Rozdział Dwudziesty Czwarty

448 22 32
                                    

Bartek nadal się nie obudził. Lekarze dają mu małe szanse na przeżycie, ale ja wierzę, że mu się uda. Musi się udać. Dziś pojechałam wyjątkowo do genzie bo prosili mnie, abym przyjechała, nie chciałam zostawiać go samego bo co jeśli się obudzi? Ale zgodziłam się, za chwilę miał przyjechać po mnie Świeży. Czekałam przed szpitalem patrząc w telefon, aż usłyszałam trąbnięcie.

Podniosłam wzrok i zauważyłam auta Laskowskiego. Westchnęłam głośno i poszłam w jego stronę

— Cześć Mel, jak się czujesz? — spytał ze smutnym uśmiechem, gdy wsiadłam do auta

— Chujowo — odparłam krótko i zapiełam pasy. Kurwa nie chciałam tam jechać, nie chciałam zostawiać Bartka, ale już trudno

— A jak z Bartkiem? — spojrzałam na niego, gdy wyjechał spod szpitala

— Nadal się nie obudził, a lekarze zamiast wesprzeć mnie, że się obudzi mówią, że jest mała szansa na to, że w ogóle się obudzi

— Melania, obudzi się. Wiem to, czuję to w kościach — dotknął mojego ramienia w celu dodania mi utuchy na co się uśmiechnęłam. Jestem wdzięczna, że otaczam się takimi ludźmi

— Dziękuje — odwróciłam głowę w strone szyby.

Dojechaliśmy pod dom G. Wysiadłam z auta i poczekałam na chłopaka przy furtce. Weszliśmy na posesje a gdy dotarliśmy do środka odrazu otrzymałam przytulasa od Julity. Wtuliłam się w nią mocniej.

— Jak się czuję Melcia? — spytała, gdy weszliśmy w głąb

— Strasznie słabo — wzruszyłam ramionami

— Nie dołuję mnie sama śpiączka Bartka, a lekarze. Wmawiają mi, że jest mała szansa na obudzenie — usiadłam przy stole co zrobiła też blondynka

— Obudzi się, nie ma opcji, że się nie obudzi — pokręciła głową

— Chłop jest silny. Po prostu za bardzo wszystko weszło mu na psyche — miała rację. Mogłam też w sumie go wtedy nie zostawiać samego na dole. Mógł spać ze mną

— Tak, jest silny — schowałam twarz w dłonie i nagle poczułam dłoń na plecach a potem lekkie przytulenie

— Cześć Mela — usłyszałam Patryka, nie odezwałam się

— Daj jej spokój Patryk, nie widzisz, że ona cierpi? A ty dokładasz jej cierpnie, więc lepiej stąd idź — warknęła. Kiwnęłam tylko głową. Nie chciałam z nim rozmawiać. Ranił mnie na każdym kroku i nie obchodzi mnie to, że zerwał z Kingą. Jak ja zerwałam z Bartkiem to siedział na dole a ja przechodziłam załamanie sama na górze.

On od zawsze potrafił tylko dać mi wykład i nic więcej. Kochałam go jak brata i nadal kocham, ale dopóki nie weźmie się w garść nie będę z nim rozmawiać.

Usłyszałam dzwonek telefonu, popatrzyłam tylko na Julitę i wyjęłam telefon, aby sprawdzić kto to.

— Nieznany numer — szepnęłam do przyjaciółki

— Odbierz — wzięłam wdech i odebrałam połączenie

— halo? — powiedziałam

— Dzień dobry, pani Melania?

— Tak, o co chodzi?

— Dzwonię ze szpitala. Pan Bartosz się obudził i chce panią widzieć

— Co? T-tak jasne zaraz będę.

Odsunęłam telefon od ucha z szokiem na twarzy

— Chodź Julita jedziemy — podeszłam do niej chwytając jej dłoń

— Co się stało? — spytała idąc za mną

— Proszę szybko, zaraz ci powiem — wyszłam z domu co zrobiła też blondynka. Wsiadłam na miejsce pasażera i zapięłam pasy, co zrobiła też Julita

— Teraz powiesz mi o co chodzi? — popatrzyłam na nią a moje oczy naszły łzami

— Bartek się obudził — wydukałam i schowałam twarz w dłonie

— O boże!! Mówiłam!! Chłop jest silny — ucieszyła się i wyjechała spod domu. Droga strasznie mi się dłużyła. Dlaczego obudził się akurat wtedy, gdy mnie tam nie było?

Podjechaliśmy pod szpital a ja odrazu z niego wyskoczyłam biegnąc do szpitala. Julita zrobiła to samo i już po chwili stanęliśmy pod salą chłopaka. Zobaczyłam go. Siedział na łóżku rozmawiając z lekarzem i co chwilę kręcił głową.

Usiadłam na krześle i odetchnęłam. Dziewczyna zrobiła to samo i mnie przytuliła

— J-ja nie wierzę w to — wydukałam i podniosłam głowę

— Ja też — poparła mnie przyjaciółka. Z sali wyszedł lekarz, a ja odrazu wstałam

— Pan Bartosz potrzebuję odpoczynku, ale wszystko jest dobrze — dotknął mojego ramienia i odszedł

— Julita idź pierwsza — powiedziałam siadając spowrotem na krześle. Przytaknęła i weszła do środka. Nie chciałam iść tam pierwsza bo bałam się, że powiem coś czego bym nie chciała.

Po kilku minutach wyszła, na co ja wstałam.

— Chce się z tobą zobaczyć. Melania mu na tobie zależy i to nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo — uśmiechnęła się i mnie przytuliła, lekko ją objęłam. Po chwili się odsunęłam i podeszłam do drzwi. Powtarzałam sobie w głowię, że dam radę. Nacisnęłam klamkę i po chwili byłam już w środku.

Zobaczyłam go. Nawet w takiej odsłonie wyglądał cholernie dobrze. Do oczu cisnęły mi się łzy, usiadłam obok niego na łóżku, na którym spałam po czym schowałam twarz w dłonie.

— Spałaś tutaj? — spytał zachrypniętym głosem, na co ja przytaknęłam

— Przez cały ten czas? — popatrzyłam na niego

— Odkąd tu trafiłeś, czyli jakieś dwa tygodnie — wzięłam wdech i chwyciłam jego rękę

— Melania, przepraszam

— Za co?

— Za wszystko, za to, że cię tak bardzo zraniłem i za to, że zrobiłem taką głupotę — ścisnął moją dłoń mocniej

— To nie twoja wina, rozumiem co czułeś robiąc to — uśmiechnęłam się lekko

— Mhm, ale przepraszam i tak. Powiedziałem ci, że nie chcę z tobą być mimo, że chciałem — znów na niego spojrzałam

— Było minęło

— Mhm. Kocham cię Melania naprawdę, i obiecuję, że nigdy więcej cię nie zranie — westchnęłam, starałam się mu wierzyć

— Trzymam cię za słowo Bartek i też cię cholernie kocham.

Nie potrafię | Bartek Kubicki✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz