ROZDZIAŁ 22

7.2K 208 192
                                    

Declan.

Valencia coraz bardziej histeryzowała tym samym pogarszając sytuację. Rozumiałem, że się bała, ale musiała się uspokoić, bo to tylko zadowalało tego człowieka. Nie zamierzałem uciekać, bo to nie leży w mojej naturze, ale ona musiała, bo nie zdołam jej ochronić. Gdy ja skupiałbym się na nim, on w dowolnym momencie mógłby wycelować w nią i pociągnąć za spust, a przecież Valencia nie zasługiwała na śmierć. Miała jeszcze całe życie przed sobą, które powinna w pełni wykorzystać, a tymczasem codziennie borykała się ze strachem i nie czuła się bezpiecznie. Nie tak to powinno wyglądać.

Przysunąłem się do niej i zbliżyłem usta do jej ucha by wyszeptać jej co miała zrobić, kiedy człowiek przed którym się chowaliśmy, odliczał nam czas na ucieczkę.

Jeden...

─ Schowaj się w łazience, tam jest zamek. ─ szepnąłem odsuwając się. Dziewczyna spojrzała na mnie z wyraźnym przerażeniem. Wyglądała na nie przekonaną, ale nie miała wyjścia.

─ A co z tobą?

─ Nie trać czasu. Biegnij. ─ posłałem jej chłodne spojrzenie, bo tylko to na nią działało. Kiedy okazywałem jej brak zainteresowania, odpuszczała i tak też musiało stać się teraz.

Dwa...

Brunetka skinęła głową po czym wyjrzała zza biurka spoglądając w jego stronę. Po chwili poderwała się do biegu i przebiegła przez korytarz, a wtem rozległy się strzały. Usłyszałem krzyk dziewczyny odbijający się echem po budynku.

Jebany skurwiel blefował.
Czekał tylko na moment aż jedno z nas wyjdzie, a wtedy planował atak.

Od razu podniosłam się na równe nogi i wycelowałem w niego broń, lecz ten jak na zawołanie schylił się, kiedy strzeliłem.

─ Kurwa. ─ warknąłem i schowałem się za najbliższą ścianą, łapiąc gnata w obie dłonie i przytrzymując go blisko piersi.

─ Twoja lalunia nie ucieknie. Drzwi są zamknięte, a wątpię żeby starczyło wam czasu by otworzyć je ponownie jakąś spinką. ─ usłyszałem jego śmiech i to jak zbliża się do mnie powolnym krokiem. Domyślił się. Wychyliłem się by zobaczyć gdzie dokładnie się znajduje i wtedy znów strzelił, lecz zdążyłem powrócić na poprzednie miejsce.

Musiałem go zatrzymać przy sobie by przypadkiem nie postanowił postrzelać do Valencii, która była kompletnie bezbronna i nieuzbrojona.

Wystawiłem jedną dłoń strzelając do mężczyzny po omacku. Z jego strony również rozniosły się strzały i kiedy tylko ustały, wyszedłem zza ściany i stanąłem parę metrów od tej za którą chował się on. Pociągnąłem za spust w tym samym momencie w, którym on zaczął strzelać. Przebiegłem do drugiego pokoju opierając się plecami o ścianę.

Musiałem, jednak coś zrobić, bo w innym wypadku się stąd nie wydostaniemy.

─ No dalej, poddaj się. Jeszcze nie chcę was zabijać, chcę się wami jeszcze trochę pobawić. ─ usłyszałem ponownie jego przekształcony głos, ale nie zamierzałem się poddać.

Zerknąłem czy wciąż chowa się za ścianą i widząc wolne przejście, wybiegłem strzelając ostatni raz. Za mną rozległy się trzy kolejne, ale wtedy już byłem na korytarzu, biegiem kierując się w stronę łazienki gdzie miała schować się Valencia. Zacząłem walić w drzwi, lecz nie dostawałem żadnej odpowiedzi.

─ Otwórz drzwi, Valencio. ─ po tych słowach drzwi się uchyliły, a ja wślizgnąłem się do środka, zamykając je spowtotem. Odwróciłem się do dziewczyny, podchodząc do niej w paru krokach. Brunetka zaczęła kręcić głową cała zapłakana.

Devilish Enemy || #1 Bad Secrets Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz