ROZDZIAŁ 18

7.3K 224 94
                                    

Valencia.

Stałam przed klubem i wykłócałam się z ochroniarzem o mój wiek. Zorientował się, że mój dowód jest podrobiony i stwierdził, że mam piętnaście lat. Wkurzyłam się i zaczęłam go wyzywać co mogło już kompletnie mnie skreślić. Próbowałam go przekonać, że dowód jest prawdziwy, ale pozostawał nieustępliwy.

─ Co jeszcze mam pokazać, żebyś uwierzył w moją pełnoletność!? ─ Irytowałam się za każdym razem, kiedy kolejne osoby wchodziły do klubu, a ja stałam jak głupia drąc się na całą ulicę by tylko wejść do jakiegoś głupiego klubu. Uparłam się jak małe dziecko na zabawkę i nie zamierzałam odpuścić dopóki nie dostanę tego czego chcę.

─ Cokolwiek pokażesz i tak cię nie wpuszczę. Trzeba było lepiej podrobić dowód. ─ burknął przyjmując dowód od jakiejś dziewczyny, a potem wypuszczając ją z uśmiechem do środka. Przewróciłam oczami przygotowując się do kolejnej próby namówienia ochroniarza.

─ A jak zaproponuję ci striptiz? ─ stosowałam ten tekst zawsze gdy nie pozwalano mi wejść. Czasami działało, a czasami nie i miałam nadzieję, że tym razem się zgodzi, bo nie chciałam szukać kolejnego klubu, a według neta to był jeden z lepszych.

Mężczyzna nie odpowiedział od razu i zdążyłam wychwycić na jego twarzy zastanowienie. W końcu po przepuszczeniu paru osób, spojrzał na mnie.

─ Jesteś za mło... ─ spojrzał ponad moją głowę przerywając swoje zdanie.

─ Striptiz proponuj mnie, a nie ochroniarzowi. ─ odwróciłam się w stronę męskiego głosu z niezadowoleniem zastając przed sobą wysokiego ciemnowłosego chłopaka, którego unikałam przez parę dni. Nie widzieliśmy się ani razu odkąd przyszedł do mnie do domu i od tamtej pory nie dostałam żadnej wiadomości od nieznanego numeru z czego byłam zadowolona, bo wystarczyło się tylko odsunąć od Declana, a problem by zniknął. Niestety, ale brunet chyba postanowił inaczej. Nie czułam się w jego towarzystwie komfortowo i nawet mogłabym powiedzieć, że czułam się nieco skrępowana. Nie chciałam tego po sobie pokazywać, bo przecież on właśnie tego chciała, prawda? Chciał mnie ośmieszyć.

─ Może w innej rzeczywistości. ─ mruknęłam tylko i odwróciłam się do łysego ochroniarza. ─ Mogę wejść? ─ uśmiechnęłam się miło, ale widząc kamienny wyraz twarzy mężczyzny, spochmurniałam.

─ Nie będę się powtarzał. ─ już miałam się odezwać kiedy zrobił to chłopak za mną.

─ Ona jest ze mną. ─ zmarszczyłam brwi i spojrzałam na niego z ukosa. Declan nie patrzył na mnie, a na ochroniarza wzrokiem jakim zlustrował mnie pierwszego dnia kiedy się zobaczyliśmy. Ponury i znudzony, a zarazem nienaiwsty i ostrzegawczy. Czasami jego wzrok potrafił wytrącić mnie z równowagi.

Zauważyłam jak mężczyzna zaciska usta, a potem odsuwa się na bok ustępując nam miejsce do przejścia.

─ Proszę. ─ odezwał się, a ja prychnęłam kręcąc głową z niedowierzaniem. Weszłam do środka, a za mną podążył Declan.

─ Nie będę ci dziękować. ─ oznajmiłam od razu na wstępie. Nie prosiłam go o to by tak postąpił, dlatego nie zamierzałam mu dziękować. Może i powinnam, ale jednak go nie lubię i pożałowałabym gdybym teraz mu podziękowała, bo z pewnością za niedługo coś odwali.

─ A powinnaś. Gdyby nie ja, dalej stałabyś tam i wykłucała z tym gościem. ─ Declan wyminął mnie i szedł w kierunku jednej z loży, która stała parę metrów dalej. Przystałam w miejscu i zaczęłam się rozglądać, kiedy nagle przypomniałam sobie, że on wcale tak naprawdę nie zniknął. Może się pojawić kiedy tylko nas zobaczy. ─ Chodź za mną. Pogadamy sobie trochę. ─ Odwróciłam się w stronę bruneta dostrzegając, że zatrzymał się, gdy zorientował się, że nie idę za nim.

Devilish Enemy || #1 Bad Secrets Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz