ROZDZIAŁ 10

6.9K 165 30
                                    

Valencia.

Niedziela.
Ludzie uważają ten dzień za jeden z gorszych, bo wtedy chodzi się do kościoła, ale nie u nas. Moja rodzina nie chodzi do kościoła tak samo jak ja, ale za to zawsze w niedzielę w domu są kłótnie. Powód mógłby być błachy, a i tak by były. Gdyby ktoś rozdarł kartkę która umieszczona była w drukarce od razu wyszłaby z tego największa kłótnia wszechświata.

W ten dzień wraz z mamą i Cloe dyskutowałyśmy przy stole kuchennym o wszystkim. Wypominałyśmy sobie wszystko co wydarzyło się przez cały tydzień próbując w ten sposób uzgodnić i zrozumieć na czym polega problem. Mama nie dawała nam kar i nie robiła dużych awantur bo zostawiała to właśnie na tą świętą niedzielę. Ten dzień przeznaczony był głównie dla odpoczynku i spokoju no, ale cóż. Nie u nas. Mama zrobiła sobie kawę tak jak zawsze przed tą chwilą kiedy mamy sobie wszystko wyjaśniać.

─ Zacznijmy od najważniejszej rzeczy, która dotyczy ciebie Valencio. ─ Spojrzała na mnie, a potem wzięła łyka kawy przymykając na chwilę powieki. Wiedziałam co powie. ─ Wiem, że może być to dla ciebie trudne o tym rozmawiać, ale muszę ci powiedzieć. Od momentu tej sytuacji na basenie nie będziesz mogła tam chodzić. Tak samo jak inni. Policja zabezpieczyła miejsce zbrodni i jak narazie nie będziesz chodzić na basen. ─ Oznajmiła, a ja nabrałam powietrza do płuc próbując się nie rozpłakać. Spuściłam głowę wdychając powietrze i wypuszczając w nierównomiernym tempie. Zdawałam sobie sprawę z tego, że poruszy ten temat, ale nie umiałam się na to przygotować. Zaczęłam potakiwać głową w odpowiedzi, że rozumiem nie umiejąc wydusić z siebie ani słowa. Gdybym to zrobiła, rozpłakałabym się, a tego nikt nie chciał. Potrzebowałam chwili na uspokojenie.

─ A wiadomo kto to zrobił? ─ Zapytała nagle zaciekawionym głosem Cloe. Spojrzałam na nią niemo prosząc żeby przestała. Wyczuła mój wzrok i posłała mi smutny uśmiech. Jeżeli zrobiła to celowo to przysięgam, że ją uduszę.

─ Nie. Nie wiadomo nic. Znaleziono nóż, ale najwyraźniej oprawca musiał mieć rękawiczki bo nie ma odcisków palców. ─ Kiedy tylko pojedyncza łza spłynęła od razu ją starałam, żeby nie widziały. Nie chciałam litości, a znając mamę przełożyłaby tą rozmowę na następny tydzień co byłoby jeszcze gorsze. ─ Dobrze. To już omówione. Nie wiem za dużo bo sama policja za dużo na ten temat nie wie, ale jak coś się zmieni to wam powiem. Jesteście już duże i na pewno rozumiecie sytuację. Druga sprawa to chciałabym się dowiedzieć gdzie wychodzisz wieczorami, Cloe. Praktycznie w ogóle cię w domu nie ma. ─ Złączyła ręce i oparła je na stole wyczekując odpowiedzi.

─ Mamy projekt grupowy. Robimy go u jednej z moich przyjaciółek. ─ Nawet się nie zająknęła. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się w sposób który tylko ja rozumiałam. Miałam siedzieć cicho. Najwyraźniej wtedy się upiła i wygadała mi prawdziwy powód. Nie zwróciłam na to wtedy uwagi. Cloe mimo, że niby rozstała się z chłopakiem to dalej znika z domu dlatego zaczynam podejrzewać, że ani pierwsza ani druga wersja nie jest prawdziwa.

─ Dobrze. Tylko mów mi kiedy wychodzisz bo ja się martwię. ─ Siostra skinęła głową, więc mama zabrała się za następną sprawę. ─ Val. Lubisz imprezować i mimo, że nie pochwalam takiego zachowania to chciałabym cię ostrzec. ─ Nachyliła zjd nad stołem i złapała mnie za ręce, a ja zrobiłam skwaszoną minę. O co do cholery jej chodzi. ─ Chciałam, żebyś uważała. Musisz być ostrożna i najlepiej jakbyś unikała nieznajomych, dobrze? Nie wiadomo na kogo możesz trafić. ─ Mamy twarz wyrażała zmartwienie czego nie rozumiałam. Chodzę na imprezy od tak długiego czasu i do tej pory nic złego nie zrobiłam. Nie wiedziałam o czym tak naprawdę rozmawiamy.

─ Sugerujesz coś? ─ Zapytałam przymykając powieki z podejrzliwością. Mama puściła moje dłonie i podrapała się po głowie zaczynając się jąkać.

Devilish Enemy || #1 Bad Secrets Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz