Rozdział Siódmy

829 26 20
                                    

Była niedziela, czyli 4 grudnia. Dzisiaj nie miałam nic w planach, raczej myślałam, że nie miałam, ale napisał do mnie Bartek

Od Bartuś❤️‍🩹
Melania masz dziś czas?

Do Bartuś❤️‍🩹
Dla ciebie zawsze mam, coś się stało?

Od Bartuś❤️‍🩹
Nie, chciałem cię gdzieś zabrać, więc bądź gotowa na 16 kochanie

Do Bartuś❤️‍🩹
Dobrze

Ciekawe gdzie chce mnie zabrać, spojrzałam na zegarek była 14, więc mam dwie godziny na ogarnięcie się. Poszłam więc do garderoby i wyciągnęłam z niej czarne dresy i biała bluzę z kryształkami. Włosy spiełam klamrą i zrobiłam też lekki makijaż.

Spojrzałam znów na zegarek, który wskazywał 15:50 więc postanowiłam już wyjść

Od Bartuś❤️‍🩹
Już czekam

Super, nie będę musiała czekać. Zeszłam ze schodów gdzie spotkałam Michaline

— Jedziesz z Bartkiem? — spytała

— No tak, a skąd wiesz? — popatrzyłam na nią ze zdziwionym wzrokiem

— Stoi przed furtką z kwiatami, powodzenia — przytuliła mnie lekko i poszła na górę. Założyłam buty i wyszłam z domu

— Proszę, piękne kwiaty dla pięknej pani — wręczył mi kwiaty, na co ja się uśmiechnęłam i dałam mu szybkiego buziaka w policzek. Wsiadłam do auta co zrobił też brunet

— Powiesz mi gdzie mnie zabierasz — spytałam — Nie lubię niespodzianek

— Cierpliwości kochanie, cierpliwości — powiedział i odpalił auto

Dojechaliśmy na jakąś łąkę na, której zauważyłam mały staw. To miejsce było bardzo urocze

— To miejsce jest tak urocze, dziękuję, że mnie tu zabrałeś — powiedziałam i przytuliłam się do bruneta

— Zawsze przychodziłem tu jak było mi źle — odsunął mnie od siebie i złapał za dłoń poczym skierował się w stronę stawu. Rozpływałam się w jego obecności. Kocham spędzać z nim czas, czas spędzony z nim jest najlepszym czasem w moim życiu

— Usiądź — poklepał mi miejsce obok siebie na kocu, uśmiechnęłam się i usiadłam — Chciałem wyjaśnić ci wszystko i powiedzieć coś bardzo ważnego

— Zamieniam się w słuch — powiedziałam i popatrzyłam na chłopaka

— Chciałem wyjaśnić ci powód mojego wcześniejszego zachowania. Miałem taką samą sytuację jak ty, dlatego też opowiedziałem Michalinie i Rafałowi o tobie bo wiedziałem, że chcieli zaadoptować dziecko. Sam byłem w domu dziecka, ale miałem owiele gorzej niż ty, ty miałaś swobode, nikt cię nie ograniczał a u mnie było wręcz przeciwnie. Policja nie zwracała na to uwagi, że poniżali nas, bili i znęcali się psychicznie. Moje zachowanie bylo spowodowane zazdrością o ciebie jak i o to, że miałaś lepsze życie tam niż ja — zastopował na chwile, lecz po chwili zaczął kończyć — Teraz poruszę temat branzoletki, powiedziałem ci, że dowiesz się w swoim czasie czy coś takiego — automatycznie wróciły do mnie jego słowa

— Posłuchałam — znów się uśmiechnęłam, na co chłopak podwinął trochę bluzę. Na ręcę miał tą samą — Dlaczego?

— Kiedyś się dowiesz, mniej wiesz lepiej śpisz — uśmiechnął się. Do klasy weszła nauczycielka

— Pamiętam — powiedziałam bawiąc się pierścionkami na mojej dłoni

— I to jest czas w którym dowiesz się o co chodzi. Gdy trafiłem do domu dziecka miałem 10 lat. Przed śmiercią moja biologiczna mama podarowała mi te dwie branzoletki. Kazała przekazać jedną z nich osobie, która będzie dla mnie wyjątkowa i będzie sprawiała, że czuję się szczęśliwy. I to właśnie ty sprawiłaś, że poczułem się szczęśliwy. Nie okazywałem tego, ale gdy tylko widziałem, że jesteś szczęśliwa to i ja byłem — podczas jego monologu, popłakałam się. To było urocze, bardzo urocze

— To urocze Bartek — powiedziałam przecierając oczy

— I jeszcze jedna ważna sprawa, przeprowadzamy się z rodzicami do Krakowa — gdy to powiedział, moje serce zabiło 100 razy mocniej

— Ale dlaczego? Źle wam tu? — spytałam

— Mój tato znalazł tam dobrze płatną pracę, przepraszam — chłopak przytulił mnie, ale i tak poczułam ból, osoba, która w ostatnim czasie najbardziej mnie wspierała odchodzi

— Kiedy wyjeżdżacie? — spytałam ocierając łzy

— Za dwa tygodnie, jeszcze przez tydzień będę chodził tutaj — nie chciałam tego, pokochałam go i przyznam to

— Dobrze, rozumiem. Możemy już jechać? Słabo się czuję — popatrzyłam na chłopaka i już miał coś powiedzieć ale przerwałam mu, składając pocałunek na jego ustach — Nic mi nie jest, jedźmy już — wstałam i skierowałam się w stronę samochodu

Dojechaliśmy, a ja bez słowa wysiadłam z auta i weszłam na posesje domu. Wchodząc do domu znów spotkałam Michaline

— Melania? Co się stało? — popatrzyłam na nią, westchnęłam i zaczęłam mówić

— Bartek się przeprowadza, do Krakowa. A co jest w tym najlepsze, pocałowałam go, a on nawet nie zareagował — powiedziałam i wybuchnęłam płaczem

— Melania spokojnie, będzie dobrze — przytuliła mnie do siebie.

Nie potrafię | Bartek Kubicki✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz