ROZDZIAŁ 19

6.9K 239 65
                                    

Valencia.

Matt przyjechał po Declana najszybciej jak potrafił. Chłopak powiedział bym zabrała się z nimi, ponieważ niebezpieczeństwo czyha na mnie z każdej strony z czym się zgadzałam. Nie kłóciłam się i wsiadłam z nimi do samochodu. Gdybym próbowała się wykłócać, przedłużyłabym cierpienie Declana, a tego nie chciałam. Mimo, że był dla mnie wredny, nie chciałam, żeby stała mu się krzywda.

Matt odwiózł przyjaciela do swojego zaprzyjaźnionego lekarza, który podobno nie był oficjalnym lekarzem, a potem odwiózł mnie do domu. Nie odezwałam się ani słowem, lecz Matt poinformował, że wraca do Declana, żeby sprawdzić co z nim. Na pożegnanie posłałam mu słaby uśmiech, a potem wróciłam do domu.

Aktualnie siedziałam w szkole na stołówce i myślałam o tym co wydarzyło się poprzedniego dnia. Nie mogłam uwierzyć w to, że on naprawdę chciał mnie zabić. Możliwe, że po prostu chciał mnie nastraszyć co mu się udało. Czułam wyrzuty sumienia, że to jednak nie ja oberwałam, a Declan. Chciałam dzisiaj pójść i zobaczyć co z nim i upewnić się, że na pewno nic mu nie jest mimo zapewnień Matta do, którego wysłałam z piętnaście wiadomości z tym samym zapytaniem. Nie wiedziałam gdzie dokładnie się znajduje, ale liczyłam na to, że Matt mi powie.

─ O boże, ale śliczna bransoletka! Od kogo? ─ dobiegł mnie głos Catherine siedzącej obok mnie. Spojrzałam na bransoletkę przypominając sobie to co wydarzyło się poprzedniego dnia. Uśmiechnęłam się prawie niezauważalnie, obracając ją wokół nadgarstka.

─ Sama sobie kupiłam. ─ odpowiedziałam prześlizgując się wzrokiem po przyjaciołach. Mallory i Colin ostatnio dużo czasu spędzają razem przez co nie widujemy się tak często. Tym razem spojrzeli na mnie z zaciekawieniem poświęcając mi całą swoją uwagę.

─ Łżesz. Znając ciebie pewnie kupiłabyś sobie bardziej klasyczną z jakimiś diamencikami. ─ Catherine dobrze mnie znała i mówiła prawdę, ale to nie oznaczało, że ta bransoletka mi się nie podobała. Kupowałam skromniejsze, ponieważ bardziej pasowały do stylizacji, ta natomiast była inna. Wyróżniała się i to mi się podobało.

─ Catherine ty zawsze musisz się doszukiwać drugiego dna. Kupiłam sobie, bo była ładna. ─ wciąż brnęłam w swoje kłamstwo i nie zamierzałam im mówić prawdy. Wyszłaby z tego afera i plotka na połowę szkoły czego chciałam uniknąć. Od jakiegoś czasu wolałam pozostawać w cieniu i nie wychylać się do ludzi. Zmieniałam się co mnie niepokoiło.

─ Widziałam tą bransoletkę w sklepie wczoraj. Byłam z Colin'em w galerii i była tam, pamiętam. To dość drogi sklep zważając na ceny jakie tam były. Musiałaś dużo kasy na nią wydać. ─ przełknęłam głośno ślinę, bo kompletnie się tego nie spodziewałam. Może i Declan nie jest biedny, ale jednak zdziwił mnie fakt, że wyłożył na mnie tyle pieniędzy. Byłam ciekawa ile dokładnie, ale nie mogłam zapytać skoro podobno sama ją sobie kupiłam. To byłoby głupie.

─ Tak. Prawie zbankrutowałam. ─ zaśmiałam się, lecz wcale nie było mi do śmiechu. Czułam się dziwnie. Nie byłam przyzwyczajona do otrzymywania drogich prezentów i głupio było mi je przyjmować, a tym bardziej zwracać. Nie wiedziałam co miałam robić, bo nawet za nią nie podziękowałam.

Przyjaciele zaczęli się śmiać, a potem temat zboczył na jutrzejszy sprawdzian na, który oczywiście nic nie umiem tak samo jak Catherine, a nawet Colin i Mallory byli zbyt zajęci sobą by się na niego nauczyć. Odłączyłam się od rozmowy i wyjęłam telefon by napisać do Matta.

Ja:

Gdzie jest Declan?

Na odpowiedź nie musiałam czekać długo.

Devilish Enemy || #1 Bad Secrets Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz