie mam nawet jak się z nim skontaktować. Wpadł mi do głowy pomysł, aby zadzownić do niego od Michaliny, zastanawiałam się chwilę czy aby na pewno to dobry pomysł. Uważałam, że innego nie ma więc odrazu pobiegłam na dół

— Michalina, proszę mogę od ciebie zadzwonić? — spytałam dziewczyne

— Jasne — posłała mi spokojne spojrzenie i podała swój telefon. Uśmiechnęłam się i pobiegłam spowrotem na górę. Wybrałam numer bruneta. Był sygnał. Po kilku sygnałach usłyszałam głos

— Halo? — usłyszałam głos chłopaka

— Bartek? To ja Melania, tylko proszę nie rozłączaj się — powiedziałam, bo widziałam, że zaraz zakończył by połączenie

— Mela? O co chodzi? — ewidentnie był zmieszany

— Chciałam po prostu z tobą porozmawiać. Bartek minął tydzień, a ja nie daję sobie rady bez ciebie zrozum to — oznajmiłam, gdy w moich oczach zaczęły pojawiać się łzy

— Melania mówiłem ci, żebyś ułożyła sobie życze beze mnie, dasz radę, wierzę w ciebie — powiedział i rozłączył się

Próbowałam zadzwonić jeszcze raz, ale ten numer też zablokował. Byłam psychicznie wyniszczona. Postanowiłam przejść się po okolicy bo miałam już dość siedzenia w domu. Ubrałam cieplejsze ciuchy i zeszłam na dół kierując się do przedpokoju uprzednio oddając telefon Michalinie i uprzedzając ją, że wychodzę.

Gdy wyszłam poczułam nie przyjemne zimno. Nie lubię zimy jest okropna. Wyszłam z posesji i skierowałam się w stronę, której totalnie nie kojarzyłam, ale teraz mnie to nie obchodziło. Szłam przez chodnik, aż do momentu, gdy zauważyłam na drodzę malutkiego kotka. Przestraszyłam się, że mogło mu się coś stać i odrazu do niego podbiegłam

— Boże biedny, chodź do mnie — powiedziałam sama do siebie i wzięłam kota na ręcę. W pewnym momencie oślepiło mnie światło i usłyszałam krzyk

— Zejdź z drogi kobieto! — krzyknął jakiś chłopak. Popatrzyłam w tamtą stronę i ujrzałam zbliżającego się brązowo-włosego chłopaka

— Musiałam uratować kota, mogłeś mnie przejechać, na lepsze by mi to wyszło — powiedziałam i zeszłam z ulicy

— Nie zauważyłem tego słodziaka — znów do mnie podszedł i pogłaskał delikatnie kota

— Okulary sobie może kup — zaproponowałam na co chłopak zachichotał

— Śmieszne, tak w ogóle jestem Bartek, a dokładniej Bartek Laskowski — podał mi rękę, oczywiście ucisnęłam ją

— Melania — również się przedstawiłam

— Miło mi — uśmiechnął się — Podaj mi swój numer to umówimy się za jakiś czas na jakąś kawę może — zapronował, nie chciałam teraz żadnych romansów

— No dobrze, tylko bez żadnych romansów proszę — powiedziałam na co chłopak się zaśmiał

— Mam dziewczyne luzik — podał mi swój telefon na którym wpisałam swój numer — Dobra ja już będę lecieć, narka — powiedział i wrócił do samochodu. Stał na samym środku drogii i żadne auto nie przejeżdżało? Dziwne, bo to dosyć ruchliwa droga. Mniejsza, ruszyłam z kotkiem na rękach w stronę domu, bo było naprawdę zimno, a maluch trzęsł się z zimna.

Weszłam do domu i odrazu pobiegłam do Michaliny

— Michalina! Zobacz kogo znalazłam po drodzę — powiedziałam — Leżał na środku drogi

— O boże jakie maleństwo — dziewczyna podeszła i wzięła ode mnie kotka

— Nie miałam sumienia go zostawić — oznajmiłam. Zastanawia mnie czy ktoś w ogóle umiałby zostawić takiego malucha na pastwe losu.

Nie potrafię | Bartek Kubicki✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz