ROZDZIAŁ 23

5.8K 159 67
                                    

Valencia.

Rozległ się krzyk nieznanego nam mężczyzny, a na białym ekranie rozprysła się krew. Chwilę po tym ciało ochroniarza padło trupem przed ekranem pozostawiając po sobie kałużę krwi. Declan od razu się wyprostował, a ze spodni wyjął broń. Wyglądało na to, że się z nią nie rozstawał.

Declan odbezpieczył gnata celując w głąb foteli. Rozglądał się na boki zapewne w poszukiwaniu jego. Długo czekać nie musiał, bo po chwili wyłonił się z cienia celując broń w chłopaka.

─ Mógłbym oszczędzić sobie trudu i zabić was obu, ale Valencia ma coś co należy do mnie. Miałem nadzieję, że sama się zorientuje i mi to przyniesie, ale była głupsza niż myślałem. Nie obchodzą mnie wasze sprawy miłosne, a zabawnie było patrzeć na ból w waszych oczach, gdy się rozdzielaliście, ale mniejsza z tym. Oddaj mi moją własność, Valencio, a może was nie zabiję. ─ obawiałam się, że jednak stracimy tu życie, bo naprawdę nie miałam pojęcia o czym on mówi.

Declan zerknął na mnie, a ja posłałam mu przerażone spojrzenie.

─ Nie wiem o czym mówisz. ─ przełknęłam ślinę starając się nie dać po sobie poznać jak bardzo się bałam. Miałam ochotę stąd wybiec i nie patrzeć za siebie, ale wiedziałam, że cała bym stąd nie wyszła.

─ Czyli się nie dogadamy. ─ pokręcił głową.

─ Nie możesz sam sobie tego wziąć?

─ Bardzo chętnie, problem w tym, że tylko ty wiesz gdzie to jest. Może zdradzisz mi gdzie to schowałaś? ─ przekrzywił głowę w lewą stronę.

─ Nie wiem...

─ To załatwimy to inaczej. ─ wycelował we mnie broń odbezpieczając ją. Brunet nie zastawiając się nad konsekwencjami, pociągnął za spust, trafiając go w brzuch. Mężczyzna stracił równowagę i upadł na podłogę wypuszczając z dłoni gnata, który wylądował gdzieś w kącie gdzie nie było go widać przez cień.

─ Wiejemy. ─ oznajmił Declan ciągnąć mnie za rękę w kierunku wyjścia. Ja jednak chciałam dowiedzieć się kim był ten człowiek.

─ Nie, to idealny moment, żeby sprawdzić kim jest. ─ zatrzymałam się, odwracając w jego stronę.

─ Każdy słyszał strzał. Policja zjawi się tu lada chwila, a ja mam na koncie parę wybryków. Spadamy stąd. ─ Declan znów pociągnął mnie za dłoń i już razem wybiegliśmy z sali, zbiegając po schodkach. Udaliśmy się na zewnątrz i biegiem kierowaliśmy się do jego samochodu. Nie chciałam narażać Declana skoro policja mogłaby wziąć go za podejrzanego, ale wiedziałam, że wiele traciłam nie sprawdzając tożsamości tego człowieka. Miałam nadzieję, że w telewizji będzie o tym mowa, a stamtąd dowiedziałabym się kto tak bardzo chce mnie skrzywdzić.

Declan odpalił samochód po czym odjechał spod budynku patrząc w lusterka czy policja już się pojawiła.

─ Czy on umrze? ─ zapytałam bruneta nie otrzymując jego spojrzenia.

─ Jeśli się wykrwawi to tak, ale może też otrzymać szybką pomoc medyczną, która go uratuje. Wolę jednak myśleć, że to się nie stanie. ─ zamyśliłam się na chwilę nad tym co będzie, gdy dowiedzą się, że to Declan go zastrzelił. Pójdzie siedzieć, a jeśli okaże się, że on jednak przeżyje, sama sobie z nim nie poradzę. Z drugiej strony chłopak postrzelił człowieka. Na pewno czuje się teraz okropnie, a zrobił to wszystko ze względu na mnie.

─ Declan. ─ ciemnowłosy spojrzał na mnie, lecz nic się nie odezwał. ─ Postrzeliłeś człowieka. ─ przypomniałam mu jakby zaraz miał o tym zapomnieć.

Devilish Enemy || #1 Bad Secrets Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz