ROZDZIAŁ 11

7.8K 201 70
                                    

Valencia.

Do domu wróciłam cała roztrzęsiona. Wybiegłam z parku cała brudna od błota, a kiedy wróciłam, zamknęłam się w pokoju i wskoczyłam pod prysznic. Byłam przerażona i nie wiedziałam co we mnie wstąpili kiedy próbowałam biec za nieznajomą osobą. Naraziłam swoje bezpieczeństwo. Nie myślałam racjonalnie i wiedziałam, że nie mogłam powiedzieć o tym nikomu. Uznaliby mnie za niezrównoważoną psychicznie.

Po godzinnej kąpieli wyszłam z łazienki w ciepłej piżamie z turbanem zrobionym z ręcznika, na głowie. Weszłam pod kołdrę i wgapiałam się w ścianę odtwarzając w głowie całą sytuację, która miała miejsce godzinę temu. Wciąż nie docierało do mnie to co zrobiłam. To się nie mogło powtórzyć. Chwyciłam telefon gdy tylko ekran się rozświetlił.

Nieznany:

Lubisz ryzyko.

Nieznany:

Niedługo przekonasz się czym jest prawdziwy strach.

Wzięłam głęboki wdech i wypuściłam powietrze nosem. Powtarzałam tą czynność parę razy próbując się uspokoić. Czytając te wiadomości czułam strach, a co będę czuła, kiedy ta osoba znów zrobi coś czego nie będę mogła zapomnieć do końca życia.

Usłyszałam trzask dzwi dochodzący z dołu z czego wywnioskowałam, że mama wróciła do domu. Zeszłam na dół zastając ciemnowłosą kobietę w kuchni.

─ Część, czemu tak długo cię nie było? ─ Usiadłam przy stole obserwując mamę, która zasiadła przy stole z pudełkiem w, którym miała jedzenie. Zgaduję, że zabrała je ze sobą, ale nie miała czasu zjeść.

─ Spotkanie się przedłużyło i okazało się, że firma wcale nie jest tak blisko jak mi się wydawało. Poszłam jeszcze na zakupy i trochę zleciało. ─ Nałożyła na widelec sałatkę a potem wsunęła se jaydo buzi. ─ Nie będzie mnie tak często w domu jak dotychczas, ale jesteś już prawie dorosła i poradzisz sobie. Później powiem Cloe, żeby miała na ciebie oko. Pamiętaj. To, że może mnie nie być w domu nie oznacza, że możesz wysadzić dom w powietrze. ─ Zagroziła mi palcem, a ja rozdziawiłam usta.

─ Po pierwsze jestem odpowiedzialna i umiem sobie sama poradzić. Po drugie Cloe jak na swój wiek zachowuje się niedojrzale. Ostatnio prawie się popłakała, bo jej sukienkę wykupili, a ty mówisz, że ona będzie mnie pilnować? Nie ma takiej opcji. ─ Prychnęłam kręcąc głową. Spojrzałam w sufit probkhac sobie wyobrazić Cloe przejmującą opiekę nademną. To byłaby katastrofa. Ona nie umie sobie poradzić sama ze sobą, a co dopiero ze mną.

─ Porozmawiam z Cloe. Jutro także mnie nie będzie bo mam kolejne spotkanie. Poradzicie sobie. Idę się położyć, bo jestem zmęczona. ─ Po umyciu pudełka wróciła do swojego pokoju. Nawet jeśli Cloe miałaby się mną zająć nie byłoby mowy o tym, żebym chociaż się jej posłuchała.
Wstałam od stołu i wyszłam wracając do pokoju. Pogrzeb zbliżał się wielkimi krokami, a ja wciąż nie byłam na to gotowa.

•°•°•

Nadszedł dzień, którego tak bardzo chciałam uniknąć. Nie wiedziałam czy dam radę tam usiedzieć, ale musiałam zrobić to dla Katie. Parę godzin temu mama pomogła mi wybrać coś na pogrzeb. Wybrałyśmy czarną sukienkę z góry była ciaśniejsza, a z dołu bardziej rozkloszowana. Sięgała kolan, a za ozdobę służył brązowy pasek zapinany z tyłu. Do tego założyłam jeszcze cienkie czarne rajstopy i czarne szpilki średnim obcasie. Wyprostowałam swoje falowane włosy, a potem zabrałam torebkę z potrzebnymi rzeczami i zeszłam na dół. Wcześniej jeszcze zrobiłam sobie lekki makijaż choć coś czułam, że nie przetrwa tego dnia. Z zrezygnowaniem weszłam do kuchni napotykając się na mamę ubraną w czarny komplet garniturowy i Cloe, która ubrała kombinezon w tym samym kolorze co zapewne wszyscy.

Devilish Enemy || #1 Bad Secrets Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz