ROZDZIAŁ 6

7.6K 152 73
                                    

Valencia.

Z twarzy chłopaka spłynęło rozbawienie, a je zastąpiło rozdrażnienie. Ja również nie byłam zadowolona z jego obecności i nie zamierzałam oczekiwać od niego tego samego. Najlepiej by było jakby w tej chwili zabrał swoje fajki i zniknął mi z pola widzenia zanim rozpocznę kłótnię przez którą zostaniemy stąd wyrzuceni i w końcu Catherine sama będzie musiała wybierać coś do picia.

─ Patrz jak łazisz, idiotko. ─ Warknął patrząc na mnie z góry. Pewnie myślał, że skoro jest wyższy to daje mu pozwolenie do pomiatanie mną. Nie, nie dawało.

─ To ty stanąłeś mi na drodze, dupku. Trzymaj się ode mnie z daleka. Mam cię już dość. ─ Przewróciłam oczami i zaraz po nim zebrałam wszystkie upuszczone na podłogę rzeczy.

Posłałam mu tylko wkurzone spojrzenie i przeniosłam znów wzrok na kolejkę do kasy skąd nawoływała mnie przyjaciółka informując, że mam się pospieszyć. Ludzie pewnie patrzyli na nią jak na wariatkę, ale ona sobie z nimi poradzi.

Chciałam już odejść kiedy zatrzymał mnie głos chłopaka. Odchyły i nie przejęty a jednak zadał dziwne pytanie.

─ Co ci się stało w szyję? ─ Na początku nie rozumiałam jego pytania bo przecież co mogła mi się stać, prawda? Jednak po pewnej chwili dotarło do mnie to o czym mówił i choć myślałam, że nie będzie tego widać niestety bardzo się myliłam. Nie wiedziałam jak teraz wygląda moja szyja, ale skoro Declan zauważył oznaczało to, że było to widoczne. Catherine nie zwróciła na to uwagi dlatego myślałam, że wszystko jest w porządku. Jak widać, myliłam się.

─ Nie twoja sprawa. ─ Syknęłam lustrując go wzrokiem. Jego wyraz twarzy nie wyrażał nic prócz znudzenia. Widać, że musi mu się nudzić w życiu.

─ I dobrze bo mało mnie to obchodzi. ─ Potem wyciągnął papierosa z paczki i wyszedł z budynku. Co za dupek. Nienawidzę go.

Emocje we mnie szargały, więc odczekałam chwilę próbując się uspokoić by Catherine nie zadawała zbędnych pytań. I tak zamierzałam jak o tym powiedzieć dziś wieczorem.

Czując, że większość złości ze mnie wyparowała skierowałam się w stronę kolejki gdzie stała blondynka jako druga w kolejce. Wcisnęłam się obok niej zauważając poirytowane spojrzenia innych ludzi. Zignorowałam je nie chcąc zawracać sobie głowy głupotami.

─ Co tak długo? I to tylko po to? ─ Wskazała dłonią na mapie trzymane przez mnie a ja wzruszyłam ramionami. Nie moja wina, że na drodze stanął mi jakiś dupek.

─ Tak wyszło. Słyszałam, że podobno ma być jakaś impreza w Bringston. Idziemy? ─ Zagajiłam zmieniając temat. Tamten był nudny bo dotyczyło to ciemnowłosego chłopaka.

Blondynka rozpromieniła się na samo wspomnienie o tym dlatego mogłam stwierdzić, że odpowiedź brzmiała twierdząco. Obie kochałyśmy imprezy i dla nich zawsze znajdowałyśmy czas.

─ Oczywiście, jeszcze pytasz? ─ Przewróciłam oczami z uśmiechem i podeszłam razem z Cathri do kasy. Położyłyśmy wszystko na blat i kiedy kasjerka podała cenę sięgnęłam po portfel, ale wyprzedziła mnie Catherine dlatego obiecałam jej, że następnym razem ja płacę. Zbyła mnie tylko jakimś mruknięciem i spakowała wszystko do torby po czym razem ruszyłyśmy do wyjścia.

Droga minęła nam przyjemnie bo nie rozmawiałyśmy o trudnych dla nas tematach. Wolałyśmy odstawić je na później by nie zaczynać naszego wieczoru tak pochmurnie. Temat szedł z imprezy na to jak Mallory i Colin do siebie pasują według nas. Myślałam, że tylko ja to zauważyłam, ale jak widać Catherine też im się przyglądała i zgadzała się z moją opinią. Dwójka przyjaciół spędza ze sobą niemal każdą sekundę i choć często sobie dogryzają to widać, że ich do siebie ciągnie nawet jeśli tego nie przyznają. My wiemy swoje i zdania nie zmienimy. Powiedziałam blondynce o tym jak kiedyś podsłuchałam ich rozmowę. Chłopak wtedy komplementował jej bujne loki co sprawiło, że do końca dnia na mojej twarzy widniał podstępny uśmiech.

Devilish Enemy || #1 Bad Secrets Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz