ROZDZIAŁ 13

6.3K 204 75
                                    

Valencia.

Patrzyłam na ciemnowłosego chłopaka przede mną z niepewnością. Musiałam zareagować nim zrobi mi coś co mi się nie spodoba.

─ Zdajesz sobie sprawę z tego, że to nie mogło się skończyć dobrze ani dla mnie ani dla ciebie? ─ Szepnął ciężko wciąż na mnie patrząc.

─ A dlaczego miałoby się źle skończyć? ─ Zapytałam śledząc każdy jego ruch. Chłopak prychnął, a potem przejechał językiem po idealnie równych zębach. Oderwał dłoń od ściany i przejechał nią po moich włosach. Spojrzał na mnie, a potem na mnie z małym prawie niewidocznym uśmieszkiem na ustach.

─ Dobrze wiesz. ─ Po tych słowach ułożył jedną rękę na mojej tali, a drugą na moim karku po czym zaczął składać mokre pocałunki na mojej szyi. Spięłam się na to doznanie, bo nie byłam na to przygotowana. Po tym jak Dalton mnie skrzywdził brzydziłam się takich gestów. Nie zniosłabym tego ponownie. Nie byłam gotowa.

─ Declan... Declan. ─ Szepnęłam sama zdziwiona swoją postawą. Byłam zbyt przerażona sytuacją, która odebrała mi całą odwagę. ─ Declan, proszę. ─ Jęknęłam starając się nie dotykać chłopaka. Mój głos był tak piskliwy, że się skrzywiłam.

─ O co prosisz Różyczko? ─ Zapytał przenosząc się na moją żuchwę.

─ Przestań. Błagam. ─ Łza spłynęła po moim policzku, a ja niezdolna się ruszyć nie mogłam nic na to poradzić. Declan odsunął się nieznacznie spoglądając na moją twarz z niepokojem.

─ Co się stało? ─ Zmarszczył brwi, a ja odwróciłam wzrok czując nagłe zawstydzenie. ─ Nie odwracaj ode mnie wzroku. ─ Złapał mnie za brodę nakierowując w swoją stronę bym spojrzała w jego oczy. Pokręciłam głową przymykając oczy. Nie mogłam mu powiedzieć. Dla mnie to zbyt upokarzające.

─ Nic. Nic mi nie jest. Nie rób tego nigdy więcej i jedźmy już. ─ Syknęłam trochę zbyt ostro. Ciemnowłosy patrzył na mnie uważnie przez chwilę, a potem schylił się po kaski by następnie podać mi jednen z nich. Przyjęłam go, a potem obaj ruszyliśmy w stronę motocyklu. Chłopak wsiadł na niego pierwszy, a ja po nim. Założyłam kask z niemałym trudem, ale się udało i tak też zrobił Declan. Niechętnie ułożyłam ręce pod kurtką chłopaka nie odzywając się ani słowem. Wyruszyliśmy nie odzywając się do siebie co nawet by mi pasowało gdyby nie niezręczność, która nam towarzyszyła.

Droga mijała nam w ciszy, a ja delektowałem się świeżym i zimnym powietrzem, które owiewało moje włosy. Może i oszukiwaliśmy, bo nie prowokowałam Declana, ale przecież nikt tego nie widział. Tak czy inaczej pewnie by wygrał, więc nie robiło to wielkiej różnicy. Droga wydawała się dłużyć a kask na głowie uwierał niemiłosiernie, lecz nie byłam na tyle głupia, żeby go ściągnąć. Declan jechał szybko nie zważając na to czy mi to pasuje czy nie, ale nie zamierzałam się z nim kłócić. Wolałam jechać z nim niż być tam i szykować się na coś co prawdopodobnie zniszczy moje życie doszczętnie. Po niespełna paru minutach przyjechaliśmy przez linię startu gdzie rozlazły się krzyki ludzi. Nie wiedziałam nigdzie żadnego z pozostałych motocykli co oznaczało, że tamtym dziewczynom udawało się sprowokować swoich kierowców. Nie byłam oczywiście zadowolona i żałowałam, że nie wytrzymałam jeszcze paru minu z Declanem na tym parkingu. Może gdybym tak nie przeżywała w końcu, by mi się udało, a Declan, by przegrał sprawiając mi tym samym ogromną przyjemność. Musiałam poczekać aż Rune wróci, bo inaczej nic z tego nie będzie. Ściągnęłam kask z głowy i zaskoczyłam z motocyklu jak najszybciej. Oddalam kask brunetowi, który bez słowa go przyjął i zaczęłam się przeciskać przez pchających się ludzi. Zostawiłam Declana z jego fanami i podeszłam do budynku i oparłam się o ścianę przymykając powieki. Mój dzień nie mógł skoczyć się gorzej. Kiedy tylko mój telefon zawirował wyjęłam go i sprawdziłam wiadomości.

Devilish Enemy || #1 Bad Secrets Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz